Afili Aşk - Nieznośna miłość
Sezon wakacyjny rządzi się swoimi prawami. Wiecie dobrze, że latem można się po tureckiej telewizji spodziewać głównie komedii romantycznych i innych produkcji lżejszego kalibru, chociaż oczywiście pojawiają się i produkcje cięższe gatunkowo. Ja jednak wolę się na razie nie dołować smętami, dlatego ochoczo zabieram się za komediowe nowości lata 2019. W kolejności alfabetycznej wybór padł na Afili Aşk, prosto z ramówki KanalD. No i skisłam już na samym początku, jako ten ogór małosolny. Szczegóły poniżej.
Wszystkie dotychczasowe, czyli aż 3
Ayşe - dobra i serdeczna dziewczyna, krawcowa w firmie Muhsina
Kerem - znany playboy, mistrz w odpinaniu guzików, rozsuwaniu suwaków i rozpinaniu haftek u staników
Muhsin - ojciec Kerema, ma dość wybryków młodszego syna
Yelda - matka Kerema, synuś jest jej oczkiem w głowie
Samet - brat Kerema, typowy "zawsze na drugim planie" w rodzinie, czasem nie ogarnia
Hülya - żona Sameta, ogarnia podwójnie - za siebie i za Sameta
Rıza - bardzo porywczy brat Ayşe, który po śmierci ich ojca przyjął na siebie rolę głowy rodziny i trochę mu z tego powodu odbija, chodzący dowód na to, że człowiek pochodzi od małpy
Erkut - drugi brat Ayşe, moczymorda i abnegat, gdyby nie Sabri, to byłby najgorszym patafianem na osiedlu
Melahat - matka rodzeństwa Özkayalı, wdowa
Nazmiye - żona Rızy, wścibska i zarozumiała
Buse - córeczka Nazmiye i Rızy
Gonca - przyjaciółka Ayşe
Berk - chłopak Ayşe
Sabri - osiedlowy przygłup, syn właściciela sklepu meblowego, psychowielbiciel Ayşe
Nermin i Kadir - rodzice Sabriego
Volkan - najlepszy fąfel Kerema, z twarzy przypomina tego policjanta z Taxi
Ceyda - współpracownica Kerema z firmy Muhsina, matka Kerema widziałaby ją w charakterze swojej synowej
Serial zaczyna się w taki sposób, w jaki przeważnie zaczynają się tureckie komedie romantyczne. Mianowicie jest sobie zwykła, przeciętna dziewczyna, która wraz ze swoją zwykłą, przeciętną turecką rodziną mieszka w zwykłym, przeciętnym domu, znajdującym się w zwykłej, przeciętnej dzielnicy Stambułu. Na dzień dobry Erkut - brat naszej głównej bohaterki, występujący w podkoszulce żonobijce, czepia się Ayşe, że ta włożyła przylegające do ciała jeansy (normalne długie jeansy, takie w typie rurek, bez żadnych dziur na kolanach, przetarć, łańcuchów, naszywek, po prostu zwyczajne wygodne spodnie, sama takie noszę i wierzcie mi, że nie sieję zgorszenia w miejscu pracy). Następuje komisyjna obserwacja tegoż jakże niestosownego stroju, po której drugi z braci - Rıza - dosłownie wymusza na siostrze zmianę spodni na obszerną spódnicę.
Potem przenosimy się do typowej dla tego typu produkcji rezydencji, w której mieszka nasz piękny paniczyk i druga połowa duetu protagonistów - Kerem. Kerem jest oczywiście próżnym lekkoduchem i bawidamkiem, który przysparza swemu ojcu siwych włosów. Podczas wystawnego śniadania na tarasie Muhsin Bey widzi swojego syna w gazecie zamiast przy stole. Tym samym po raz kolejny mamy do czynienia z synem bogatego biznesmena, który z niewiadomych powodów jest obiektem zainteresowania mediów plotkarskich. Tymczasem sam Kerem, po ewidentnie upojnej nocy, budzi się na ostrym kacu, w nieswoim łóżku, obok jakiejś laski, która zeszłego wieczora chyba wydawała mu się ładniejsza, niż teraz na trzeźwo.
Wróćmy jednak do biedniejszej dzielnicy. Ayşe ma tu takiego jednego adoratora, który jest, rzecz jasna, lokalnym gamoniem, bo jakżeby inaczej - na osiedlu dla przeciętnych ludzi trudno o księcia z bajki. To jakbyście szukali konia czystej krwi arabskiej w stadninie kucyków. No i ten Sabri zawraca jej stale gitarę, zakochał się nieszczęśnik, pewnie chciałby jakiejś konsumpcji, ale ona ani myśli z nim być, więc daje mu kosza i zapewnia, że kocha już innego.
Chwilę potem przenosimy się do firmy Muhsina. Jest to, jak się domyślacie, typowa firma z takich seriali, czyli że to nie masarnia, ani nie dom pogrzebowy, tylko przedsiębiorstwo z branży tekstylnej. Ma być trendy, kolorowo i światowo. Przestrzeń to biurowiec połączony z salą zabaw z przedszkola. Świątynia udawanego luzu, w której pracownicy są z pozoru szczęśliwi i weseli, pracując w miejscu tak przestronnym i przyjaznym kreatywności, a w środku są już pewnie martwi i zjadają policzki od wewnątrz ze stresu, bo nie wytrzymują presji. Mamy tu też takiego krejzola z wytatuowaną ręką, Volkana, który okazuje się być najlepszym kumplem Kerema.
Do firmy przyszła jakaś dziennikarka, żeby zrobić materiał o rodzinnym interesie Muhsina i jego synów. Tyle że Kerem wciąż nie dotarł do pracy, a miał przecież opowiedzieć o swoim nowym projekcie. Muhsin Bey już się gotuje, idzie do Volkana, by ten sprowadził kolegę do firmy i to natychmiast. A Kerem w tym czasie próbuje wymknąć się kochance z chaty, co finalnie mu się udaje, choć facet nie do końca pozostał niezauważony, czego kontynuację zobaczymy już niebawem.
Trochę z potrzeby ukrycia faktu, że Kerem nie zjawił się w firmie, Muhsin improwizuje i zarządza wycieczkę do szwalni, w której szyje się ubrania ich firmy. Stary liczy na to, że jego młodszy syn tam dotrze i będzie można zrealizować ten materiał do telewizji (czy tam do prasy, już nie pamiętam). Szwalnia to również miejsce strategiczne w tym serialu, bowiem to właśnie tu siedzi przy łuczniku Ayşe.
Wywiad trwa i na szczęście dla Muhsina do szwalni dociera Kerem. Dziennikarka zadaje mu bardzo profesjonalne pytania, czyli tiru riru o łączeniu życia osobistego z zawodowym, co jest aluzją do tego artykułu ze szmatławca, którego głównym bohaterem został Kerem dzisiejszego ranka, na co on jej pociska banialuki o tym, że prasa kłamie i takie tam. I w tym momencie do szwalni dociera jego kochanka, przed którą wcześniej zwiał. Zraniona kobieta robi mu, słusznie zresztą, kosmiczny przypał na cały zakład. Kerem, ty lepiej uważaj, żeby twoje drzwi nie wyglądały tak...
