İlişki Durumu: Karışık - Status związku: to skomplikowane
Popieprzona fabuła, muszę przyznać na samym
początku. Planowałam przejechać się po Statusie Związku
walcem, miażdżąc idiotyczne wątki i wkurzającego głównego
bohatera. Ale wiecie co? Po paru odcinkach stał się on moim
ulubionym serialowym aroganckim bufonem, dlatego walcem go miażdżyć
nie będę.
![]() |
İlişki Durumu: Karışık, www.showtv.com.tr |
Zakochani ludzie chcą patosu
Ja się staram być przyziemny i mam na to sposób
Nie powiem ci, że twa obecność jest jak dar od losu
Albo śpiew skowronków albo pierdolony kwiat lotosu
Ja się staram być przyziemny i mam na to sposób
Nie powiem ci, że twa obecność jest jak dar od losu
Albo śpiew skowronków albo pierdolony kwiat lotosu
Taco Hemingway, Deszcz na betonie
Obejrzanych odcinków
jakieś 20 oryginalnej długości z polskimi napisami + finałowyDramatis personae
Ayşegül - młoda dziewczyna, marzy o tym, żeby
być sławną pisarką i w tym celu pisze różne bzdury do szuflady
Can - gwiazda filmowa i bożyszcze, arogancki,
grubiański i nieokrzesany, zakochany w Elif
Elif - zakochana w Muracie, a zakochanego w niej
Cana trzyma w friendzonie tak głęboko, że tamtemu nawet
uszy nie wystają
Murat - italiano vero, przyjaciel Cana,
babiarz, totalnie ignoruje fakt, że Elif go kocha
Handan - agentka Cana, elegancko układa mu życie
na świeczniku, przeważnie wbrew niemu
Mediha - matka Cana, zachowuje się jak typowa
teściowa z dowcipów
Tahsin - doktor Lubicz, ojciec Cana
İsmail - przezabawny dziadek Cana
Efe i Ece - dwa pasożyty społeczne,
"przyjaciele" Ayşegül, którzy sprzedają jej dom,
osobniki patologiczne
Minok - kot Ayşegül, jedyna w pełni normalna
postać tego serialu
O czym to w ogóle jest?
Następna nieszczęśliwa przed monitorem. Pierwsza
scena jest jak rodem z mojego życia. True story. I powiem wam, że
takich jak my nie powinni wpuszczać przed komputery, bo to obraza
dla słowa pisanego. Ale wracając do serialu, to niejaka Ayşegül,
w towarzystwie kiciusia, właśnie tworzy jakiś grafomański popis.
I teraz nie wiemy, czy ten muskularny typ, którego nam pokazują, to
bohater powstającego właśnie epokowego dzieła
literackiego Ayşegül, czy prawdziwy koleś, którego życie
tylko przypomina literacką fikcję.
Okazuje się, że Can jest prawdziwy. Gość jest
znanym aktorem i bożyszczem, na widok którego niejedno dziewczę
mdleje. Can zostaje wysłany przez swoją agentkę na Rodos, w celu
poczynienia pewnych przemyśleń. Ayşegül z kolei marzy się
pisarska kariera, więc pisze jakieś rzeczy, niekoniecznie może
kwalifikujące się od razu do literackiego Nobla, ale od czegoś
trzeba zacząć. W pewnym momencie przychodzą do niej jej
przyjaciele, Efe i Ece, którzy usilnie namawiają ją na wyjazd do
Grecji, że niby jest okazja i za nic nie będzie musiała płacić,
bo wszystko załatwione. No to OK, dziewczyna się decyduje, pakuje
manatki i w drogę. Na lotnisku żegna ją nasza nerwowa para
przygłupów, którzy w ostatniej chwili podsuwają Ayşegül
jakiś papier do podpisania. Ona oczywiście nie wie, o co chodzi, a
cała ta akcja wygląda podejrzanie. No ale to w końcu przyjaciele,
co jej mogą odwalić?
Mogą odwalić na przykład to, że pod nieobecność
sprzedają komuś jej dom. Efe ma długi jeszcze większe, niż
Stefan z Barw (Nie)Szczęścia przegrał w karciochy, i z
tej okazji również srogi przypał. Aby spłacić długi postanowił
wraz z małżonką najzwyczajniej w świecie okraść ich
przyjaciółkę ze wszystkiego, co ma.
