Bu Şehir Arkandan Gelecek - W sercu miasta
I kolejny odgrzewany kotlet przed nami (wami). Muszę pisać te chore wstępy, żeby to jako tako wyglądało na stronie głównej, więc z racji tego, że chwilowo nie wiem, co mam tu napisać, będę lać wodę, jak na maturze z polskiego, byle tylko zapełnić wolną przestrzeń słowami, co by pustej kartki nie oddawać. I hyc! Już mam gotowy wstępik, a teraz można już zacząć lekturę jednego ze starych tekstów.
Bu Şehir Arkandan Gelecek, screen z zapowiedzi serialu, oficjalny kanał serialu na YouTube |
Obejrzanych odcinków
10 oryginalnej długości z polskimi napisami
Dramatis personae
Ali - marynarz, bokser-amator z popapraną sytuacją
rodzinną
Rauf, pseudonim Anne (Matka) - marynarz, pokładowy
szef kuchni, człowiek, który wychował Alego
Derin - marząca o karierze tancerki młoda kobieta,
uwięziona w złotej klatce przez swoich rodziców, zakochuje się w
Alim
Şahin - były mistrz boksu, zadłużony po uszy u
jakichś bydlaków w garniturach, ojciec Alego
Yiğit - narzeczony Derin, bardziej niż na niej
samej, zależy mu na dobrych biznesach z jej ojcem
Aslı - przyjaciółka Derin, bierze z Alim fikcyjny
ślub, żeby go nie deportowali
Tekin - ojciec Derin, nieustępliwy drań
Belgin - matka Derin, typowa nowobogacka pańcia z
rezydencji
Nesrin - wdowa, sąsiadka Şahina
Veysel - syn Nesrin, sympatyczny dzieciak
O czym to w ogóle jest?
Morzem płynie sobie statek, a na tym statku dwóch
marynarzy walczy na piąchy, przy akompaniamencie okrzyków innych
członków załogi. Zwycięzcą pojedynku, po nokautującym ciosie,
zostaje Ali. On będzie naszym głównym bohaterem.
Ali wychował się na statku. Gdy był małym
chłopczykiem, widział zabójstwo swojej matki. Sam skrył się na
pokładzie statku i został przygarnięty przez niejakiego Raufa.
Odtąd jego domem stało się morze.
Po wygranej walce Ali otrzymuje hajs z zakładów i
mówi swemu przybranemu ojcu, że nie zamierza zwiedzać rodzinnego
Stambułu, gdy już do niego dopłyną. Właśnie przez to, co stało
się dwadzieścia parę lat wcześniej. Ale Rauf stara się go do
tego przekonać. A ostatecznie będzie, jak będzie. Serial byłby
bez sensu, gdyby Ali przesiedział cały ten czas na statku, więc
zakładam, że jednak wyjdzie na stały ląd, a jak marynarz wychodzi
na stały ląd, to wy już wiecie...
Tymczasem w Stambule trwają przygotowania do ślubu
pewnej młodej i bogatej damy. Ona jest z tego powodu tak szczęśliwa,
że chyba zaraz rzuci się pod tramwaj. Parcie na żeniaczkę mają
jej rodzice, którzy rękę swojej córki i pół królestwa oddali
pewnemu dupkowi. Ona niby jest z nim z własnej nieprzymuszonej woli,
ale dopadają ją poważne wątpliwości. W każdym razie matka Derin
szaleje nad organizacją wesela, a sama zainteresowana (wraz z
przyjaciółką) śledzi swojego narzeczonego. Okazuje się,
że Yiğit to świnia. A nie, jednak nie. Gdy Derin wchodzi
do pokoju hotelowego, do którego poszedł mężczyzna, spodziewa się
widoku jego kochanki, prężącej się na łóżku. Tymczasem kobieta
zastaje tam jakiś nieformalny szczyt G8, obowiązkowo z udziałem
jakichś gości w arafatkach, pewnie ze Zjednoczonych Emiratów
Arabskich. Yiğit oczywiście się wścieka, że Derin
wparowała mu na business meeting.