A cóż tam słychać u naszego gamonia? Sabri nie poddaje się i prosi ojca, żeby ten poszedł prosić o rękę Ayşe. Ojciec na to, że chyba zdurniał. No to Sabri markotnieje, a zaraz potem zzuwa laczki i próbuje wyskoczyć z balkonu.
Od afery z kochanką, która nawet wypłakiwała się samemu Muhsinowi, nie minęło wiele, a Kerem już zaczyna bajerować następną, tyle że tym razem obiektem bajery jest Ayşe, która uważa go za palanta i gość (póki co) nie robi na niej wrażenia. Przy okazji dowiadujemy się również, że dziewczyna jest córką przyjaciela Muhsina, z którym to Muhsin był w wojsku, w związku z czym ojciec Kerema nie życzy sobie, żeby jego syn ją zaczepiał.
Ayşe ma jakiegoś tam chłopaka. No może "chłopak" to jest zbyt wiele powiedziane, określenie "sympatia" lepiej by nam pasowało, albowiem dziewczyna nie daje mu się nawet złapać za rękę, bo się boi, że zaraz ktoś o tym doniesie jej porywczemu bratu. Ale już odwieźć się do pracy samochodem mu pozwala, a przecież też ktoś mógłby ich zobaczyć. No i widzi. Kerem stoi przed budynkiem i choć nikt nie prosił go o komentarz, bełkocze swoje obrzydliwe insynuacje.
No i zbliżamy się do punktu zapalnego. Sabriemu udaje się namówić ojca, żeby ten poprosił o rękę Ayşe. Mogłabym to teraz krok po kroku omawiać, ale już mi się szczerze mówiąc nie chce, bo minęła dopiero jakaś godzina pierwszego odcinka, a ten tekst ma już olbrzymie gabaryty. Sądziłam przez chwilę, że Rıza jest mądrzejszy, ale niestety się zawiodłam, a to przez tego cholernego Erkuta, który jest w tej rodzinie chyba najgorszym karakanem. Swoje paluszki w ślubnej dramie macza także żona Rızy, która już mi wygląda na małą wstrętną intrygantkę z gatunku osiedlowych idiotek. Wychodzi na to, że Rıza pozwala na oficjalne zaręczyny i każe Ayşe odejść z pracy.
Dziewczyna jest załamana. Rozmawia z tym swoim Berkiem, a on postanawia iść do swojego ojca, żeby tylko nie pozwolić na ślub ukochanej z Sabrim. Niestety ojciec oznajmia, że Berk chyba ocipiał z radości, no bo taka wspaniała rodzina: on dentysta, matka architekt, Berk student stomatologii, który ma przejąć gabinet po ojcu, a ten mu tu wyjeżdża z jakąś krawcową z bratem wariatem. Zatem niestety, ale ślubu nie będzie.
Ayşe po raz ostatni idzie do pracy i składa wymówienie, żegnając się również z Muhsinem, który od razu podejrzewa, że może mieć to coś wspólnego z jego młodszym synem, choć akurat tym razem nie ma racji.
Ach, zapomniałam o dość istotnym wydarzeniu. W międzyczasie ta laska, co ją Kerem przeleciał i zostawił, próbowała popełnić samobójstwo. No i Kerem z Volkanem do niej pojechali i zabrali ją do szpitala. Kerem już się obsrał ze strachu, ale dziewczynę udało się odratować.
No ale Wiśnia! Kiedy wreszcie Ayşe z Keremem ten teges? Poczekajcie jeszcze momencik.
Rozpacz Ayşe nic nie daje, Berk nie wykombinował nic. Kerem zaczyna czuć się winny temu, że Ayşe odeszła ze szwalni, więc wydzwania do niej, a gdy ona się rozłącza, to facet postanawia podjechać do niej pod dom. Ayşe tłumaczy mu jak krowie na rowie, że on nie ma z tym nic wspólnego, podczas gdy jej matka i bratowa, która jak na razie wkurwia mnie najbardziej z całego serialu, obserwują to wszystko z okna. No ale skupmy się na rzeczach ważniejszych.
Nie wiem, po kiego grzyba, ale Berk idzie do Goncy przedyskutować sprawę Ayşe. No i mamy jasność - fałszywa "przyjaciółka" Ayşe leci na Berka jak ćma do lampy i tak obraca kota ogonem, że to niby Berk jest tu ofiarą.
W końcu Sabri z rodzicami przychodzą na tzw. swaty. A Ayşe dalej nie gotowa, bo czeka na telefon od Berka. No i koniec końców dziewczyna ucieka przez okno i idzie do Goncy, a tam już leży na kanapie Berk z prawie gołą klatą. No i drama, kurwa, na całego się rozkręca.
Ayşe nie wie, cóż ze sobą począć w tak kiepskiej sytuacji, dlatego udaje się do... szwalni. No i tak się składa, że znudzony rodzinną kolacyjką Kerem też tam jedzie. Tam się spotykają, rozmawiają... i wszystko szlag trafia, bo pod szwalnię docierają wściekli bracia Ayşe i ich ziomki z osiedla z bejsbolami. Chwilę potem na miejsce podjeżdża również Muhsin Bey.
I tak oto docieramy do momentu, w którym Ayşe dosłownie wkopuje Kerema w ślub dla przykrywki. Zdesperowana dziewczyna oznajmia zebranemu pod szwalnią tłumowi, że od dawna się z Keremem kochają. Kerem traci przytomność. Muhsin zaraz będzie miał zawał. Rıza jak zawsze się wkurwia. Sabri wciąż nie może uwierzyć, że Ayşe widzi kogoś poza nim.
Dalej to już sami wiecie, rychło wnet są zaręczyny, a potem ślub, a Kerem i Ayşe muszą udawać, że ze sobą są. Kerem jeszcze się trochę rzuca, trochę próbuje się wymiksować z tego cyrku, ale tylko pogarsza swoją sytuację.
Jeśli ktoś nigdy w życiu nie widział tureckiego serialu z gatunku komedii romantycznej, to po obejrzeniu Afili Aşk będzie wiedział wszystko. Ten serial nawet nie udaje, że chce pokazać widzom coś nowego, tylko jedzie po utartej ścieżce i zahacza o dosłownie każdy wyświechtany motyw, a wręcz topos przypisany do gatunku. Przez to fabuła jest do bólu przewidywalna i trudno tu o cokolwiek, co mogłoby wywołać u mnie uczucie gryzącego jak metka kark zaciekawienia.
Ale tak naprawdę istota rzeczy tkwi nie w samym serialu, choć oczywiście jego twórcy mogli się bardziej wysilić (bo już nawet Erkenci Kuş w swoich pierwszych odcinkach to przy Afili Aşk fontanna kreatywności). Sęk w tym, że cały gatunek jest już tak wytarty i wymiędlony, że trudno o cokolwiek zaskakującego. I kiedy ma się styczność z turecką serialową komedią romantyczną po raz pierwszy, to rzeczywiście robi ona bardzo pozytywne wrażenie. Jednak po którejś z kolei produkcji, której fabuła opiera się na powielaniu dobrze znanych z poprzednich seriali schematów, niestety trudno o to, żeby widz domagający się czegoś więcej, niż zlepek prostych gagów, był w pełni usatysfakcjonowany seansem. Gdyby Afili Aşk był jednym z pierwszych tureckich seriali, jakie widziałam, to zapewne bawiłabym się fantastycznie, ale że widziałam sporo podobnych (i ciekawszych, nie oszukujmy się), to niestety zabawa jest słaba.
