Fazilet Hanım ve Kızları - po finale
Poniższy tekst ukazał się po tym, jak mój ulubiony w owym czasie serial wreszcie doczołgał się
do końca, a ja doczołgałam się razem z nim. Postanowiłam
godnie mocno niepoważnie pożegnać panią
Fazilet oraz resztę niewesołej gromady. Poznęcałam się trochę nad
bohaterami, przyglądając się ich ewolucji od pierwszego do
ostatniego odcinka. Oto wiśniowe podsumowanie tego chorego serialu.
Fazilet Hanım ve Kızları, odc. 50, www.startv.com.tr |
Kto stał się kim, czyli dramatis personae po pewnym czasie
Od pierwszego odcinka dużo się zmieniło, a scenarzystka
namieszała bohaterom w głowach, niektórym aż za bardzo. Niektóre
przemiany trudno zrozumieć, a niektóre były miłym zaskoczeniem.
Oto końcowy przegląd głównych bohaterów.
Pani Fazilet - była żądną bogactwa i życia na wysokim
poziomie kobietą. I przez długi czas ta żądza przesłaniała jej
dobro właściwe jej córek, przez co narobiła im nieco zamieszania
w życiu. W gruncie rzeczy jednak, przymykając oko na liczne
intrygi, jazgotliwy charakter i kąśliwe uwagi, ostatecznie nie mogę
jej uznać za wybitnie tragiczną matkę, także przez to, co
przeszła. Można ją nienawidzić przez czterdzieści dziewięć
odcinków, a w pięćdziesiątym nie sposób jej nie współczuć i
nawet zaczyna się ją lubić. Na swój pokraczny sposób ona chciała
dla Hazan i Ece życia, którego sama nigdy nie miała. Późno, bo
późno, ale dotarło do niej, że z ustawiania czyjegoś życia
wychodzi tylko płacz i zgryzota, a pieniądze dziś są, a jutro cię
licytują.
Hazan - nosiła workowate dresy i był z niej bardzo ładny
chłopiec. Zadawanie się z rodziną wariatów (czyt. z Egemenami)
miało co najmniej jeden plus - wylaszczyła się dziewczyna przy
nich. Najpierw zakręcił jej w głowie jeden taki kędzierzawy
(czyt. Sinan), ale potem zaczęły jej spadać klapki z oczu, a jak
ostatnia spadła z hukiem na ziemię, to się okazało, że
dziewczyna aż się trzęsie na widok jego gburowatego brata
(czyt. Yağız). No i w sumie trzy czwarte drugiego sezonu to
jej rozkminianie, że jednak woli tego drugiego.
Ece - naiwne dziewczę w ciąży wyszło za mąż za świeżo
owdowiałego Hazıma. Mało tego, Ece przez chwilę sama została
wdową, ale Hazım Bey postanowił powstać z grobu, pewnie na
widok tego rodzinnego pierdolnika, który rozpętał się już w
trakcie pogrzebu. Ale wracając do Ece, to oprócz tego, iż nosiła
ciążę ze trzynaście miesięcy, to wydoroślała i, co
najważniejsze, nie postradała rozumu, mieszkając w rezydencji
Egemenów, a tam o to nietrudno.
Sinan - z początku był po prostu czarującym playboyem, który
żył z dojenia swojego ojca z kasy oraz słynął z epickich melanży
i licznych romansów. Przez dłuższy czas był normalnym gościem,
niedojrzałym wprawdzie i lekko podchodzącym do życia, ale w
gruncie rzeczy czasem wydawał się nawet sympatyczny. Można było
nawet pomyśleć, że zaczyna dojrzewać i ogarniać się życiowo,
ale jednak nie. Tak jak był nieszkodliwy, tak podrażniona męska
duma wyzwoliła w nim pokłady nagromadzonego gniewu, który zaczął
nim kierować i pchać ku wydumanej zemście. Scenarzystka zrobiła z
niego opętanego nienawiścią i żądzą zemsty psychola, który na
dodatek jest głupi jak but.
Yağız - najpierw wyglądał i zachowywał się jak stereotypowy
niesympatyczny urzędnik, co nie zwiastowało nic ekscytującego. A
tu niespodzianka, bo szybko wyrósł na głównego konkurenta Sinana.