Prawdziwym problemem Derin jest to, że wcale nie
chce wychodzić za mąż za Yiğita. Przyjaciółka mówi
jej, że to po prostu strach przed ślubem, ale to coś więcej. No
wystarczy popatrzeć na tego typa i rzeczywiście perspektywa
dalszego życia z nim nie wygląda najlepiej.
Z kolei na statku Mamuśka nie ustaje w namawianiu
Alego do wyjścia na ląd. Że sobie połażą po starej części
Stambułu, i że ten, że tamten, będzie super. Niedługo potem
Alego dopada ten typ, z którym wygrał walkę. Facet jest wściekły
i w towarzystwie swoich kumpli podpala najcenniejszą rzecz, jaką
Ali nosił przy sobie - zdjęcie jego matki. Karma jednak wraca
błyskawicznie, ponieważ ten debil, który w pomieszczeniu pełnym
beczek paliwa postanowił "bawić się" palnikiem, sam
zaczyna się jarać, w znaczeniu jak najbardziej niemetaforycznym.
No, kurwa, co za debil. A Ali go jeszcze ratuje, bo koledzy już
dawno stamtąd spierdzielili.
Kapitan statku strasznie się pieni za ten incydent
i trudno mu się dziwić. Także Ali dostaje karę, chociaż dla
niego to jak łaska z nieba - nie wolno mu będzie opuścić pokładu,
gdy już dotrą do Stambułu. I gitara.
W domu u Derin wspólny posiłek w rodzinnym gronie.
Ojciec rozmawia z kimś przez telefon i wywnioskować z tego można,
że on czeka na ten statek, na którym znajduje się Ali. Matka mówi,
żeby stary już przestał gadać, tylko usiadł do kolacji.
Mężczyzna kończy rozmowę i robi córce mały wykład o tym, jaka
to ona powinna być szczęśliwa, a ta zamiast radosnego uśmiechu na
twarzy ma minę jak pałąk u wiadra.
Dobra, przyspieszmy trochę. Statek wreszcie dopływa
do portu w Stambule. Ojciec Derin idzie tam dopilnować swoich
interesów. Na miejsce dociera także jego wkurzona córka, którą
tatuś postanowił wykreślić z listy na przesłuchanie do spektaklu
baletowego. W trakcie kłótni Derin wygarnia ojcu, że całe życie
ktoś decyduje za nią. Ten z kolei pokazuje jej cieśninę Bosfor i
mówi, że to wszystko jest jej, więc niech nie fika. Finalnie
dziewczyna wyrzuca kluczyki do samochodu, który dostała (tak jak
wszystko) od starego i ucieka.
Ali schodzi na powierzchnię, w wyniku małych
manipulacji Raufa. Robi to akurat wtedy, gdy rozemocjonowana Derin
odchodzi po kłótni z ojcem. Kobieta, niczym Kopciuszek, gubi
pantofe... pardon, bucik baletowy, który znajduje Ali, no i już
wiadomo, jak to dalej będzie. Ali, jak ten słynny Książę,
postanowi odszukać swoją Księżniczkę. Kiedy już mu się to
udaje, akcja między tym dwojgiem nabierze tempa, oj nabierze. On ma
niby wypłynąć w morze następnego dnia, ale zbiegiem okoliczności
(a raczej staraniem Raufa) musi pozostać w Stambule. Do swojego domu
przygarnia go jego prawdziwy ojciec, (o tym fakcie Ali do pewnego
momentu nie będzie wiedział). Dostaje od niego także pracę. Wraz
z rozwojem sytuacji, Ali dowiaduje się paru interesujących rzeczy o
sobie, a także zaczyna robić to, co mu wychodzi najlepiej - tłuc
po ryjcu za pieniądze. Z kolei Derin postanawia iść drogą Kasi z
Kogla Mogla i rzucić wszystko w cholerę, a zwłaszcza Yiğita.
Ślubu nie ma, rodzice szaleją, podobnie pan młody.
Jak nietrudno się domyślić, każdego widza tego
serialu spotka mnóstwo przygód, intryg i powodów do płaczu, ale
nie będzie w tym wszystkim przesady. Przekonacie się także, ile
powiązań jest między bohaterami W sercu miasta. Jak dla mnie jest
ich tyle, że już sama nie wiem, kto jest kim dla kogo.
