Fi - omówienie tak długie, że potrzeba dwóch tekstów. Część 2.
Poniższy tekst to druga część wywodu na temat pierwszego sezonu serialu Fi. Znajdują się w nim dywagacje na temat głównego bohatera, jak również przykłady naprawdę topornego lokowania produktu.
Can Manay przy swoim idealnie uporządkowanym biurku, www.showtv.com.tr |
Can Manay
Przechodzimy do najbardziej elektryzującej postaci
serialu, czyli jego głównego bohatera. Mogłabym w swoim stylu
napisać, że to stary paskudny gnom, i że naprawdę dziwię się,
iż kobiety w serialu Fi tak lecą na tego gada. Ale
pozwólcie, że rozwinę tę myśl.
Doprawdy wstrętny z niego typ. To bez wątpienia
kanalia, psychopata, manipulant i hochsztapler. Jest świętą krową
tureckiej telewizji, człowiekiem wręcz wielbionym przez tłumy,
terapeutą wszystkich Turków i obiektem zainteresowania mediów.
Jego wizerunek wydaje się być nieskazitelny, ale kto go lepiej zna,
ten wie, że to tylko bardzo dobrze kreowana poza. Bo tak naprawdę
ten wspaniały mężczyzna jest konkretnym kawałem skurwiela z
problemami psychicznymi.
Co odróżnia go od "zwykłych"
psychopatów, którzy po prostu nie radzą sobie z emocjami i
własnymi zaburzeniami? Ano przede wszystkim ponadprzeciętna
inteligencja. Can Manay nie bierze nic siłą. On zdobywa w
wyrafinowany sposób. Jest to naprawdę chore, ale trzeba przyznać,
że większe wrażenie robią zaawansowane intrygi i manipulowanie
ofiarą, tak aby sama wpadła w sieć, niż złowienie jej od razu i
trzymanie na łańcuchu. Chociaż tak czy inaczej, żadne
przekleństwo nie odda w pełni tego, jak bardzo obrzydliwe jest to
postępowanie.
Can jest człowiekiem bezwzględnym. Liczą się dla
niego tylko własne pragnienia i korzyści, po trupach dąży do
celu. Nie widzi problemu w rozbijaniu związku, szperaniu w
życiorysach innych ludzi po to, aby wykorzystać pozyskane w ten
sposób informacje przeciw nim, szantażowaniu. Ma władzę i z niej
korzysta. Szatan - kusiciel z niego. Wydobywa z Duru jej własne
ambicje, które ona stara się tłumić przy Denizie. Can doskonale
wie, którą strunę szarpnąć, żeby wydobyć najlepszy dźwięk.
Umiejętnie podsyca w kobiecie jej pragnienie sławy, podkręca
świadomość bycia kimś wyjątkowym. Duru zaczyna pękać pod
naciskiem jego działań. Z jednej strony boi się i nie chce niczego
zmieniać, ale z drugiej pociąga ją wielki świat, kariera, a może
nawet życie u boku kogoś o wiele mniej nudnego, niż Deniz.
Can Manay sprawia wrażenie opanowanego do bólu,
albo raczej wciąż walczącego o opanowanie. Jest pedantem, jego
świat musi być perfekcyjny, a każdy przedmiot ma znajdować się w
odpowiednim miejscu, ułożony od linijki. Wszelka niedoskonałość
budzi w Canie wstręt i irytację. Jego gesty są jak wyćwiczone,
nie ma żadnych spontanicznych ruchów. Zwróćcie uwagę na to, jak
Can składa obie dłonie, jak nimi porusza, podkreślając w ten
sposób wagę swoich słów.
Dość ciekawie prezentuje się też picie przez
niego wody. Zwykle w serialach nikt nie pije w sposób łapczywy,
tylko kończy na małym łyczku. Can Manay za każdym razem opróżnia
jednym haustem całą szklankę. Nawet, kiedy pije rakı. Niby zwykła
czynność, ale obserwując ją w wykonaniu Cana można dostrzec całą
nerwowość tej postaci, wszystkie emocje siedzące gdzieś w środku,
które próbują wydostać się na zewnątrz i tylko w tym momencie
trochę im się udaje.
Raczej nie da się go lubić, ale nie sposób
odmówić mu charyzmy, która w ocenie atrakcyjności jest ważniejsza
nawet od urody, toteż serialowe kobiety lgną do Cana, a panie przed
ekranem uwielbiają go oglądać (choć i u jednych, i u drugich z
pewnością są wyjątki). Czynnikiem mającym na to ogromny wpływ
jest bez wątpienia rewelacyjny w swojej roli Ozan Güven, który
po prostu ma idealną twarz do grania takich postaci. Dla mnie
najważniejsze jest to, że nie robi min z cyklu maltretowany pies z
łezkami w oczach. Zamiast tego wyraz jego twarzy jest surowy,
przesycony wręcz pogardą dla innych ludzi i arogancją. Ale potrafi
zmienić się w łagodny i jasny, niemal niewinny i pełen zachwytu,
gdy myśli o Duru lub na nią patrzy.
Skurwysyn, jednym słowem, ale ciekawy dla widza, bo
trudno go do końca rozgryźć.