Od patrzenia na niego dostałam lwiej zmarszczki - tyle razy
marszczył brwi, że aż mnie to bolało. Albo im bardziej on te brwi
do wewnątrz, to ja na zewnątrz. Powodów do marszczenia brwi, tak
jak i do łez oraz robienia miny, jakby miał się zaraz
zrzygać, Yağız miał bez liku. Mało który facet miał w
tureckich serialach aż tak bardzo przejebane. I pomyśleć, że
takim był na początku chłodnym i zdystansowanym mistrzem ciętej
riposty, ale era kpiącego i wywracającego oczami Yağıza
skończyła się.
Hazım Bey - nie raz zaliczał zgon, dosłownie. Trudno go
zrozumieć, trudno i potępić. Najbardziej kochał swoje młodsze
dzieci i tym zrobił im największą krzywdę. Cokolwiek zrobił
Sinuś czy Selin, wyraził co najwyżej zaniepokojenie, jak ONZ, a
oni robili, co chcieli. Wychował sobie dwoje egocentryków, Gökhan
niech se sam radzi, a Yağız najlepiej nadaje się do
sprzątania brudu po Sinanie. Hazım, jak i Fazilet, chciał
szczęścia swoich dzieci, tyle że robił wszystko w koślawy
sposób.
Gökhan - z początku nieco pipowaty, ale na sam koniec muszę
rzec, iż był to najbardziej opanowany, łagodny i zrównoważony
członek rodziny Egemenów. Fajnie, że udało mu się poukładać
wszystko z Rudą i finalnie chłop dostał trochę świętego
spokoju.
Yasemin - do Rudej nic nie mam. Niby kręciła intrygi, ale w
sumie trochę się jej nie dziwię. Musiała żyć pod jednym dachem
z rodziną męża, która okazywała jej jawną niechęć, a
niektórzy wręcz stale jej dokuczali, bo była niewystarczająco
wysublimowana, jak na tak szlachetny ród. Cieszę się, że nie
umarła w finale.
Selin - w jej przypadku nic się nie zmieniło w ciągu tych
pięćdziesięciu odcinków - była rozhisteryzowaną, skupioną na
sobie niedojrzałą smarkulą i tak pozostało do końca. Zdziwił ją
fakt, że świat nie kręci się wokół niej. Nie mogła sobie z tym
poradzić i palnęła sobie w łeb.
Yasin - pogubił się chłopaczyna między Ece a wariatką Selin.
Ta druga owinęła go sobie wokół palca, a on, naiwny i głupi,
sobie na to pozwolił.
Nil - dość późno, ale w odpowiednim momencie uznała, że
Sinana najlepiej olać zimnym moczem, co też finalnie uczyniła,
wyrzucając go za drzwi po dramie stulecia.
+ Kerime - wariatka i morderczyni, której dziecko kupił kiedyś
Hazim. Chciała odnowić kontakt z oddanym przed laty potomkiem, co
starał się jej utrudnić stary Egemen. Kerime do samego końca
miała schizę, że to Sinan jest jej syneczkiem, a tu taki szok, bo
okazał się nim być Yağız, którego kiedyś omal nie
zakopała żywcem. Wyświadczyła nam tę przysługę, że się
powiesiła.
Farah - jakaś kumpela Yağıza z Ameryki, dzięki której
mieliśmy się wszyscy przekonać, że on w ogóle ten
teges, choć to tylko jedna wielka blaga. Sprowadził ją
sobie w charakterze przykrywki, ale przykrywka pod wpływem
kotłującego się w garze wrzątku czasem podskakuje, czyli mówiąc
po ludzku, to nie do końca tak, że ona nic od niego nie chciała.
Wepchnęła się do Hazan jako współlokatorka na krzywy ryj.
Granice absurdu
Fazilet Hanım ve Kızları miał zadatki na poważny
serial obyczajowy, niestety jednak nie udało się uciec przed tym,
co dopada właściwie każdą tego typu produkcję, mianowicie
kompletnie absurdalne sceny. Gdybym miała wymienić wszystkie, to
musiałabym o nich pisać przez tydzień, a nie mam na to
wystarczająco dużo czasu, dlatego wybrałam swoje ulubiene.
