Aşk Laftan Anlamaz - Miłosne potyczki
Gdy ten tekst powstawał (w początkach starego bloga), serial oglądałam dzięki ciężkiej pracy jednej z grup tłumaczących turasy na nasz język, pod polskim tytułem Miłość nie rozumie słów. Niedawno zaś Aşk Laftan Anlamaz doczekał się emisji w polskiej telewizji, pod tytułem Miłosne potyczki. Z tego co wiem z obserwowania fragmentów dalszych odcinków ALA na YouTube, ta początkowo prosta komedia romantyczna zaczęła po pewnym czasie skręcać w niepokojące rejony, a główny bohater zaczął pokazywać rogi. Stwierdzam, że dobrze zrobiłam, bez żalu kończąc oglądać po tych paru odcinkach, których ocenę za chwilę przeczytacie.
Aşk Laftan Anlamaz, odc. 1, www.showtv.com.tr |
Obejrzanych odcinków
4 oryginalnej długości
Dramatis personae
Hayat - młoda i po studiach, siedzi na stancji w
Stambule i szuka pracy dla ludzi z jej wykształceniem
Murat - młody biznesmen, wydaje się rozsądnym
człowiekiem, chociaż kto go tam wie
Doruk - młodszy brat Murata z innej matki, lubi się
popisywać, ale nie jest dupkiem
Aslı - rudowłosa przyjaciółka i współlokatorka
Hayat, pielęgniarka, łagodna i spokojna
İpek - czarnowłosa przyjaciółka i współlokatorka
Hayat, chuda jak patyk, przeciwieństwo Aslı
Didem - modelka, pozuje dla firmy Sarte, blondi o
małym rozumku i rzadki okaz kretynki, napalona na Murata
Tuval - projektantka w firmie Sarte, lekko oderwana
od rzeczywistości
Kerem - szofer Murata, napalony na İpek, nosi
imponujące wąsy
Derya - matka Doruka, nie znosi Murata i knuje cały
czas, jakby tu skłócić ze sobą na amen obu braci
Nejat - właściciel firmy Sarte, ojciec Murata i
Doruka
Azime - babcia Murata i Doruka, rezolutna starsza
pani, która gotowa jest założyć sobie facebooka, żeby znaleźć
wnukom kandydatki na żony, nie cierpi Deryi
Fadik - mieszkają u niej Hayat, İpek i Aslı,
stale chodzi z butelką wody kolońskiej i ją wącha w nerwach
Çağla - asystentka Murata, typowa biurwa
Suna - córka jakiegoś bogacza, kolegi Nejata,
ojciec załatwił jej robotę w Sarte, chociaż ona osobiście woli
obserwować dzikie ptactwo razem ze swoim chłopakiem
O czym to w ogóle jest?
Hayat dopiero co skończyła studia i szuka pracy.
Jednak jej rodzice wolą, żeby wróciła ze Stambułu do ich
Pierdziszewa, dlatego któregoś dnia matka Hayat przyjeżdża do
niej na stancję i oznajmia, że dziewczyna wyjeżdża. Hayat
oczywiście nie chce wracać, ale wszelkie próby wyjaśnienia tego
matce są jak grochem o ścianę. Matka daje córce ultimatum: jeśli
w ciągu doby znajdzie sobie robotę, może zostać, ale jeśli jej
się to nie uda, Pierdziszewo wita. Akurat tego dnia Hayat wybierała
się z papierami do firmy Sarte, ale teraz ma o wiele większe parcie
na posadę, byle tylko nie musieć opuszczać Stambułu.
