×

Şahsiyet - Osobowość


Şahsiyet to dowód na to, że Turcy oprócz telenowel i telewizyjnych komedii romantycznych potrafią kręcić ambitne seriale, skierowane do widzów wymagających i uważnie śledzących najdrobniejsze niuanse fabuły. Dopieszczona w każdym detalu produkcja Ay Yapim to kolejny po Fi serial wyprodukowany dla platformy streamingowej Puhu TV. 

Şahsiyet, Ay Yapim, zdjęcie z zasobów serwisu IMdB

Obejrzanych odcinków

WSZYSTKIE, czyli 12 odcinków oryginalnej długości z angielskimi napisami

Dramatis personae

Agâh - emerytowany urzędnik sądowy, dowiaduje się, że ma Alzheimera i zaczyna mordować złych ludzi
Nevra - policjantka, jedyna kobieta w wydziale zabójstw, którą Agâh upatrzył sobie jako adresatkę wiadomości przyklejanych do trupów
Ateş - nieustępliwy i dociekliwy dziennikarz, zacznie romansować z Nevrą
Zühal - córka Agâh, wraca do kraju po nieudanym małżeństwie, pijaczka i alkoholiczka w jednym
Deva - wnuk Agâh, syn Zühal, porąbany nastolatek, który postanawia założyć fanklub mordercy w kocim przebraniu (czyli tak naprawdę swojego dziadka)
Cemil - szef Zühal, jakiś tam znajomy Agâh i obrzydliwie zły człowiek
Tolga - szef Nevry
Firuz - policjant, nie pała sympatią do Nevry, nie można nazwać go miłym, ale za to jest skuteczny, choć nie zawsze po właściwej stronie

O czym to w ogóle jest?

Na początku widzimy, jak lata wcześniej jakiś facet próbuje zabić jakiegoś innego faceta, ale ostatecznie tego nie robi. 

Teraźniejszość. Niedoszły morderca wiedzie zwyczajnie, pełne nawyków i codziennych małych rytuałów życie emeryta. Nic nie wskazuje na to, by miał być jakimś zabójcą, a jednak wiemy, co chciał zrobić parę lat temu. W każdym razie któregoś razu znajduje on swojego kota martwego i to zdaje się z powodu zagłodzenia, gdyż zwyczajnie zapomniał dawać zwierzęciu karmę. 

Później okazuje się, że Agâh ma chorobę Alzheimera, czyli jego umysł będzie się stopniowo wyłączał. Początkowo informacja o chorobie przytłacza mężczyznę, ale gdy Agâh uświadomia sobie, jaka szansa tkwi w tej przypadłości, jest z niej całkiem zadowolony. Łaska niepamięci sprawi, że nie będzie miał wyrzutów sumienia. A bez nich może wreszcie zrobić to, co planował od dawna. Nie ma sensu pisać kogo jak zabija. Po prostu za każdym razem bierze pistolet z tłumikiem, idzie do delikwenta i strzela, ot, cała historyja. Jego ofiarami stają się szumowiny, ale i poważani ludzie, koledzy z sądu, w którym pracował. 

Każda z jego ofiar ma naklejoną wiadomość, której (z niewiadomych przez dłuższy czas przyczyn) adresatką jest Nevra, policjantka w wydziale zabójstw. Nevra ma tam przesrane, gdyż "koledzy" urządzają jej non stop dyskryminacja-party. To chyba jedyny taki serial, w którym kobieta w policji to nie sielankowy obrazek wesołych komisarzy, którzy flirtują ze sobą w przerwach między szukaniem złodziei. Tu naprawdę Nevra ma bardzo ciężko i jest o krok od rezygnacji, jednak historia, w którą wplątuje ją Agâh, zmienia wszystko. 

Rusza śledztwo, w którym na wierzch wypływają różne brudy. Agâh nie ustaje w eliminacji wybranych przez siebie ofiar, a właściwie nigdy nie ukaranych oprawców. Mężczyzna musi się także ukrywać. Po pierwsze przed córką i wnukiem, którzy nieoczekiwanie wrócili do Turcji z Australii, a po drugie przed policją, depczącą mu po piętach. Szyje sobie nawet milusi kostiumik, w którym wygląda jak dużo większa, pokraczna wersja swojego kota. Jego wnuk zaś zakłada fanklub sławnego mordercy (swojego dziadka, hehehe) i zabawa ta przybiera naprawdę irracjonalne kształty. 