Bawcie się dobrze, jako i ja się bawiłam.
Hazan zraniła Yağıza nożem do masła w policzek. Tak
sądzę, że to był nóż do masła, bo miał taki obły kształt.
Dobrze, że nie miała wtedy pod ręką noża do chleba, bo z takim
impetem ucięłaby mu pół twarzy, a tylko lekko go drasnęła, ale
i tak parę kropli krwi poleciało. Jeśli kiedykolwiek wydawało wam
się, że nóż do masła nie jest zbyt groźną bronią, to
uświadamiam wam, że niekoniecznie. Jak się ma dobry zamach, to
można komuś rozciąć polika do samych zębów. I to się nazywa
mocny wstęp do trwającej pięćdziesiąt odcinków dramatycznej
epopei o tej dwójce. To jedna z tych scen, które teoretycznie miały
być arcydramatyczne, wiecie - najpierw to sto dolarów, potem
szarpanina, a na koniec nóż, ale mnie to doprowadza do łez ze
śmiechu. Poza tym Yağız wyglądał
wtedy dużo gorzej, jak jakiś chamski niedogolony urzędas. Potem
chodził z tą blizną jak, nie przymierzając, młody Al Pacino.
Saliha spierdoliła się ze schodów. Spadanie ze
schodów śmieszy dopóty, dopóki samemu się z tych schodów nie
spadnie. Ja spadłam ze schodów w wieku czterech lat, co skończyło
się na szczęście tylko guzem i nożem do krojenia tortu
przyłożonym do czoła. W przypadku gosposi Egemenów finał był
trochę gorszy. Samo spadanie - spektakularne. I to jeszcze w slow
motion. Chyba zatrudnili do tego kaskaderkę.
Hazım powstał z grobu. Ten serial właśnie
zaczął pachnieć Modą na Sukces. Wszyscy myśleli, że
Hazım już rozkłada się w grobie, a tu nagle przyjemną jak zawsze
konwersację w salonie przerywa jego niespodziewane pojawienie się.
Cała rodzina - buzia w ciup. Ale ich zrobił w bambuko. Chociaż
mógł ich jeszcze trochę przetrzymać i pojawić się po kilku
latach, jako mąż arabskiej księżniczki.
Yasemin pocięła nożem do tapet portret Egemenów.
Nie pamiętam, w jakich okolicznościach ten obraz w ogóle trafił
na dzikie wysypisko, ale kit z tym. Po prostu tam leżał, zagrzebany
w stercie śmieci, a Yasemin, z niebywałą satysfakcją, pocięła
podobizny swojego teścia, teściowej i szwagrostwo. Z jednym się z
nią zgodzę: ten obraz to naprawdę paskudny bazgroł. No tylko
popatrzcie, jak oni na nim wyglądają. Hazım - odmłodzony
latino lover 50+. Gökhan i Yağız - jak dwa stare
pryki, Gökhan dodatkowo z botoksem w ustach. Selin, Sinan i
Sevinç już bardziej podobni do siebie, ale z ich oczami coś jest
nie tak. W każdym razie Yasemin zezłościła się, że nie została
uwzględniona w portrecie rodzinnym. Dziewczyno, nie ma czego
żałować. Jak pokazało życie, rodzina Egemenów też rozdarła
się i skończyła na śmietniku.
Screen z jednego z odcinków, oficjalny kanał serialu na YouTube |
A to już grafika z cyklu nie mogłam się powstrzymać.
Maleńki kolaż... |
Yağız prosto spod prysznica. Hazan przeżyła niezły szok, zastając Yağıza nie dość, że niekompletnie ubranego, to jeszcze w towarzystwie kobiety. Jej mina wskazuje natychmiastowe oszacowanie prawdopodobieństwa wcześniejszego seksu na 9:1. Myśmy też przeżyli duży szok przed ekranami - pierwszy raz w tym serialu widzieliśmy koło niego jakąkolwiek kobietę. Moja mina jak poniżej.