W Grecji nieświadoma niczego Ayşegül wbija do
limuzyny, bo jej się wydaje, że ten luksusowy pojazd zabierze ją
do hotelu. Oczywiście wszystko zmyślili Efe i Ece, a Ayşegül
wpycha się do limuzyny... Cana. Wywołuje to rzecz jasna eksplozję
ekscytacji, no bo siedzi obok niej słynny Can Tekin. On robi
zdegustowaną minę, ale pozwala jej jechać, skoro ta wariatka niby
ma mieszkać w tym samym hotelu. Ayşegül dosłownie zagaduje
faceta na śmierć, papla przez całą drogę. Do momentu, w którym
robi jej się niedobrze i wymiotuje na gwiazdora.
Po przygodach w drodze, Ayşegül dociera do
hotelu i próbuje dogadać się na recepcji, lecz niestety jej
znajomość języków obcych równa się zero. Żeby nam nie zbrakło
niezręczności w tym serialu, dziewczyna na głos komentuje wygląd
mężczyzny, który załatwia sobie rejestrację na stanowisku
obok. Ayşegül słyszy, jak ten rozmawia po włosku przez
telefon, więc automatycznie bierze go za Włocha, a potem zamurowuje
ją, gdy Italiano przemawia do niej po turecku. Facet okazuje się
być jednak miłym człowiekiem i pomaga jej wynająć pokój.
Ponadto dziewczyna próbuje dodzwonić się do Ece, ale oczywiście
numer nie odpowiada, ciekawe dlaczego.
Zbiegiem okoliczności, których w Statusie
Związku nie brakuje, mężczyzna z recepcji jest przyjacielem
Cana.
Ayşegül zwiedza sobie miasto i wciąż próbuje
się połączyć z Ece, dalej bez skutku. W portfelu pieniędzy
ubywa, bida zbliża się wielkimi krokami. W końcu dziewczyna wpada
na genialny pomysł wyłudzenia paru groszy i w tym celu idzie do
pokoju Cana. Ten ją wywala za drzwi (nie ostatni zresztą raz w tym
serialu), ale gdy Ayşegül rzuca hasło Murat (imię tego
Italiano z recepcji i przyjaciela Cana), zostaje wpuszczona. Zmyśla
historyjkę o tym, że zna się z tamtym aż za dobrze i w ten sposób
skutecznie bierze Cana na sentyment i dostaje kasę. W ten sposób
może opłacić hotel i wrócić do Stambułu. Tyle się zdarzyło, a
to dopiero pół godziny odcinka.
W Stambule Can odwiedza swoją przyjaciółkę Elif,
w której się podkochuje, ale jej się jeszcze nie przyznał, bo ona
z kolei podkochuje się w Muracie. Ayşegül wraca do domu, ale
zastaje puste ściany i kota przy pustej misce. Dziewczyna próbuje
dociec, co się stało i gdzie są jej rzeczy. Nie tak łatwo jednak
odnaleźć tych dwoje łapciuchów. Poza tym Ayşegül nie wie,
że to nie przedmioty z jej domu, a on sam został sprzedany.
Dziewczyna widzi się także z Canem, który będąc
pewnym, iż Ayşegül i Murata coś łączyło, wymyśla sobie
plan, aby zabrać ją na spotkanie w czwórkę z Muratem i Elif.
Murat miałby się zająć Ayşegül, a Can mógłby zwrócić
na siebie uwagę Elif, czy nawet zyskać jej zazdrość. Niestety na
miejscu okazuje się, że to wszystko była blaga i Can wścieka się
na Ayşegül.
To nie koniec szalonych przygód. Ayşegül śpi
na gołej podłodze w (już nie) swoim domu, gdy przychodzi ekipa z
meblami. Dziewczyna dowiaduje się, że jej dom został sprzedany i
ktoś właśnie zaczyna się w nim urządzać. Ona robi niesamowitą
awanturę, a potem udaje się na policję, by wyjaśnić całe
zajście. Niestety odnajduje też list od Efe i Ece, w którym
tłumaczą się, dlaczego to zrobili. Chociaż ma możliwość
zgłoszenia doniesienia na "przyjaciół", nie robi tego,
tylko wraca do tego nieszczęsnego domu. Niestety jednak zamki
zostały już wymienione. Dziewczyna kładzie się zatem na ławce
przed chatą.
Wkrótce przyjeżdża Can, no i zgadnijcie co?