W drodze na rozmowę kwalifikacyjną Hayat próbuje
złapać jakąkolwiek taksówkę, ale długo jej się nie udaje. W
końcu trafia na (jak jej się wydaje) wolną taksę. Wbija do niej i
nie daje sobie przetłumaczyć, że ta jest już zajęta, a facet, z
którym się kłóci, to nie taksówkarz, ale klient, który czeka na
kierowcę, kiedy ten poszedł po coś do sklepu. Mężczyzną,
którego Hayat dosłownie zjeżdża za to, że w ogóle żyje, jest
Murat, który także zmierza w kierunku Sarte. Ostatecznie Hayat
rezygnuje z tej konkretnej taksówki, chociaż Murat oferuje jej, że
mogliby pojechać razem. Gdy samochód rusza, okazuje się że Hayat
zostawiła w nim swój telefon. Murat postanawia dogonić dziewczynę
i oddać jej zgubę, ale ta nie daje mu dojść do słowa, tylko
znowu do niego niemiło i ordynarnie, insynuując przy tym, że niby
facet chce od niej wyciągnąć numer telefonu. Dziewczyna wyrywa
mężczyźnie telefon z ręki i wyrzuca go do kontenera na śmieci,
ale po chwili, gdy z kontenera dobiega dźwięk dzwonka, Hayat
orientuje się, że to był jej smartfon, jest więc zmuszona do
grzebania w śmieciach.
Hayat udaje się w końcu dotrzeć do Sarte.
Wspólnie z inną dziewczyną, która też ma ubiegać się o pracę
w firmie, jadą windą na interview, a po chwili dołączają do nich
asystentka Murata i jakaś inna babka. Tamte dwie nie przejmują się
towarzystwem i paplają o tym, jak to kolega szefa załatwił swojej
córeczce pracę, a rozmowa kwalifikacyjna to czysta fikcja, bo i tak
ma zapewnioną posadę. Okazuje się, że obmawianą dziewczyną jest
kobitka obok Hayat – Suna. Słysząc o sobie to wszystko, raz
czerwienieje, raz sinieje i finalnie rzuca swoje papiery, wybiegając
z firmy. Hayat podnosi papiery i w tym momencie orientuje się, kim
była tamta dziewczyna. Skoro jednak konkurentka uciekła, Hayat
idzie do Çağli. Çağla zasadniczo ma wywalone na to, kto
do niej przyszedł, jest przekonana o tym, że to Suna. Bierze
papiery od Hayat, tyle że akurat te, które przyniosła Suna.
Hayat nie zdąża nawet wytłumaczyć, że to pomyłka, zresztą
i tak na to za późno, gdyż jako Suna zostaje przyjęta na
stanowisko asystentki asystentki (dwa razy z rzędu ten sam wyraz to
nie moja pomyłka, ale naprawdę taka była ta posada - asystentka
asystentki).
Na dokładkę Hayat dowiaduje się, że asystować
będzie asystentce Murata, czyli faceta, na którego nawrzeszczała,
w sumie nie wiadomo za co, ale ona go nie znosi (uwaga spoiler -
niebawem zmieni zdanie na ten temat). W każdym razie ma trochę
wyrzuty sumienia, że podjęła pracę w oparciu o czyjąś
tożsamość, ale z drugiej mańki bardzo nie chce wyjeżdżać ze
Stambułu, więc ta praca to dobra podkładka pod to, żeby rodzice
dali jej spokój.
Następnego dnia Hayat przychodzi do pracy jako
Suna. Z kolei prawdziwa Suna dowiaduje się, że pracuje w Sarte,
idzie tam zatem dowiedzieć się, o co chodzi. Tam poznaje Hayat i
każe jej zrezygnować z pracy. Hayat jednak nie może tego zrobić,
bo jej matka postanowiła zostać jeszcze jakiś czas w Stambule,
żeby się przekonać, czy aby ta praca to nie jakaś ściema.
Wieczorem Hayat wraz z İpek wymykają się po kryjomu z domu i
idą do Suny, żeby ją przekonać, że Hayat naprawdę potrzebuje
tej roboty, a jak wszystkie trudne sprawy z rodziną się ułożą,
dziewczyna zrezygnuje z pracy pod nazwiskiem Suny. Ta się zgadza,
byle tylko Hayat nie zrobiła jej przypału.
Dalej to już perypetie w Sarte, numery Didem,
dalsze brnięcie w kłamstwo Hayat i intrygi Deryi. Główny wątek
to relacja Hayat - Murat, która wiadomo w jakim kierunku podąża.
Ocena ogólna
Spodziewałam się, że ciężko będzie mi się to
oglądało, tymczasem było lepiej niż z Sezonem na miłość.