Któż się nie ugnie przed miażdżącym wzrokiem pani Fazilet? |
No dobra, to wszystko było ukartowane, ale przecież Hazia o tym nie wiedziała. Najpierw wyszły nogi, potem cała reszta Farah, a w tle najbardziej wzniosły kawałek ze ścieżki dźwiękowej, jaki tam mają. A tak poza tym to chciałem być marynarzem. Chciałem mieć tatuażeeeeee. Zgadnijcie, do czego teraz piję ;)
Sinan zjebał się ze skały. Po tym, jak
dowiedział się, że jego dziewczyna tak jakby woli jego brata,
ruszył w całonocny alkoholowy rajd, wypijając w sumie jakieś trzy
litry whisky. Jak on w ogóle mógł prowadzić samochód w takim
stanie? Odpowiem śpiewająco: jak do tego doszło, nie wiem...
W każdym razie dotarł na urwisko, tam dalej pił. A na sam koniec
dostał zwidów, ukazała mu się Hazan, którą chciał przejechać,
ale zamiast tego utknął gdzieś między skałami. Auto bujało się
w te i nazad, a jemu się wydawało, że może się z tego wyratuje
na wstecznym. Rozumiem te emocje. Ja ostatnio wpakowałam się
samochodem w pole, bo przyszło mi się mijać z sąsiadką na mojej
ultra wąskiej drodze. Łatwo nie było, ale wyjechałam na
wstecznym. Sinan niestety nie. Spadł i rozbił sobie głowę, ale,
co najciekawsze, nic poważnego mu się nie stało. Niby w szpitalu
było zagrożenie życia, ale ani żadnych złamań, ani utraty
czucia w nogach, ani żadnego trwałego kalectwa. Jedynie udawany
zanik pamięci i kołnierz ortopedyczny, chyba tylko dla picu.
Yağız rozpierdolił pancerną szybę krzesłem
ogrodowym. Nic dodać, nic ująć. Kapitan Ameryka to przy
nim gówno. Yağız zawsze był na właściwym miejscu, o
właściwej porze i miał moc ratowania Hazan z dosłownie każdej
opresji. Raz wyciągnął ją z grobu, a tym razem pojechał na
interwencję, kiedy Sinan, wtedy już w swej najgorszej odsłonie,
zabrał ją gdzieś, nie wiadomo gdzie. Yağız jak nie mógł
wejść drzwiami, to spróbował oknem, no i właśnie użył swojej
nadmocy i rozbił szybę (kuloodporną) pierwszą lepszą rzeczą,
którą miał pod ręką. Biere go do swojej drużyny jak będzie
apokalipsa zombie.
Drama stulecia, czyli Sinan Egemen Show
Głównym dylematem moralnym w tym serialu jest tragiczny wybór
między miłością damsko-męską a więzami rodzinnymi. Abstrahując
od kuriozalnych zdarzeń, jakie miały miejsce, to sam dylemat został
przedstawiony w naprawdę frapujący, zmuszający do zastanowienia
się nad nim sposób. Co jest ważniejsze? Z czego zrezygnować, żeby
nie wyjść na świnię? Jak kulturalnie załatwić sprawę? I jak
się z tym pogodzić? Najśmieszniejsze jest to, że piszę ten
referat z perspektywy kogoś, kogo życie rodzinne jest tak samo
kiepskie, jak życie uczuciowe. Jest to zatem idealny punkt wyjścia
dla elaboratu z cyklu nie znam się, to się wypowiem.
Zacznijmy od tego, że oglądając ten serial można odnieść
wrażenie, iż najgorszym przestępstwem, jakie człowiek może
popełnić w swoim życiu, jest zakochanie się. No, kurwa, nie ma
gorszej rzeczy na tym świecie. Do zaakceptowania są próby
podpalenia kapci zabójstwa, szantaż, porwanie,
udawanie chorób, ciągłe dokuczanie komuś, kłamstwa ciągnięte
latami, ale jak raz człowiek poczuł coś, co jest właściwie
niezależne od jego woli, to nagle mamy wielką zbrodnię. Jest taki
jeden radykalny obóz, któremu się wydaje, że już samo uczucie,
siedzące po cichutku w duszy człowieka, jest ogromną zdradą. Otóż
nie, nie jest. Nad uczuciami nie da się zapanować. Są tacy, co
próbują, ale to się po prostu pojawia, czy się chce, czy nie.