Ocena ogólna
W moim subiektywnym odczuciu jest to najlepsza, po
Wspaniałym Stuleciu, turecka inwestycja Telewizji Polskiej. Uważam
tak, ponieważ dzięki niemu ludzie mogą wreszcie przekonać się,
że w Turcji nie produkują tylko przedramatyzowanych telenowel, ale
i całkiem niezłe seriale obyczajowe. Fabule Bu Şehir Arkandan
Gelecek naprawdę trudno coś zarzucić, serialowi daleko do
telenowelowego absurdu, patosu, ckliwości i banału, i pod wszelkimi
względami jest to dobra produkcja. Na wyróżnienie zasługuje
ciekawy pomysł i przede wszystkim wspaniała, subtelna ścieżka
dźwiękowa, skomponowana przez naczelnego kompozytora wytwórni Ay
Yapim - Toygara Işıklı. Sceny nie są przeładowane
muzyką i to mi się podoba.
Mieszane uczucia wzbudza we mnie Kerem Bürsin,
czyli (dla niewtajemniczonych) odtwórca głównej roli. No bo tak -
patrząc na życiorys aktora, obsadzenie w takiej roli właśnie jego
było idealną decyzją, ponieważ Bürsin spędził swoje
dzieciństwo w kilku różnych państwach. Któż lepiej mógłby
zrozumieć i wykreować postać Alego, który jest obywatelem świata,
ale nie ma swojego miejsca na ziemi, niż człowiek, który zna smak
życia w rozjazdach? Co do samego warsztatu aktorskiego Bürsina,
to w żadnym wypadku nie mogę go ustawiać w jednym rzędzie z Dębem
Bartkiem i jabłonkami u mnie w sadzie, gdyż absolutnie nie
prezentuje on drewnianych umiejętności. Ale jest pewna rzecz w jego
sposobie wypowiadania kwestii. Ta maniera czyni go z jednej strony
aktorem charakterystycznym, ale z drugiej momentami mnie denerwuje. A
może chodzi o to, że to tak przesadnie amerykańskie, i dlatego
trochę nie pasuje mi to do tureckiej ekspresji? Zresztą w Güneşi
Beklerken, w którym Kerem Bürsin również wcielał się w
głównego bohatera, miałam podobne dylematy. Ale powiem wam, że
gdyby z taką manierą grał kto inny, to strasznie by mnie ona
wkurzała, a w jego przypadku tylko lekko irytuje. Bo aktor dużo
nadrabia charyzmą.
Co do całego serialu, oceniam go bardzo pozytywnie.
Jedyne, co działa na jego niekorzyść w moich oczach, to nudne
wypełniacze, które spowalniają część scen. Serial oglądałoby
mi się zdecydowanie lepiej, gdyby nie był w tej tradycyjnie
rozwlekłej formie, a nabrał trochę tempa w formie skondensowanej.
Niemniej cieszę się, że można go oglądać w polskiej telewizji,
dzięki czemu więcej ludzi pozna w końcu jakieś nowe tureckie
twarze, a nie stale tylko Sulejman i Szeherezada. Wystawiam ocenę bardzo dobrą z
plusem, czyli 5 poziomek i szypułkę na 6 możliwych.
Dzięki za recenzję. Zachęcającą... Zwłaszcza porównanie głównego odtwórcy w kontrze do Dębowego Bartka powoduje wzrost mojego zainteresowania produkcją:) Dziękuję!!
OdpowiedzUsuńChciałbym się doradzić, w jaki sposób można oglądnąć serial W sercu miasta, znalazłam 4 odcinki z polskim lektorem, do pozostałych jednak nie mogę dotrzeć. Czy to w ogóle jest możliwe? Byłabym wdzięczna za sugestię.