Zależy, co kogo śmieszy. Mnie na przykład śmieszy Świat według Kiepskich, choć znam takie kreatury, które nienawidzą tego polsatowskiego arcydzieła. Niektórych śmieszy ten blog, a niektórym pewnie wypala wzrok na widok tego, co ja tu wyczyniam. Tak samo niektórych z pewnością śmieszy i bawi Afili Aşk, a ja częściej czuję zażenowanie, aniżeli mam ochotę się roześmiać.
A co my tutaj mamy za humor? Ano trochę humoru sytuacyjnego, dość sporo humoru wynikającego z komizmu przerysowanych postaci. Ale najgorsze dla mnie są te toporne gagi, na widok których miałam ochotę zapuścić wąsa i powiedzieć: Halyna, pacz jakie jajca! Chcecie przykładów? Bardzo proszę, oto Top 3 gagów, od których miałam ciarki żenady.
Miejsce 3. Depresja Sabriego
Do tej sceny idealnie pasowałby słynny szlagier Radiohead - Creep. Bo gorszego creepa w tym serialu nie znajdziecie. A ta scena to jest po prostu koszmar. I te niskobudżetowe efekty (maski w kształcie wydrukowanej głowy Ayşe)... AAAAAAAA!
Tak w sumie to doszłam do wniosku, że żal mi zawsze tych serialowych idiotów, bo mają po prostu kosmicznego pecha w życiu. Zgodnie z filozofią komedii romantycznych, kobietom z niższych warstw społecznych wolno marzyć o rycerzu na białym koniu i zazwyczaj takiego dostają, podczas gdy mężczyźni z niższych warstw społecznych to ostatnie tłumoki, którym nawet spojrzeć nie wolno na "lepsze" dziewczyny i koniec końców muszą zadowolić się jakąś damską wersją siebie.
Ale z drugiej strony aż się wzdrygam na myśl, że taki Sabri mógłby przyjść do mnie się oświadczać. Na szczęście nie mam brata, który by mnie oddał w niepożądane ręce.
Miejsce 2. Bijatyka pod domem Ayşe
Rodzina Kerema i on sam zeszli się do domu rodzinnego Ayşe. Rodzinną atmosferę podgrzali do czerwoności Sabri, a potem Berk. Finalnie wszyscy zaczęli się ze sobą bić. Matka Kerema popija nervosol z butelki, a Hülya nagrywa zajście dla potomności.
Miejsce 1. Kerem i Volkan udają gejów
Oho, będzie grubo. Będą udawać gejów - pomyślałam, gdy zobaczyłam samą tylko miniaturkę tego klipu na YouTube, na długo zanim w ogóle obejrzałam odcinek. Wy tam tak na serio? To mogło śmieszyć w 2009, kiedy na TVNie leciała BrzydUla i był tam niejaki Pshemko, przerysowany do bólu ekscentryczny homo kreator mody. W Turcji był parę lat temu Koray o bliżej niezdefiniowanej orientacji, ale po pierwsze - wszyscy i tak się jej domyślali, a po drugie - to była kapitalnie wykreowana postać. Ale to tutaj to już są takie popłuczyny po Korayu i stereotyp tak mocno nieświeży, że już nawet w TVP nikt nie uznałby tego za śmieszne. Dla mnie osobiście jest to żart na poziomie wejścia na ukryte w liściach grabie i uderzenie się sztylem w głowę. Czułam się dokładnie jak Ferdek w odcinku Humor telewizyjny.
No i na deser ten efekt dźwiękowy, który kamufluje słowa niecenzuralne. Coś jakby klakson samochodu. I o ile ten efekt pojawia się w scenach, gdzie naprawdę można byłoby usłyszeć gdzieś klakson, to jest ok, ale kiedy ktoś przeklnie w budynku i też nagle słychać ten cholerny klakson, to tym razem jest on kompletnie od czapy. Jeśli nie możecie przeklinać w tv, to po prostu tego nie róbcie.
To niebywałe, z jaką nonszalancją porusza się tu kwestie tak poważne, jak chociażby próba samobójcza. Dziewczyna, którą wykorzystał Kerem (no tak to należy nazwać po imieniu) okazała się na tyle wrażliwa, że postanowiła ze sobą skończyć, w najlepszym wypadku zwrócić tym na siebie jego uwagę, no bo w końcu odezwała się, zanim straciła przytomność. Tak czy inaczej, cała akcja z odnalezieniem nieprzytomnej kobiety i przewiezieniem jej do szpitala została przedstawiona dosłownie jako komediowa wstawka z zabawną muzyczką w tle. Serio, mogliście to sobie darować. Trzeba było od razu puścić soundtrack z Benny'ego Hilla.
To byłby świetny serial, gdyby jego twórcy dokręcili w niektórych momentach śrubę, pozbyli się wszystkich melodramatycznych akcentów i postawili na pastisz gatunku. Wtedy wszystkie te głupawe wątki z Sabrim i teatralność w zachowaniu Kerema idealnie wpasowywały się w konwencję, przy okazji dając widzom coś naprawdę nowego. Niestety jednak Afili Aşk to kolejna typowa komedia romantyczna z mnóstwem zapychaczy i dramatami, które pewnie będą się mnożyć wraz z kolejnymi odcinkami, bo przecież widać ambicje na bycie widowiskiem wieloodcinkowym. Czyli dobrze wiemy, jak to się wszystko skończy, pytanie tylko: kiedy i po jakich perturbacjach?
Najgorzej przebrnąć przez pierwszą połowę pierwszego odcinka. Wtedy twórcy Afili Aşk najmocniej walą nas łopatą w łeb, a potem już albo się przyzwyczajamy, albo po prostu jest nieco lepiej. Nie wszystko w fabule dobrze się ze sobą klei. Główny wątek wypada nawet nieźle, ale to zasługa bardzo słabego tła w postaci powierzchownie nakreślonych wątków pobocznych. Bohaterom z dalszego planu brakuje głębi. Najgorszy jak dla mnie jest wątek Berka i zadaję sobie pytanie, po cholerę było go wprowadzać do fabuły. Relacja Ayşe + Berk jest kompletnie pozbawiona chemii i naprawdę trudno uwierzyć w to, że ona naprawdę coś tam do niego czuła. Jeśli już mieliśmy dostać jakiś związek poprzedzający absurdalne małżeństwo głównych bohaterów, to niechby to było choć odrobinę wiarygodne, żeby ten widz widział jakąś realną rywalizację, czy odczuł dramat, który popchnął Ayşe do kłamstwa, od którego zaczyna się jej "cudowne" życie w fałszu. Tymczasem to jest takie chłodne, a Berk to największe drewno całego serialu.