Oczywiście to on kupił ten dom i zamierza w nim kryć się przed
paparazzi i psychofankami. Ayşegül od razu wyjaśnia, że to
jej dom, i że nie ma nic wspólnego z jego sprzedażą, a teraz
dodatkowo nie ma też gdzie się podziać. Cana to jednak nie
obchodzi, tyle się od niej kłamstw nasłuchał, że wywala ją za
drzwi. Ona nieugięta postanawia spać na ławce. Rano Can znowu chce
się pozbyć natrętnej koleżanki, ale stwierdza, że coś z nią
nie tak. Robi mu się jej szkoda i zanosi ją do domu na kanapę,
gdzie próbuje zbić jej gorączkę.
Teraz już lecę skrótem. Ona dochodzi do siebie,
potem on proponuje jej (w zamian za możliwość mieszkania oraz dla
spłacenia długów), żeby sprzątała mu w tym jego nowym domu.
Przy okazji stale się kłócą, kilka razy jej walizka ląduje na
zewnątrz. Ale Ayşegül to taki typ, jak bumerang, wyrzucona
zawsze wraca. Żeby tego było mało, Ayşegül, nie do końca
proszona, wbija na raut z udziałem Cana, z nadzieją, że komuś
opchnie swoje teksty. Tam spotyka Murata, który całkiem
sympatycznie sobie z nią gada. Raut kończy się niemałą sensacją.
Elif wyznaje miłość Muratowi. Ten mówi jej, że on ją jak
przyjaciółkę, ale za to Can jest w niej całkiem zakochany. Elif
idzie zatem do Cana i naskakuje na niego, że niby przez lojalność
względem kolegi Murat jej nie chce. Kobieta pyta go, czy to prawda,
że ją kocha, a on wtedy mówi, że kocha, ale nie ją,
tylko... Ayşegül i całuje dziewczynę na oczach zgromadzonej
socjety oraz w blasku fleszy. Następstwem tego wszystkiego jest
propozycja, żeby dziewczyna wyszła za gwiazdora. Wtedy on będzie
miał święty spokój, za pół roku się rozwiodą, a wtedy dom
wróci do Ayşegül. Nasi milusińscy podpisują umowę i biorą
ślub, a potem pozostaje im nic innego, jak udawać przed opinią
publiczną małżeństwo, jak z bajki, co nie jest proste. Do akcji
wkracza mamuśka Cana, która dostaje fiksacji na punkcie
natychmiastowego rozwiedzenia swojego syna oraz jego dziadek, który
wręcz przeciwnie, bardzo lubi Ayşegül i pomaga jej ogarnąć się
wizerunkowo. Dom staje się miejscem nie tyle igraszek młodego
małżeństwa, co paskudnego zachowania Cana względem Ayşegül,
ale ona ma swoje sposoby na radzenie sobie z typem. Po pewnym czasie
oboje zżywają się ze sobą. Co prawda on jeszcze przez jakiś czas
wodzi wzrokiem za Elif, która nie mogąc zdobyć Murata, obiera
sobie za cel naszą gwiazdę, zaś Murat zaczyna interesować
się Ayşegül, wzbudzając tym nielichą zazdrość u Cana. Cóż
można rzec, status związku: to popierdolone.
Ocena ogólna
Odczucia mam ambiwalentne. Scenariusz jest momentami
szyty tak grubymi nićmi, że zanim przetrawiłam jedną kuriozalną
scenę, już zaczynała się kolejna i nie mogłam nadążyć. Tyle
zbiegów okoliczności na raz to jednak nie na moje nerwy. Pierwszy
odcinek to jest doprawdy ciężkostrawne danie. Ugościł mnie do
syta wątkami z dupy, do tego stopnia, że nie wiedziałam, czy dam
radę obejrzeć jeszcze jeden. Ale gdy się już przebrnie przez
toporny wstęp, to kolejne epizody są całkiem znośne, momentami
nawet ciekawe. Mam tylko wątpliwości, czy zbyt długie rozciąganie
w czasie nie pogorszyło całej historii. Pewnie pogorszyło, no bo
ileż można kręcić się wokół tego samego tematu. Wiadomo od
początku, że ilekolwiek by nie było tych odcinków, na koniec i
tak będzie wielka miłość. Cały środek to bagienko, w które
brną scenarzyści, aby urozmaicić serial i podsycać w ludziach
gasnącą powoli ochotę na oglądanie dalszych epizodów. Ja
dotarłam w swym oglądaniu do takiego momentu, w którym do fabuły
wchodzi melodramat i właśnie on psuje wszystko.