Audycja zawiera lokowanie produktu
Fi poszło na całość, jeśli chodzi o
product placement. I nie jest to tylko jednorazowe pokazanie
paczki płatków śniadaniowych, ale totalne zakrzywienie
rzeczywistości, przez które można odnieść wrażenie, iż na
świecie istnieje tylko jeden producent sprzętu RTV, AGD i
wszelakiej elektroniki. A jest nim Samsung. Globalny gigant zwąchał
znakomitą okazję na promocję swoich produktów poprzez serial. Oto
przykłady lokowania produktu, a właściwie całej marki Samsung:
- Wszyscy bohaterowie korzystają ze smartphone'ów
południowokoreańskiej firmy.
- Can Manay znajduje w gazecie reklamę najnowszego
flagowca, czyli Galaxy S8 i oczywiście natychmiast postanawia go
mieć, prezentując nam potem różne ciekawe funkcje tego modelu,
jak np. zabezpieczenie w postaci skanowania tęczówki i
rozpoznawanie w ten sposób właściciela telefonu.
- U Deniza w domu stoi super nowoczesna lodówka
Samsunga, w której podobno można tak pozmieniać ustawienia, żeby
część przeznaczona na zamrażarkę także była lodówką. I
jeszcze jest płyta indukcyjna.
- Duru postanawia dorzucić coś do prania, które
już się rozpoczęło. Może to zrobić, gdyż pralka Samsung ma
przecież funkcję AddWash, czyli dodatkowe drzwiczki, przez które
można wrzucić coś już w trakcie prania.
- Gdy Özge udało się namówić Sadıka do
stworzenia jej serwisu internetowego, mężczyzna zamawia dla niej
sprzęt komputerowy. Oczywiście wszystkie kompy są Samsunga.
- Göksel chce pocieszyć jakoś Adę,
zawiedzioną odrzuceniem jej nagrania. Pożycza w tym celu kartę
kredytową od Deniza (naprawdę spoko nauczyciel, który pożycza
kartę kredytową). Następnie zabiera na chwilę tablet (marki
Samsung) jakichś dziewczyn z uczelni, wchodzi na stronę sklepu
internetowego Samsunga i kupuje przez niego jakiś gadżet tej firmy.
A konkretnie głośnik bezprzewodowy Sound Bottle (cena: około 300
złotych polskich).
- Sadık spędza czas rekonwalescencji po
postrzeleniu na oglądaniu małp na swoim wypasionym telewizorze
Samsung QLED TV.
Także tego... Samsung, Samsung i jeszcze raz
Samsung. A pisze wam to ktoś, kto tabletem Samsunga właśnie zrobił
zdjęcie laptopa marki Samsung. Apple? Nie słyszałam.
Mój słynny laptop Zenon |
Ale
na tym nie koniec. Kolejnym na liście sponsorów tego widowiska, a
właściwie sponsorem głównym jest Vodafone Red, firma
telekomunikacyjna. Nikogo nie powinna więc dziwić scena, w
której Sadık Murat Kolhan medytuje na środku stadionu, bo to
nie jakiś tam losowo wybrany obiekt sportowy, ale Vodafone Arena,
stadion Beşiktaşu Stambuł, z wyjątkowo dobrze wyeksponowaną
nazwą sponsora tytularnego.
Tutaj docieramy do absurdów, które nie ominęły
Fi, bo w związku z prezentacją różnych produktów na
ekranie, czasem dzieją się różne dziwne rzeczy. Jak na przykład
widowiskowa jazda Duru i Cana. Nakreślam sytuację: Deniz
najwidoczniej nie musi sobie przedłużać męskości luksusowym
autem, gdyż zamiast żółtym lamborghini, wozi się żółtym
volkswagenem polo. No i jest akcja, kiedy Duru wsiada za
kółko, a towarzyszy jej Can, który w pewnym momencie uznaje za
stosowne zanurzyć rękę pod sukienkę kobiety. Na co ona reaguje
dociśnięciem pedału gazu do dechy w poczuciu, że ten wariat na
pewno przestraszy się zawrotnej prędkości, po czym gwałtownie
skręca. I nie dzieje się nic. Nawet jednej, kuźwa, rysy, żadnej
kolizji, wypadku, dachowania. To chyba miała być próba pokazania
ludziom, że takie niby zwykłe polo, a można się nim ścigać po
mieście, ale przy okazji to bardzo bezpieczny samochód. Volkswagen.
Das Auto.
Poziom Klanu i legendarnej już
Smakowitej Pajdy, osiągnięto zaś z ulokowaniem ciastka
Eti Browni Gold, którym Bilge zajadała się w 10 odcinku
(pięknie eksponując ciastko do kamery), choć scena ta w ogóle nie
była potrzebna dla rozwoju fabuły.
Na koniec trzeba chyba jednak dodać, że gdyby nie
te wszystkie placementy, serialu mogłoby w ogóle nie być,
lub powstałby w zupełnie innej, mniej odważnej i nadającej się
wprawdzie do telewizji, ale też i nie wyróżniającej niczym
formie. Dla puhu i Ay Yapim to był eksperyment, a
na eksperymenty trzeba mieć forsę.