Tak naprawdę cenię sobie grę aktorską tylko dwóch osób z obsady. Burcu Özberk w roli Ayşe wypada bardzo dobrze. Jest naturalna zarówno w scenach czysto komediowych, jak i tych poważniejszych. A najlepszy występ zalicza Taner Rumeli a.k.a Turecki Wąsacz, który jest rewelacyjny jako Rıza, i choć niemiłosiernie wkurwia mnie jego postać, to jako kreacja aktorska jest to jeden z najmocniejszych elementów Afili Aşk.
Największy zgrzyt mam w przypadku Çağlara Ertuğrula. Wszędzie tam, gdzie Kerem pajacuje i robi z siebie kretyna aktor wydaje mi się tak sztuczny, że nie mogę na niego patrzeć i żałuję, że nie ma lektora, bo z chęcią przeniosłabym wzrok na inną kartę w przeglądarce, ale że chciałabym też rozumieć dialogi, no to niestety jestem zmuszona mocno wbijać wzrok w napisy. Ale już w scenach, kiedy Kerem ma przebłyski człowieczeństwa i zachowuje się normalnie, jak w jednej z ostatnich scen pierwszego odcinka, gdy rozmawia z Ayşe, od razu zyskuje na wiarygodności. Podoba mi się również to, że między protagonistami iskrzy, przez co przynajmniej główny wątek można nazwać całkiem udanym.
Trudno też winić aktora za to, że ktoś napisał mu taką, a nie inną postać. Kerema najprościej podsumować mówiąc, że to tak jakby Yağız zamienił się z Sinanem na rozumy. Jest nam przedstawiany w tak łopatologiczny sposób, że aż boli. Mamy wzrok, umiemy określić na jego podstawie to, czy ktoś jest atrakcyjny, czy nie. Nawet jak nam się ktoś nie podoba do tego stopnia, żeby się jarać na jego widok jak kominy na Orlenie, to i tak jesteśmy w stanie stwierdzić, również dzięki znajomości schematu rządzącego komediami romantycznymi, że główny bohater jest przystojny. Ale nie, twórcy Afili Aşk co chwila muszą nam o tym przypominać, żebyśmy nie zapomnieli, jak bardzo Kerem działa na każdą kobitę w rejonie. W każdym razie, mam nadzieję, że kiedyś Kerem zmądrzeje, a wtedy Çağlar Ertuğrul będzie mógł go grać na swoim optymalnym poziomie.
Przejdźmy wreszcie do oceny ogólnej tego "dzieła". Ponieważ mamy sezon letni, a serialowe nowości dopiero się rozkręcają, nie będzie poziomkowej skali, ale ocena wyrażona w warzywach sezonowych. Przyznaję zatem 2 strąki fasolki szparagowej i 1 strączek groszku cukrowego, co daje łączną liczbę 3 strąków na 6 możliwych. Pierwszy odcinek mnie umordował, ale potem już jest coraz lepiej. Jeszcze nie wiem, czy będzie mi się chciało oglądać dalej, ale jeśli tak, to na pewno się o tym dowiecie. Dziękuję, że dotrwaliście do końca wywodu :)
(...) żyje na tym świecie tylko garstka mężczyzn,
których chciałabym poślubić i istnieje doprawdy nikła szansa,
że zdołam któregoś z nich poznać.
A nawet jeśli moje drogi z którymś z nich się skrzyżują,
to wielce prawdopodobne jest, że nie będzie kawalerem,
albo że nie przypadnę mu do gustu.
Anne Brontë, Lokatorka Wildfell Hall
których chciałabym poślubić i istnieje doprawdy nikła szansa,
że zdołam któregoś z nich poznać.
A nawet jeśli moje drogi z którymś z nich się skrzyżują,
to wielce prawdopodobne jest, że nie będzie kawalerem,
albo że nie przypadnę mu do gustu.
Anne Brontë, Lokatorka Wildfell Hall
Obejrzanych odcinków
Wszystkie dotychczasowe, czyli aż 3
Dramatis personae
Ayşe - dobra i serdeczna dziewczyna, krawcowa w firmie Muhsina
Kerem - znany playboy, mistrz w odpinaniu guzików, rozsuwaniu suwaków i rozpinaniu haftek u staników
Muhsin - ojciec Kerema, ma dość wybryków młodszego syna
Yelda - matka Kerema, synuś jest jej oczkiem w głowie
Samet - brat Kerema, typowy "zawsze na drugim planie" w rodzinie, czasem nie ogarnia
Hülya - żona Sameta, ogarnia podwójnie - za siebie i za Sameta
Rıza - bardzo porywczy brat Ayşe, który po śmierci ich ojca przyjął na siebie rolę głowy rodziny i trochę mu z tego powodu odbija, chodzący dowód na to, że człowiek pochodzi od małpy
Erkut - drugi brat Ayşe, moczymorda i abnegat, gdyby nie Sabri, to byłby najgorszym patafianem na osiedlu
Melahat - matka rodzeństwa Özkayalı, wdowa
Nazmiye - żona Rızy, wścibska i zarozumiała
Buse - córeczka Nazmiye i Rızy
Gonca - przyjaciółka Ayşe
Berk - chłopak Ayşe
Sabri - osiedlowy przygłup, syn właściciela sklepu meblowego, psychowielbiciel Ayşe
Nermin i Kadir - rodzice Sabriego
Volkan - najlepszy fąfel Kerema, z twarzy przypomina tego policjanta z Taxi
Ceyda - współpracownica Kerema z firmy Muhsina, matka Kerema widziałaby ją w charakterze swojej synowej
O czym to w ogóle jest?
Potem przenosimy się do typowej dla tego typu produkcji rezydencji, w której mieszka nasz piękny paniczyk i druga połowa duetu protagonistów - Kerem. Kerem jest oczywiście próżnym lekkoduchem i bawidamkiem, który przysparza swemu ojcu siwych włosów. Podczas wystawnego śniadania na tarasie Muhsin Bey widzi swojego syna w gazecie zamiast przy stole. Tym samym po raz kolejny mamy do czynienia z synem bogatego biznesmena, który z niewiadomych powodów jest obiektem zainteresowania mediów plotkarskich. Tymczasem sam Kerem, po ewidentnie upojnej nocy, budzi się na ostrym kacu, w nieswoim łóżku, obok jakiejś laski, która zeszłego wieczora chyba wydawała mu się ładniejsza, niż teraz na trzeźwo.
Wróćmy jednak do biedniejszej dzielnicy. Ayşe ma tu takiego jednego adoratora, który jest, rzecz jasna, lokalnym gamoniem, bo jakżeby inaczej - na osiedlu dla przeciętnych ludzi trudno o księcia z bajki. To jakbyście szukali konia czystej krwi arabskiej w stadninie kucyków. No i ten Sabri zawraca jej stale gitarę, zakochał się nieszczęśnik, pewnie chciałby jakiejś konsumpcji, ale ona ani myśli z nim być, więc daje mu kosza i zapewnia, że kocha już innego.