Serial dopiero się zaczyna, zapewne w przyszłości jeszcze niejeden
absurd pojawi się w scenariuszu, ale jak dotąd nie jest najgorzej.
Jest jedna rzecz, która mi się podoba i jedna, która autentycznie
mnie śmieszy.
Podoba mi się czołówka. Jak nie lubię czołówek,
tak ta mi się podoba, nie przewijałam, tylko oglądałam za każdym
razem. Fajny ktoś miał pomysł z tym niby papierowym kolażem z
fotosów. Do tego obraz dobrze zgrywa się z tytułową piosenką.
Cholera, przyjemnie się na to patrzy.
Śmieszą mnie wszystkie sceny, w których występują
razem Doruk, Murat oraz ich babcia. Starsza pani jest naprawdę
świetna, potrafi pocisnąć w odpowiednim momencie. Najlepsza rzecz,
jaką widziałam w tym serialu to scena, w której Doruk zakłada
babci konto na fejsie, a potem dołącza do ich Murat, który dostaje
jako pierwszy zaproszenie do znajomych. Następnie cała trójka
ogląda dziewczyny, które każe im wyszukiwać babcia. Nie żebym od
razu pozrywała boki, ale to na serio było zabawne. No dobra,
pozrywałam boki.
W związku z tym serialem mam też dwa pytania
otwarte:
1. Gdzie można natknąć się na takiego młodego
biznesmena? Bo ja chętnie na takiego nakrzyczę, a zgodnie z logiką
telenowel on zostałby potem moim szefem. Pomijając już nawet
element romansowy, upatrywałabym w tym swoją szansę na zdobycie
pracy dla ludzi z moim wykształceniem. Tylko nie mówcie, że można
takiego znaleźć na Kwiatka w Płocku, bo tam to chyba prędzej
znajdę wpierdol.
2. Gdzie mogę kupić taką babcię, jak pani Azime?
W domu już co prawda jedną mam, ale chciałabym w rodzinie kogoś
tak rezolutnego.
Punktacja jest następująca: 3 poziomki i szypułka
na 6 możliwych. Jest całkiem nieźle, ale cholernie to wszystko
wtórne.
Uwielbiam to "szuka pracy dla ludzi z jej wykształceniem". No idealnie w Ferdka, znaczy w punkt! :))))
OdpowiedzUsuńZabierałam się za ten serial z pięć razy i łącznie obejrzałam 11 odcinków, mniej więcej po dwa- trzy i przerwa. Jakoś nie trafia do mnie, że to komedia romantyczna. Więcej w tym drażni ( ale nie o tym chcę pisać) niż śmieszy i bawi a najbardziej drażni wiecznie mrukowaty Murat- jak dotąd ani jednej sceny, w której dano by mu się szczerze roześmiać; ładnie uśmiecha się jedynie do babci, a w pracy gbur. Nie chciałabym mieć takiego szefa, choć robota asystentki asystentki pewnie jest na miarę mojego wykształcenia, bo kawę parzyć potrafię i mogłabym ją zanosić, w zasadzie Hayat nic innego w firmie nie robi. Tzn. robi jeszcze wrażenie na szefie, ale jakoś nie może się o tym wprost przekonać. Ekscentryczna kreatorka mody Tuval przywodzi mi na myśl Hugo Lombardiego z kolumbijskiej "Yo soy Betty, la fea", względnie Pshemko z rodzimej BrzydUli. Ogólnie fajna postać, jednak wolę ją w scenach z głupiutką blondi niż w narcystycznych monologach, gdzie w podziwie dla swojego geniuszu chce całować własny mózg. Jest też coś co mnie bardzo urzeka w tym serialu- lepiej mieć dwie wierne i lojalne przyjaciółki niż dwadzieścia takich tylko z nazwy. Zakładam, że jeszcze do tych Potyczek powrócę...
OdpowiedzUsuńDziękuję za obszerny komentarz :) z tego, co pamiętam, dalsze epizody przynosiły coraz więcej goryczy, niż takich lekkich i zabawnych scen, ale wiele widzów pozostało wiernych temu tytułowi do końca. Pozdrowienia :)
Usuń