Generalnie miłość jest głupia, bo nie wybiera spośród ludzi,
których wolno komuś kochać, tylko łapie, kogo chce. Człowiek,
choćby się zaparł, nie zapanuje nad tym. A biedny Yağız
długo się zapierał i wypierał. O wszystkim powiedział tylko
swojej matce w grobie (bo ona już nic nikomu nie wygada), a sam
udawał głupiego, godził Hazan i Sinana, wziął sobie pannę na
przykrywkę i się męczył chłopaczyna tyle czasu, z nosem na
kwintę błąkając się po ulicach Stambułu (cóż za poetyckie
zdanie, jestem pod wrażeniem swojego talentu). Ogromna zdrada, co
nie? Jak on w ogóle śmiał coś poczuć, przecież on jest
cyborgiem, zaprogramowanym na bycie idealnym, niepopełniającym
błędów i bez prawa do uczuć.
Sinana też trzeba zrozumieć. On już dawno czuł pismo nosem, że
oni coś tak podejrzanie często się przytulają i płaczą razem, a
on stał z boku. Trzeba powiedzieć, że był on świadkiem rzeczy
silniejszych od ludzkiej woli, co go wkurzało, no bo wyobraźcie
sobie, że (zwrócę się teraz do pań, bo jest ich tu większość)
wasza siostra ciągle zadaje się z waszym chłopakiem. Kaman, raczej
nie byłybyście tym zachwycone. Tak i Sinanowi się to nie podobało.
Ale ten medal ma jeszcze jedną stronę: cały ten jego związek
z Hazan opierał się głównie na jej oczekiwaniach i marzeniach,
niż na rzeczywistych uczuciach. Zaszumiało jej najpierw w głowie,
bo on był taki ładny i epatował tanim seksapilem prosto z siłowni,
a kobiety to lubią. To taki typ, którego uwielbiają nastolatki,
które jeszcze nie doszły do tego momentu w życiu, w którym
stwierdza się, że garnitur jest bardziej sexy od dresu. Wydawało
się przez moment, że Sinan zaczyna dorośleć i robił się z niego
w miarę porządny typ, ale jego egocentryzm i mało dojrzałe
postępowanie okazały się silniejsze. Dla niego Hazan była rzeczą.
W dupie z uczuciami, ważne, że ona była jego własnością, a jak
poczuł zagrożenie, że ktoś mu chce zabrać maskotkę, to zaczął
dramatyzować.
Sinan był pierwszy, to fakt, ale Hazan to nie kawałek ciasta,
które można sobie zaklepać przez zaznaczenie własną śliną.
Biorąc pod uwagę to, że bardzo dobrze bawił się w tym czasie z
Nil, to po męsku mógł odpuścić. Obrazić się, nie odzywać do
nich choćby i do końca życia, ale żeby wymyślić taki plan
kompromitacji własnego brata, to już naprawdę trzeba być szują.
Rozumu i godności człowieka to on nie miał za grosz. Tak
go zamroczyło, że nie wziął pod uwagę tego, że rozpierdoli tą
akcją całą rodzinę, firmę doprowadzi do ostatecznej ruiny i sam
się skompromituje.
Gdyby Sinan chciał to załatwić jak mężczyzna, to umówiłby
się z Yağızem na solo. Daliby sobie po pysku, nawrzucali
sobie od chujów, potem nie odzywaliby się jeden do drugiego i
szlus. Ale Sinan musiał zorganizować przedstawienie i to była
najgorsza, a zarazem najlepsza scena w całym serialu, a Çağlar
Ertuğrul był w niej niesamowity, aż ciarki przechodzą (w ogóle
dwa ostatnie odcinki to w jego wykonaniu prawdziwy popis, chociaż
tryumfalny wyraz twarzy Alpa Navruza też był niezły). To było po
prostu straszne. Poniżenie w skali, którą trudno sobie wyobrazić.