Chwilę potem przenosimy się do firmy Muhsina. Jest to, jak się domyślacie, typowa firma z takich seriali, czyli że to nie masarnia, ani nie dom pogrzebowy, tylko przedsiębiorstwo z branży tekstylnej. Ma być trendy, kolorowo i światowo. Przestrzeń to biurowiec połączony z salą zabaw z przedszkola. Świątynia udawanego luzu, w której pracownicy są z pozoru szczęśliwi i weseli, pracując w miejscu tak przestronnym i przyjaznym kreatywności, a w środku są już pewnie martwi i zjadają policzki od wewnątrz ze stresu, bo nie wytrzymują presji. Mamy tu też takiego krejzola z wytatuowaną ręką, Volkana, który okazuje się być najlepszym kumplem Kerema.
Do firmy przyszła jakaś dziennikarka, żeby zrobić materiał o rodzinnym interesie Muhsina i jego synów. Tyle że Kerem wciąż nie dotarł do pracy, a miał przecież opowiedzieć o swoim nowym projekcie. Muhsin Bey już się gotuje, idzie do Volkana, by ten sprowadził kolegę do firmy i to natychmiast. A Kerem w tym czasie próbuje wymknąć się kochance z chaty, co finalnie mu się udaje, choć facet nie do końca pozostał niezauważony, czego kontynuację zobaczymy już niebawem.
Trochę z potrzeby ukrycia faktu, że Kerem nie zjawił się w firmie, Muhsin improwizuje i zarządza wycieczkę do szwalni, w której szyje się ubrania ich firmy. Stary liczy na to, że jego młodszy syn tam dotrze i będzie można zrealizować ten materiał do telewizji (czy tam do prasy, już nie pamiętam). Szwalnia to również miejsce strategiczne w tym serialu, bowiem to właśnie tu siedzi przy łuczniku Ayşe.
Wywiad trwa i na szczęście dla Muhsina do szwalni dociera Kerem. Dziennikarka zadaje mu bardzo profesjonalne pytania, czyli tiru riru o łączeniu życia osobistego z zawodowym, co jest aluzją do tego artykułu ze szmatławca, którego głównym bohaterem został Kerem dzisiejszego ranka, na co on jej pociska banialuki o tym, że prasa kłamie i takie tam. I w tym momencie do szwalni dociera jego kochanka, przed którą wcześniej zwiał. Zraniona kobieta robi mu, słusznie zresztą, kosmiczny przypał na cały zakład. Kerem, ty lepiej uważaj, żeby twoje drzwi nie wyglądały tak...
www.demotywatory.pl, autor demota: Sen Alkoholika |
A cóż tam słychać u naszego gamonia? Sabri nie poddaje się i prosi ojca, żeby ten poszedł prosić o rękę Ayşe. Ojciec na to, że chyba zdurniał. No to Sabri markotnieje, a zaraz potem zzuwa laczki i próbuje wyskoczyć z balkonu.
Od afery z kochanką, która nawet wypłakiwała się samemu Muhsinowi, nie minęło wiele, a Kerem już zaczyna bajerować następną, tyle że tym razem obiektem bajery jest Ayşe, która uważa go za palanta i gość (póki co) nie robi na niej wrażenia. Przy okazji dowiadujemy się również, że dziewczyna jest córką przyjaciela Muhsina, z którym to Muhsin był w wojsku, w związku z czym ojciec Kerema nie życzy sobie, żeby jego syn ją zaczepiał.
Ayşe ma jakiegoś tam chłopaka. No może "chłopak" to jest zbyt wiele powiedziane, określenie "sympatia" lepiej by nam pasowało, albowiem dziewczyna nie daje mu się nawet złapać za rękę, bo się boi, że zaraz ktoś o tym doniesie jej porywczemu bratu. Ale już odwieźć się do pracy samochodem mu pozwala, a przecież też ktoś mógłby ich zobaczyć. No i widzi. Kerem stoi przed budynkiem i choć nikt nie prosił go o komentarz, bełkocze swoje obrzydliwe insynuacje.
No i zbliżamy się do punktu zapalnego. Sabriemu udaje się namówić ojca, żeby ten poprosił o rękę Ayşe. Mogłabym to teraz krok po kroku omawiać, ale już mi się szczerze mówiąc nie chce, bo minęła dopiero jakaś godzina pierwszego odcinka, a ten tekst ma już olbrzymie gabaryty. Sądziłam przez chwilę, że Rıza jest mądrzejszy, ale niestety się zawiodłam, a to przez tego cholernego Erkuta, który jest w tej rodzinie chyba najgorszym karakanem. Swoje paluszki w ślubnej dramie macza także żona Rızy, która już mi wygląda na małą wstrętną intrygantkę z gatunku osiedlowych idiotek. Wychodzi na to, że Rıza pozwala na oficjalne zaręczyny i każe Ayşe odejść z pracy.
Dziewczyna jest załamana. Rozmawia z tym swoim Berkiem, a on postanawia iść do swojego ojca, żeby tylko nie pozwolić na ślub ukochanej z Sabrim. Niestety ojciec oznajmia, że Berk chyba ocipiał z radości, no bo taka wspaniała rodzina: on dentysta, matka architekt, Berk student stomatologii, który ma przejąć gabinet po ojcu, a ten mu tu wyjeżdża z jakąś krawcową z bratem wariatem. Zatem niestety, ale ślubu nie będzie.
Ayşe po raz ostatni idzie do pracy i składa wymówienie, żegnając się również z Muhsinem, który od razu podejrzewa, że może mieć to coś wspólnego z jego młodszym synem, choć akurat tym razem nie ma racji.
Ach, zapomniałam o dość istotnym wydarzeniu. W międzyczasie ta laska, co ją Kerem przeleciał i zostawił, próbowała popełnić samobójstwo. No i Kerem z Volkanem do niej pojechali i zabrali ją do szpitala. Kerem już się obsrał ze strachu, ale dziewczynę udało się odratować.
No ale Wiśnia! Kiedy wreszcie Ayşe z Keremem ten teges? Poczekajcie jeszcze momencik.
Rozpacz Ayşe nic nie daje, Berk nie wykombinował nic. Kerem zaczyna czuć się winny temu, że Ayşe odeszła ze szwalni, więc wydzwania do niej, a gdy ona się rozłącza, to facet postanawia podjechać do niej pod dom. Ayşe tłumaczy mu jak krowie na rowie, że on nie ma z tym nic wspólnego, podczas gdy jej matka i bratowa, która jak na razie wkurwia mnie najbardziej z całego serialu, obserwują to wszystko z okna. No ale skupmy się na rzeczach ważniejszych.
Nie wiem, po kiego grzyba, ale Berk idzie do Goncy przedyskutować sprawę Ayşe. No i mamy jasność - fałszywa "przyjaciółka" Ayşe leci na Berka jak ćma do lampy i tak obraca kota ogonem, że to niby Berk jest tu ofiarą.
W końcu Sabri z rodzicami przychodzą na tzw. swaty. A Ayşe dalej nie gotowa, bo czeka na telefon od Berka. No i koniec końców dziewczyna ucieka przez okno i idzie do Goncy, a tam już leży na kanapie Berk z prawie gołą klatą. No i drama, kurwa, na całego się rozkręca.