OdpowiedzUsuńproszę o wiadomość prywatną (fejs lub adres mailowy) - wszystko wytłumaczę
UsuńCzy ja też mogęprosić
UsuńProszę o link do odcinków serialu W sercu miasta
OdpowiedzUsuńPodawanie linków bezpośrednich do seriali wiąże się ze złamaniem regulaminu miejsca, w którym są one dostępne. Proszę o wiadomość prywatną (adres w zakładce Kontakt)
UsuńKiedy serial ten leciał w tv obejrzałam pierwszy odcinek, może dwa i go zarzuciłam, bo nie chciałam się wciągać w kolejny serial. Teraz do niego wróciłam zachęcona świetną rolą Kerema w Sen Cal Kapimi. Serkan Bolat to charyzmatyczny bohater. Zresztą również jako Ali wypada naprawdę dobrze. Tak jakoś autentycznie. Jego sposób gry jest trochę nieturecki. Bardziej ekspresyjny. Przez to łatwiej uwierzyć w emocje kreowanego przez niego bohatera.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie gra "po turecku", wpływ na to być może ma sam jego życiorys. Choć od czasów "Bu Sehir..." rozwinął się aktorsko i w SCK zagrał dużo lepiej, podobnie w "Aynen, Aynen" :)
UsuńGdzieś czytałam, że wychował się w Stanach i studiował aktorstwo w Bostonie...
UsuńMożliwe, że to to doświadczenie z Ameryki dało Keremowi umiejętność przeniesienia na ekran swojej energii i takiej swobody w grze. Większość widzów to docenia choć są i głosy krytyczne. Mowa głównie o widzach z Turcji, przynajmniej ich części, którzy lubią grę na najwyższych tonach i odgrywanie dram większych niż życie. Być może dlatego gra Kerema, która jest bardzo swobodna jest dla niektórych niesatysfakcjonująca. Ale właśnie ta swoboda to jego ogromny plus wnoszący do jego produkcji oddech. Nowy serial Kerema 'Ya cok seversen" ma właśnie tę przestrzeń, pozytywną, fajną naturalność i życiową normalność. W Turcji jego popularność jest średnia. Z jednej strony szkoda, że nie do końca widzowie doceniają ten klimat, ale z drugiej może to i dobrze, bo nie zrobi się z tego rozwleczony, sztampowy tasiemiec. W serialu YCS bardzo fajna jest też postać sympatycznego majordomusa Iltara. Dzieciaki też są świetne. Cała główna 5 aktorów jest super. W ogóle to bardzo fajne są w tym serialu rozmowy między bohaterami, bo są naprawdę o czymś. Bardzo dobrze wypadają np. rozmowy dorosłych z dziećmi. Chwytają za serducho i dają do myślenia. Zwłaszcza te między serialowym Atesem (Kerem) a jego rodzeństwem. Kerem umie bardzo dobrze pracować z dziećmi. Zresztą ewidentnie sam bardzo dobrze bawi się na planie. Z każdym kolejnym odcinkiem widać większą więź między nim a dziećmi oraz między nim a serialową Leylą (Hafsanur). Ona z dzieciakami też gra super. Bo też jest mega naturalna. Mogą tu oboje pokazać całą paletę swoich możliwości. Ona ma masę wdzięku i nie jest wystudiowana. On to chodząca charyzma i urok osobisty. Ich gra między sobą jest spontaniczna. Rewelacyjne jest tu coś czego brakowało mi trochę w "Sen cal kapimi" choć bardzo lubię ten serial. Mianowicie w YCS daje się parze głównych bohaterów sporo czasu na "szczęśliwe chwile". To są naprawdę ładne momenty czułości, bliskości. Jest tam flirt i przyciąganie. No i nie ma aż tylu cięć montażowych itp. na scenach pocałunków. Skoro mają grać zakochanych i widz ma im uwierzyć to nie można zanadto uciekać od takich scen. Tu te spontaniczne przytulenia czy realistyczne pocałunki (nie kręcone z odległości kilometra :)) są i to dodaje tej relacji autentyczności. Podobno w SCK to Hande Ercel unikała takich scen. dlatego takich momentów porywów jest tam mniej. Co nie zmienia faktu, że chemia tam była mocno widoczna. W YCS jest też jeszcze jeden uroczy motyw. Ates nosi za Leylą buty jak książę za Kopciuszkiem. ;) Dbałość o takie smaczki w tureckich serialach to coś fantastycznego. Gdyby "Ya cok seversen" trafiło do emisji w Polsce byłoby rewelacyjnie. Np. do telewizji WP. Oni lubią nowości więc może jesienią...
OdpowiedzUsuń