Mnie już od dawna było go żal, ale po tym na serio się
zasmuciłam, aż mnie śmieszki na moment opuściły. Będąc na
przyjęciu, wśród masy obcych ludzi, dowiedzieć się o tym, że
tak naprawdę nie jest się synem swojego ojca i bratem swojego
rodzeństwa, a całe twoje życie to jeden wielki fałsz... A chwilę
potem poznać swoją prawdziwą matkę, która próbowała cię
zakopać żywcem. OHA! Ale to jest popierdolone. W jednej
chwili Yağız stracił dosłownie wszystko i wyglądał, jakby
wpadł w czarną dziurę. Mój współczuciometr właśnie wyjebał
poza skalę. Gdyby po czymś takim dowalili złe zakończenie całego
serialu, czyli dali Yağızowi jeszcze jednego życiowego
plaskacza, to byłoby mi z tym finałem bardzo źle.
Na szczęście jednak każdy dostał to, na co zasłużył.
Najgorszy los spotkał naszego kruzowatego mściciela. Scenarzystka
mnie zaskoczyła tym, że aż tak poniżyła Sinana, czyniąc z niego
bezdomnego rybaka i łachmytę, który śpi na łódce, i którego
jedynym przyjacielem jest pies. Sorry, ale parsknęłam śmiechem,
jak go zobaczyłam w takim stanie. Takiego końca życzyłabym wielu
gorszym serialowym debilom i złym ludziom, którym udawało się
uniknąć kary za swoje postępki. Z kolei święty Yağız,
patron cierpiętników z miłości, wyciągający rękę do brata, to
już była lekka przesada, ale z drugiej strony należała mu się
rehabilitacja za to ciągłe bycie popychadłem. Dlatego finał
serialu mnie satysfakcjonuje. Już się obawiałam, że będzie jak w
Kara Sevda, a ja będę mieć zryty beret przez najbliższe
dni. Dobrze, że Yağız nie umarł, a to, że pozwolili mu się
na koniec uśmiechnąć, to już w ogóle szczyt moich oczekiwań
względem happy endu.
Reasumując, kto był gorszym bratem? Obaj wbili sobie noże w
plecy. Yağız trafił Sinana w serce, jednak Sinan nie tylko
przebił Yağıza tym nożem na wylot, ale go dosłownie
wypatroszył. Swoją zemstą zachował się zdecydowanie nie po
chrześcijańsku, po muzułmańsku zresztą też nie bardzo.
I to już koniec mojego wywodu. Chciałam jeszcze zahaczyć kilka
innych tematów, ale już mi się nie chce ich rozwijać, bo i tak po
raz kolejny rozpisałam się jak nienormalna. Dziękuję za
cierpliwość, z jaką znosiliście moje faziletowe posty na
FB oraz za like'i i komentarze pod nimi. Pozdrawiam
ekipę Zakątka Tureckich Seriali, dzięki której mogłam zrozumieć
jazgot Fazilet oraz grupę Hazan & Yağız Polish Fans, do
której dołączyłam późno, ale dowiedziałam się tam tylu
rzeczy, że łohoho, nawet tych, których nie musiałam wiedzieć, no
i przeczytałam dobrą poezję ;) Przy okazji może mnie
oświecicie, o co chodzi z tą Marią Mercedes. Że niby samochód
Jaza miał tak na imię? Pytam poważnie. Jakby co, to mój laptop ma
na imię Zenon. Możecie nas shipować. Oficjalny hashtag to
#ZenWiś.
Uśmiałam się na tekście o zaznaczaniu chleba śliną, skądś to znam ;)
OdpowiedzUsuńCiut za mało erotyki jest dla mnie w tureckich serialach, jakoś kłuci mi się ze światopoglądem. Jak dwoje ludzi, którzy podobno pałają taką miłością, że im mózgi parują prawie się nie dotyka i całują co najwyżej w policzek? Rozumiem różnice kulturowe i nie oczekuję drugiego Graya...
Czasem ta powściągliwość jest fajna, a czasem mocno zaburza jakikolwiek realizm wspólnych scen. Cóż, można sobie tylko pogadać, bo stacje raczej nie będą ryzykować w imię przyjemności mniej konserwatywnej części widowni ;)
Usuń" Daliby sobie po pysku, nawrzucali sobie od chujów, potem nie odzywaliby się jeden do drugiego i szlus"... uśmiałam się do łeż. Jesteś świetna :)
OdpowiedzUsuń