Ayşe nie wie, cóż ze sobą począć w tak kiepskiej sytuacji, dlatego udaje się do... szwalni. No i tak się składa, że znudzony rodzinną kolacyjką Kerem też tam jedzie. Tam się spotykają, rozmawiają... i wszystko szlag trafia, bo pod szwalnię docierają wściekli bracia Ayşe i ich ziomki z osiedla z bejsbolami. Chwilę potem na miejsce podjeżdża również Muhsin Bey.
I tak oto docieramy do momentu, w którym Ayşe dosłownie wkopuje Kerema w ślub dla przykrywki. Zdesperowana dziewczyna oznajmia zebranemu pod szwalnią tłumowi, że od dawna się z Keremem kochają. Kerem traci przytomność. Muhsin zaraz będzie miał zawał. Rıza jak zawsze się wkurwia. Sabri wciąż nie może uwierzyć, że Ayşe widzi kogoś poza nim.
Dalej to już sami wiecie, rychło wnet są zaręczyny, a potem ślub, a Kerem i Ayşe muszą udawać, że ze sobą są. Kerem jeszcze się trochę rzuca, trochę próbuje się wymiksować z tego cyrku, ale tylko pogarsza swoją sytuację.
Turecka komedia romantyczna instant
Ale tak naprawdę istota rzeczy tkwi nie w samym serialu, choć oczywiście jego twórcy mogli się bardziej wysilić (bo już nawet Erkenci Kuş w swoich pierwszych odcinkach to przy Afili Aşk fontanna kreatywności). Sęk w tym, że cały gatunek jest już tak wytarty i wymiędlony, że trudno o cokolwiek zaskakującego. I kiedy ma się styczność z turecką serialową komedią romantyczną po raz pierwszy, to rzeczywiście robi ona bardzo pozytywne wrażenie. Jednak po którejś z kolei produkcji, której fabuła opiera się na powielaniu dobrze znanych z poprzednich seriali schematów, niestety trudno o to, żeby widz domagający się czegoś więcej, niż zlepek prostych gagów, był w pełni usatysfakcjonowany seansem. Gdyby Afili Aşk był jednym z pierwszych tureckich seriali, jakie widziałam, to zapewne bawiłabym się fantastycznie, ale że widziałam sporo podobnych (i ciekawszych, nie oszukujmy się), to niestety zabawa jest słaba.
Humor
Zależy, co kogo śmieszy. Mnie na przykład śmieszy Świat według Kiepskich, choć znam takie kreatury, które nienawidzą tego polsatowskiego arcydzieła. Niektórych śmieszy ten blog, a niektórym pewnie wypala wzrok na widok tego, co ja tu wyczyniam. Tak samo niektórych z pewnością śmieszy i bawi Afili Aşk, a ja częściej czuję zażenowanie, aniżeli mam ochotę się roześmiać.
A co my tutaj mamy za humor? Ano trochę humoru sytuacyjnego, dość sporo humoru wynikającego z komizmu przerysowanych postaci. Ale najgorsze dla mnie są te toporne gagi, na widok których miałam ochotę zapuścić wąsa i powiedzieć: Halyna, pacz jakie jajca! Chcecie przykładów? Bardzo proszę, oto Top 3 gagów, od których miałam ciarki żenady.
Miejsce 3. Depresja Sabriego
Do tej sceny idealnie pasowałby słynny szlagier Radiohead - Creep. Bo gorszego creepa w tym serialu nie znajdziecie. A ta scena to jest po prostu koszmar. I te niskobudżetowe efekty (maski w kształcie wydrukowanej głowy Ayşe)... AAAAAAAA!
Tak w sumie to doszłam do wniosku, że żal mi zawsze tych serialowych idiotów, bo mają po prostu kosmicznego pecha w życiu. Zgodnie z filozofią komedii romantycznych, kobietom z niższych warstw społecznych wolno marzyć o rycerzu na białym koniu i zazwyczaj takiego dostają, podczas gdy mężczyźni z niższych warstw społecznych to ostatnie tłumoki, którym nawet spojrzeć nie wolno na "lepsze" dziewczyny i koniec końców muszą zadowolić się jakąś damską wersją siebie.
Ale z drugiej strony aż się wzdrygam na myśl, że taki Sabri mógłby przyjść do mnie się oświadczać. Na szczęście nie mam brata, który by mnie oddał w niepożądane ręce.
Miejsce 2. Bijatyka pod domem Ayşe
Rodzina Kerema i on sam zeszli się do domu rodzinnego Ayşe. Rodzinną atmosferę podgrzali do czerwoności Sabri, a potem Berk. Finalnie wszyscy zaczęli się ze sobą bić. Matka Kerema popija nervosol z butelki, a Hülya nagrywa zajście dla potomności.
Miejsce 1. Kerem i Volkan udają gejów
Oho, będzie grubo. Będą udawać gejów - pomyślałam, gdy zobaczyłam samą tylko miniaturkę tego klipu na YouTube, na długo zanim w ogóle obejrzałam odcinek. Wy tam tak na serio? To mogło śmieszyć w 2009, kiedy na TVNie leciała BrzydUla i był tam niejaki Pshemko, przerysowany do bólu ekscentryczny homo kreator mody. W Turcji był parę lat temu Koray o bliżej niezdefiniowanej orientacji, ale po pierwsze - wszyscy i tak się jej domyślali, a po drugie - to była kapitalnie wykreowana postać. Ale to tutaj to już są takie popłuczyny po Korayu i stereotyp tak mocno nieświeży, że już nawet w TVP nikt nie uznałby tego za śmieszne. Dla mnie osobiście jest to żart na poziomie wejścia na ukryte w liściach grabie i uderzenie się sztylem w głowę. Czułam się dokładnie jak Ferdek w odcinku Humor telewizyjny.
No i na deser ten efekt dźwiękowy, który kamufluje słowa niecenzuralne. Coś jakby klakson samochodu. I o ile ten efekt pojawia się w scenach, gdzie naprawdę można byłoby usłyszeć gdzieś klakson, to jest ok, ale kiedy ktoś przeklnie w budynku i też nagle słychać ten cholerny klakson, to tym razem jest on kompletnie od czapy. Jeśli nie możecie przeklinać w tv, to po prostu tego nie róbcie.
Panie Boczek, trochę empatii!
Ocena ogólna
To byłby świetny serial, gdyby jego twórcy dokręcili w niektórych momentach śrubę, pozbyli się wszystkich melodramatycznych akcentów i postawili na pastisz gatunku. Wtedy wszystkie te głupawe wątki z Sabrim i teatralność w zachowaniu Kerema idealnie wpasowywały się w konwencję, przy okazji dając widzom coś naprawdę nowego. Niestety jednak Afili Aşk to kolejna typowa komedia romantyczna z mnóstwem zapychaczy i dramatami, które pewnie będą się mnożyć wraz z kolejnymi odcinkami, bo przecież widać ambicje na bycie widowiskiem wieloodcinkowym. Czyli dobrze wiemy, jak to się wszystko skończy, pytanie tylko: kiedy i po jakich perturbacjach?