Muzyka i polski akcent
Poprzednio zachwalałam ścieżkę dźwiękową w
tym serialu i teraz muszę się powtórzyć, gdyż moim zdaniem jest
po prostu fenomenalna. Muzyka symfoniczna miesza się z elektroniką,
co niekoniecznie musiało się udać, a jednak efekt finalny jest
bardzo dobry. Warto dodać, że nie zawsze jest to tylko muzyka
w tle, ale część fabuły, jak w przypadku muzyki w trakcie występu
baletowego w pierwszym odcinku, czy spontanicznego koncertu w
powstającym właśnie centrum sztuki.
Dobra, ale gdzie te polskie akcenty? Pierwszym jest
oczywiście Fryderyk Chopin i jego utwory, które można usłyszeć w
ścieżce dźwiękowej, jak np. Nocturne No. 20 in C sharp minor.
Żeby nie było, ja nie jestem tak biegła w Chopinie. Ale razu
pewnego usłyszałam w Fi pewien utwór i wiedziałam
jedynie tyle, że to na 99% Chopin.
Kto kiedykolwiek dotarł do napisów końcowych i je
czytał? Bo ja tak i wiecie co? Oprócz potwierdzenia, że to na 100%
był Chopin, znalazłam wśród wykonawców ścieżki dźwiękowej
swojsko brzmiące nazwisko, Filip Kowalski. Okazuje się, że to
urodzony w Gdańsku skrzypek, uczestnik i laureat wielu konkursów
muzycznych. Obecnie Filip Kowalski znajduje się wśród muzyków
tworzących projekt Ortak Sesler Çağdaş Müzik
Platformu (eng. Common Sounds Contemporary Music
Platform). Więcej informacji znajdziecie tutaj.
Ocena ogólna
Puhu tv i Ay Yapim stworzyli
serial na naprawdę wysokim poziomie. Jaram się nim, jak kominy na
Orlenie, z powodu genialnej obsady (chyba nie ma tam kogokolwiek, kto
zagrałby słabo), pięknej muzyki, dobrej realizacji od strony
technicznej i przede wszystkim fabuły, która wciąga i nie powoduje
torsji od nadmiaru metafor, wydumanych mniej lub bardziej problemów,
świecenia klatą bez szczególnego powodu czy rozwlekłych dialogów.
Brak wątków poruszających problematykę tureckiej obyczajowości
czyni tę produkcję nowoczesną i uniwersalną, zrozumiałą dla
widza spoza Turcji i bliskowschodniego kręgu kulturowego. Czysta
rozrywka. Wiecie już, że ocena nie może być inna, niż 6 poziomek
na 6 możliwych.
Oczywiście można już zacząć psioczyć, że
Wiśnia zeszła na psy jak Snoop Dogg, i pisze teraz takie peany, a
porządnym serialom tylko jedną czy dwie poziomki dała, karwasz
twarz. Zażalenia można wpisywać w komentarzach.
Długo myślałam, że do tureckich seriali mi dalej niż do seriali latino. Bo latynoskie produkcje są bliższe przez podobne kody kulturowe itp. Od pewnego czasu mi się to zmienia. Teraz jakoś bliżej mi do turkiszy. Np. przez podobne realia życiowe. Aktualnie rozważam obejrzenie nowego serialu z Disney+ czyli "Arayis" ("Odnaleźć siebie"). Dopiero niedawno zauważyłam, że gra tam Mehmet Gunsur. Jednak to nie on w pierwszej kolejności sprawił, że zainteresowałam się tym serialem. Najpierw zaintrygował mnie zwiastun. Pierwsze skojarzenia miałam z serialem "Inna ja" od Netflixa. Widzę w nich jakieś podobieństwa. Zbliżony temat i klimat choć "Arayis" idzie chyba bardziej w mroczną niż psychologiczną stronę. "Inna ja" bardzo mi się podobało przez atmosferę jaką budował i dobrą muzykę. Murat Boz zrobił tam muzycznie dobrą robotę. W sumie fajnie byłoby gdyby był drugi sezon, a są takie plotki. A teraz chętnie obejrzę tę nowość.
OdpowiedzUsuń"Arayis" po jednym i to chyba niecałym odcinku porzuciłam. Za to z niekłamaną przyjemnością oglądam teraz wyczekiwany przeze mnie drugi sezon "Inna ja". Jak miło wrócić do tego świata. Tęskniłam za tym klimatem, mądrością, życiowością i głębią tego serialu.
OdpowiedzUsuńW sierpniu na Netflix trafi drugi sezon "Shahmaran" z Serenay. Z kolei ja po cichu liczę na trzeci sezon "Inna ja". Co prawda zakończenie drugiej transzy mogłoby być i zakończeniem całego serialu, ale jest jednak też kilka furtek, które pozwalają na kontynuację. Póki co szperam w starociach i zastanawiam się nad serialem "Dla mojego syna". Ostatnio natrafiłam na jakiś wywiad z Tobą Wiśnio sprzed kilku lat. I tam właśnie wspominasz o tym serialu.
OdpowiedzUsuń