Serial skupia się właściwie tylko na parze
głównych bohaterów, nie rozdrabniając się przy tym na
skomplikowane wątki poboczne. Mamy zatem dużo scen tylko z udziałem
Cana i Ayşegül. Aktorzy wcielający się w te role
najwidoczniej dobrze czuli się w swoim towarzystwie, bo ich wspólne
występy wyglądają na ekranie wiarygodnie i naturalnie. Muszę
przyznać, że ich interakcje typu robienie sobie na złość,
kłótnie, robienie głupich min, przedrzeźnianie, czy wymiany
ciętych jak brzytwa ripost, to dla mnie najlepsze sceny w serialu.
Jak już wspominałam we wstępie, Can stał się moim ulubionym
serialowym aroganckim bufonem. Okropny z niego typ, zachowuje się
raz jak rozpuszczony bachor, raz jak kompletny debil, ale czasem też
ma przebłyski człowieczeństwa i zaczyna zachowywać się w miarę
przyzwoicie. W przeciwieństwie do wielu serialowych protagonistów
ma on charyzmę, której nikt nie musi mi na siłę wmawiać, gdyż
sama ją widzę. Z twarzy podobny zupełnie do nikogo, ale to już
kwestia gustu. Ayşegül z kolei jest pełna wdzięku i
naturalności, zwłaszcza gdy postawimy ją obok nijakiej i sztywnej,
jak pal, na który nabili Azję Tuhajbejowicza, Elif. Krótko mówiąc,
główni bohaterowie bardzo na plus. Dobrali się jak w korcu maku,
bo obydwoje mają nierówno pod sufitem, są nieokrzesani i lubią
się kłócić.
Ścieżka dźwiękowa jest taka sobie. Nie spodobał
mi się żaden z motywów muzycznych, a już ta skiełcząca
wokaliza, którą puszczają we wszystkich tych romantik scenach mnie
zwyczajnie wkurza.
Nie da się ukryć, że nie jest to produkcja
najwyższych lotów. Życia duchowego nam ona nie wzbogaci o
dodatkowe przemyślenia nad transcendencją ludzkiego bytu. Jeśli
chce się to oglądać i czerpać czystą rozrywkę, należy na wiele
głupstw przymknąć oko. Nie analizować: a po co, a na co. Mało
macie myśli w głowie, żeby jeszcze nad serialem się zastanawiać?
W mojej głowie pełno było pytań. Jak Ayşegül była w
stanie utrzymywać swój dom, gdy jeszcze sama w nim mieszkała? Może
to nie rezydencja z Dynastii, ale i tak niezła chata,
ogród, basen... No właśnie, jest basen, ale Ayşegül nie umiała
pływać. Nigdy nie miałam przed domem basenu, ale wydaje mi się,
że takie rzeczy czasem trzeba wyczyścić i zmienić wodę. Ayşegül
to robiła? I w ogóle z czego żyła, skoro zajmowała się głównie
pisaniem do szuflady? Ale po chuj drążyć temat?
Pozytywnie się rozczarowałam, gdyż sądziłam, iż
będzie to o wiele gorszy szajs. Tymczasem bawiłam się dużo
lepiej, niż oglądając cieplej przyjmowane u nas Aşk Laftan
Anlamaz, czy Kiraz Mevsimi. Ale nie popadam też w
przesadny zachwyt, bo do Kiralık Aşk daleko. Mimo wszystko
wolę też No: 309, a dlaczego, dowiecie się w swoim
czasie. Dziś Statusowi Związku wystawiam ocenę 4
poziomki bez szypułek na 6 możliwych. Wielu może
sobie pomyśleć, że chyba oszalałam, ale jak dla mnie serial jest
całkiem spoko. Możliwe, że w dalszych odcinkach mocno się
skiepścił, ale te epizody, które widziałam bawiły mnie na tyle
dobrze, że czwóreczka z hakiem wydaje mi się odpowiednią notą.
PS Do teraz uważam, że İlişki Durumu: Karışık to była jedna z lepszych komedii romantycznych jakie widziałam w tureckiej telewizji. Można powiedzieć, że im więcej ich oglądam, tym Status związku wydaje mi się lepszy.
Ten serial, jak i No: 309 są tureckimi wersjami koreańskich seriali. Ten pierwszy "Full house", drugi "Fated to love you". Oba bardzo znane w Azji.
OdpowiedzUsuńFated to love you jest super a Pokój nr 309 to dno
OdpowiedzUsuń