Najgorzej przebrnąć przez pierwszą połowę pierwszego odcinka. Wtedy twórcy Afili Aşk najmocniej walą nas łopatą w łeb, a potem już albo się przyzwyczajamy, albo po prostu jest nieco lepiej. Nie wszystko w fabule dobrze się ze sobą klei. Główny wątek wypada nawet nieźle, ale to zasługa bardzo słabego tła w postaci powierzchownie nakreślonych wątków pobocznych. Bohaterom z dalszego planu brakuje głębi. Najgorszy jak dla mnie jest wątek Berka i zadaję sobie pytanie, po cholerę było go wprowadzać do fabuły. Relacja Ayşe + Berk jest kompletnie pozbawiona chemii i naprawdę trudno uwierzyć w to, że ona naprawdę coś tam do niego czuła. Jeśli już mieliśmy dostać jakiś związek poprzedzający absurdalne małżeństwo głównych bohaterów, to niechby to było choć odrobinę wiarygodne, żeby ten widz widział jakąś realną rywalizację, czy odczuł dramat, który popchnął Ayşe do kłamstwa, od którego zaczyna się jej "cudowne" życie w fałszu. Tymczasem to jest takie chłodne, a Berk to największe drewno całego serialu.
Tak naprawdę cenię sobie grę aktorską tylko dwóch osób z obsady. Burcu Özberk w roli Ayşe wypada bardzo dobrze. Jest naturalna zarówno w scenach czysto komediowych, jak i tych poważniejszych. A najlepszy występ zalicza Taner Rumeli a.k.a Turecki Wąsacz, który jest rewelacyjny jako Rıza, i choć niemiłosiernie wkurwia mnie jego postać, to jako kreacja aktorska jest to jeden z najmocniejszych elementów Afili Aşk.
Największy zgrzyt mam w przypadku Çağlara Ertuğrula. Wszędzie tam, gdzie Kerem pajacuje i robi z siebie kretyna aktor wydaje mi się tak sztuczny, że nie mogę na niego patrzeć i żałuję, że nie ma lektora, bo z chęcią przeniosłabym wzrok na inną kartę w przeglądarce, ale że chciałabym też rozumieć dialogi, no to niestety jestem zmuszona mocno wbijać wzrok w napisy. Ale już w scenach, kiedy Kerem ma przebłyski człowieczeństwa i zachowuje się normalnie, jak w jednej z ostatnich scen pierwszego odcinka, gdy rozmawia z Ayşe, od razu zyskuje na wiarygodności. Podoba mi się również to, że między protagonistami iskrzy, przez co przynajmniej główny wątek można nazwać całkiem udanym.
Trudno też winić aktora za to, że ktoś napisał mu taką, a nie inną postać. Kerema najprościej podsumować mówiąc, że to tak jakby Yağız zamienił się z Sinanem na rozumy. Jest nam przedstawiany w tak łopatologiczny sposób, że aż boli. Mamy wzrok, umiemy określić na jego podstawie to, czy ktoś jest atrakcyjny, czy nie. Nawet jak nam się ktoś nie podoba do tego stopnia, żeby się jarać na jego widok jak kominy na Orlenie, to i tak jesteśmy w stanie stwierdzić, również dzięki znajomości schematu rządzącego komediami romantycznymi, że główny bohater jest przystojny. Ale nie, twórcy Afili Aşk co chwila muszą nam o tym przypominać, żebyśmy nie zapomnieli, jak bardzo Kerem działa na każdą kobitę w rejonie. W każdym razie, mam nadzieję, że kiedyś Kerem zmądrzeje, a wtedy Çağlar Ertuğrul będzie mógł go grać na swoim optymalnym poziomie.
Przejdźmy wreszcie do oceny ogólnej tego "dzieła". Ponieważ mamy sezon letni, a serialowe nowości dopiero się rozkręcają, nie będzie poziomkowej skali, ale ocena wyrażona w warzywach sezonowych. Przyznaję zatem 2 strąki fasolki szparagowej i 1 strączek groszku cukrowego, co daje łączną liczbę 3 strąków na 6 możliwych. Pierwszy odcinek mnie umordował, ale potem już jest coraz lepiej. Jeszcze nie wiem, czy będzie mi się chciało oglądać dalej, ale jeśli tak, to na pewno się o tym dowiecie. Dziękuję, że dotrwaliście do końca wywodu :)
*
PS Dla wszystkich, którzy szukają rozmaitych tureckich seriali, wrzucam link do serwisu Poradnik TV, z którym podjęłam współpracę. Znajdziecie tu bazę tureckich seriali i rankingi tematyczne. Wystarczy, że klikniecie TUTAJ.
Szczere dzięki za obszerny opis, bo mogłam się czegoś dowiedzieć o gatunku, którego w zasadzie nie lubię. Serial oglądam z "obowiązku", bo gra interesująca mnie prywatnie osóbka. Ayse świetna, Kerem sztuczny, Wąsacza nie znoszę. Do następnego...
OdpowiedzUsuńdo następnego ;)
UsuńZgadzam się z Tobą, podobne odczucia co do tego serialu mam. Osobiście obejrzałam na razie pierwszy odcinek tylko, pozostałe muszę nadrobić. Czekam jednak na tłumaczenia, bo po turecku poza "tamam" nic nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńTamam to już początek czegoś ;)
UsuńŚwietna recenzja. Jak zawsze :-) Ja akurat lubię oglądać ten serial, bo od dłuższego czasu brakowało mi czegoś lekkiego, bez poważnych dramatów. Zrobiłam sobie nawet przerwę ostatnio w oglądaniu tureckich seriali, bo nie mogłam się zdecydować na żaden. Mam długą listę, ale większość na poważnie jednak, a to niewskazane dla mojego obecnego nastroju ;-) Oczywiście pewnie ten też na jakimś etapie stanie się dramatem, jak to zazwyczaj bywa z tureckimi komediami... ale póki co nadaje się na chwilowy poprawiacz nastroju. Trochę biłam się z myślami czy oglądać ze względu na Burcu Özberk, do której zraziłam się po obejrzeniu, a raczej wymęczeniu Wspaniałego pana młodego, ale w Afili Ask jest super. Za to Çağlara Ertuğrula nie jestem w stanie w żaden sposób krytykować :-) Dzięki za świetną recenzję i czekam na kolejne :-)
OdpowiedzUsuńWe "Wspaniałym Panu Młodym" nie do końca wszystko stykało, ale tutaj Burcu jest przeurocza. Dzięki za komentarz :)
UsuńProponuję oglądnąć - Miłość na przekór - Inadina Ask. Zabawny bez dramatów.
UsuńDla mnie chybiony wybór, wprost nie cierpię duetu protagonistów w tym serialu ;)
UsuńA ja chciałam zacząć oglądać ten serial, a skończyło się na tym, że oglądam wybrane scenki z odcinka, podobnie jak z YE. Świetny post. Caglar to taki aktor, którego już zawsze będę kojarzyła z FHvK i nic chyba tego nie zmieni. Moim zdaniem ta jego komediowa rola gryzie się z nim. Ale zobaczymy, gdybyśmy dostali takie coś jak Fazilet, trochę bardziej melodramatyczne, to Caglar wpisał by się idealnie. Ale i tak Caglara darzę wielką sympatią i będę śledziła co tam w tym serialu się dzieje.
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejną fajną recenzję i pozdrawiam serdecznie :D
Dobrze, że Turcy wrzucają te pojedyncze scenki, ileż czasu można zaoszczędzić :) Wydaje mi się, że na tej roli jego kariera się nie skończy. Może potrzeba najpierw "popajacować", żeby potem nadeszła wielka rola? Dzięki za komentarz i również pozdrawiam :) :)
UsuńByć moźe tak jest, ja bym go tam w jakimś melodramaciku ujrzała, tylko oby nie był tak spaczony jak Fazilet bo długo bym tego nie wytrzymała. 😉
UsuńJa z kolei mam zupełnie inne odczucia - gra głównej bohaterki wydaje mi się do bólu sztuczna i ciężko mi się to momentami ogląda. Na początku miałam problem z matką Kerema, bo ciągle widziałam w niej postać z Kara Sevda. No nic, na razie propozycja Star TV wydaje mi się trochę lepsza (a jak Furkan się ogoli albo choć trochę ogarnie włosy, to będzie nieźle!) ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie właśnie do mnie dotarło, skąd kojarzę matkę Kerema :) Taka mi się wydawała znajoma, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie ją widziałam.
UsuńJest jeszcze Ceyda, czyli (jak mnie pamięć nie myli) przyjaciółka Asli z Zapachu Truskawek. Niestety, tu jest jeszcze bardziej irytująca. W sumie widziałam już sporo tureckich telenowel, ale kojarzę tylko 3 aktorów z tej produkcji. :D
UsuńMyślałam, że w Afili Ask Burcu będzie tak samo irytująca, jak w Sahane Damat, ale jednak mam podobne zdanie do Twojego :D Caglarowi się nie dziwię że przyjął propozycję zagrania w komedii romantycznej. Pewnie ma już dość tej przypiętej łatki Yagiza Egemena. Moim zdaniem aktorsko się tu spisuje bardzo dobrze, a jego postać nie jest irytująca, tak jak postać Drewnianego Pana z konkurencyjnej stacji. Czekam na więcej recenzji :D
OdpowiedzUsuńA cóż to za drewno masz na myśli? Może myślimy o tym samym kołku? :D
UsuńGłówny bohater Rannego Ptaszka :D
UsuńO tak, zdecydowanie się zgadzam. Aź dziw, źe ten serial jeszcze leci na kanale. Nuda i nuda. To juź 100 razy lepszy Afili Ask, oczywiście moim zdaniem 😉
UsuńRanny Pitok już dawno odleciał w zupełnie nieznane mi rejony :D to oglądają już wyłącznie koneserzy ;)
UsuńUwielbiam czytać Twoje recenzje :) Czekam na więcej :) Może będzie coś o "Her Yerde Sen", bo nie wiem czy opłaca się oglądać :D Pozdr ;)
OdpowiedzUsuńTwoje szczęście! Właśnie to oglądam, omówienie będzie jakoś na początku przyszłego tygodnia :D Dzięki za komentarz
UsuńGdzie można obejrzeć ten turecki serial? Bardzo bym chciała,ale nie mogę go nigdzie znaleźć.
OdpowiedzUsuńświetna recenzja! Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmiło mi :) również pozdrawiam
UsuńMnie się bardzo podoba ta telenowela. Chyba najzabawniejsza jaką do tej pory oglądałam, spośród tureckich produkcji.... Dosyć mam ostatnio oglądanych smętów i melodramatów.... Nie mogę się doczekać tłumaczeń kolejnych odcinków. Poza tym lubię pozytywne zakończenia, a tutaj na takie się zapowiada... Oglądam seriale, żeby się odstresować, a ta mi to zapewnia, więc jeśli chodzi o moje odczucia, to ja polecam :)
OdpowiedzUsuńA to w takim razie zapraszam do przeczytania drugiej części wywodu, w której podwyższam ocenę ;) https://wisnia-oglada-tureckie-seriale.blogspot.com/2019/08/afiliacyjna-miosc-czesc-2-powrot-do.html
UsuńDzięki za podzielenie się swoją opinią, pozdrowienia :)
Dla mnie też jest rewelacyjna
UsuńJak czytam ten opis to myślę sobie - "chciałabym z Tobą oglądać te seriale i tak komentować haha" uwielbiam takie poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) proszę mi wierzyć, że gdybym nie oglądała tego sama, to już w ogóle nie wiedziałabym, o co chodzi, bo szybko się "zagotowuję" ze śmiechu, kiedy oglądam z kimś :D
UsuńCześć. Seriale tureckie oglądam namiętnie z mężem. I tak, jeżeli serial nie wciąga nas po 10 minutach, maksymalnie 30 minutach to my to już nie oglądamy (czasami dajemy szansę i obejrzymy odcinek)
OdpowiedzUsuńByłam zniechęcona do tego serialu Twoim opisem.
Film nas ujął od początku, może jest stereotypowy ale jest śmieszny i lekko się to ogląda. Denerwuje mnie tylko Nazmiye ze swoją wścibkością i brakiem taktu. Ale my nie mamy temu serialowi nic do zarzucenia w porównaniu do serialu Łzy Cennet, który przestaliśmy oglądać po jakimś 5 odcinku, a Więzień Miłości,tto każdy odcinek był dla nas meczarnią, jak można być takim chamem dla kobiety. Także są gusta i gusciki
Dzięki za obszerny komentarz ;) Jak to mówią - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dodałabym do tego jeszcze, że zależy co z czym porównamy i to naturalne, że coś w porównaniu do czegoś może nam się wydać albo lepsze, albo gorsze. Po wielu rom-comach ten akurat był dla mnie niewypałem, co nie oznacza bynajmniej, że każdy musi czuć to samo. To byłoby dziwne. Cieszę się, że obejrzałaś, dając sobie możliwość wyrobienia własnego zdania i to ogromnie cenię :) W rozmowach na fanpeju albo w wiadomościach prywatnych zawsze doradzam wszystkim, żeby nie zniechęcali się tym, co tu przeczytają, ale obejrzeli coś na własne oczy. No ale z drugiej strony nie widzę powodu, dla którego miałabym w każdym tekście mówić, że coś jest ładne i miłe, skoro dla mnie tak nie jest ;) Pozdrawiam serdecznie
UsuńI tu się z Tobą zgodzę, zawsze trzeba obejrzeć samemu, ale poniekąd Twoja opinia pomogła w tym, że w ogóle usłyszałam o tym serialu i obejrzeliśmy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzy ktoś się orientuje gdzie obejrzę ten serial z napisami pl ?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie można podawać nazw grup tłumaczących w publicznych komentarzach (to tak na przyszłość - wszelkie komentarze z nazwami grup są kasowane), a po drugie - niestety w tej chwili chyba nie ma gdzie tego obejrzeć. Pozdrowienia :)
UsuńMogłybyście mi napisać gdzie oglądałyście ten serial bo nie mogę go nigdzie znaleźć?
OdpowiedzUsuńPS. Super opis����
Powiem szczerze - w tej chwili nie mam pojęcia, gdzie można znaleźć ten serial po polsku. Grupa, na której go oglądałam, zniknęła mi z radarów, na FB były różne roszady i przyznam, że sama nie mogę go teraz odnaleźć.
Usuń