To, co łączy Agâh i Nevrę, jest przerażającą podróżą wgłąb pamięci, której finał zdecydowanie zaskakuje. 

Ocena ogólna

Nie ulega wątpliwości, że Şahsiyet jest znakomicie zrealizowanym serialem. Rzekłabym, iż to najbardziej wysmakowana i dopieszczona wizualne produkcja wytwórni Ay Yapim, w której nie ma miejsca na przypadkowe kadry, nieumiejętną pracę kamery i bylejakość. Wszystko w tym serialu jest przemyślane: każda scena, gra świateł i barw, scenografia. Ścieżka dźwiękowa idealnie dopełnia warstwę wizualną, nie zagłusza dialogów, pojawia się tylko wtedy, gdy naprawdę jest potrzebna. Nikt nie wciska do co drugiej sceny podniosłych marszów. Twórcy Şahsiyet rozumieją, że czasem cisza, czy dźwięki natury (chociażby nocne cykanie świerszczy) dają wyrazistszy efekt, niż dramatyczna muzyka w tle. Realizacyjnie Şahsiyet to klasa światowa, godna zaprezentowania w skali globalnej. 

Aktorsko to również znakomita produkcja. Mówię oczywiście o fenomenalnym popisie Haluka Bilginera, który zagrał Agâh w sposób godny wszelkich możliwych nagród. Swoim doświadczeniem, warsztatem i talentem kopie tyłki wszystkim młodzieniaszkom z telewizji. Dawno nie widziałam tak dobrze wykreowanej, wiarygodnej, niejednoznacznej postaci. Przez wszystkie odcinki ja sama balansowałam między niechęcią do mordercy, a sympatią do samotnego emeryta, który był w istocie jednym i tym samym człowiekiem. Finał nie rozwiązał mojego dylematu, wciąż nie umiem spojrzeć na Agâh tylko z jednej strony. 

Postępowanie głównego bohatera trudno ocenić w kategoriach moralnych. Z jednej strony jest to człowiek, który z zimną krwią zabija innych ludzi, nie bez przyjemności i satysfakcji. Z drugiej jednak jego mordercze działania są solidnie umotywowane. Agâh chce wziąć odwet na kreaturach, które lata wcześniej zgotowały niewinnej istocie piekło na ziemi. Wypowiada też bardzo mądre zdanie, iż sprawiedliwość to jedno, a prawo - drugie. Nie można samemu zaprowadzać sprawiedliwości, w końcu od tego mamy policję i sądy. Ale co w sytuacji, kiedy sam sędzia jest degeneratem? 

Podoba mi się to, w jak subtelny sposób zostaje zaakcentowany główny motyw postępowania Agâh. Widzowie czują jego przytłaczającą siłę, dojmujący smutek i całą tę obrzydliwość. Nie ma w tym jednak całej tej paskudnej telenowelowej ckliwości, użalających się nad swoim losem bab, które nie potrafią (nie chcą?) pomóc sobie i swoim córkom. Jest za to okrutna tajemnica, którą znają nieliczni. Jest gra, w której z początku nie wiemy, o co chodzi, by w końcu poznać całą prawdę o związku łączącym Agâh i Nevrę. Jest zaskakujący finał. Starannie przemyślany scenariusz to jednak całkiem dobra rzecz w serialu. 

W czym zatem tkwi mój problem z nazwaniem tego serialu arcydziełem? Byłby nim, gdyby nie ten brak emocji przez większość odcinków. Upajanie się rewelacyjną realizacją to jedno, a życie tym serialem i obgryzanie paznokci z nerwów to co innego. Tak jak oglądając Fi nie mogłam doczekać się następnego odcinka, a poprzedni nie chciał opuścić mojej głowy, tak w przypadku Şahsiyet bywało, że przysypiałam przed ekranem. Może wynika to z tego, iż nie przepadam za kryminałami, w których od samego początku wiadomo, kto zabija. Proces dochodzenia komisarzy do prawdy oraz gra zabójcy z policjantką z pewnością zaciekawiła wielu, jednak dla mnie było zbyt "sucho". Gdyby chodziło o czysto techniczny aspekt, to poziomki nie zmieściłyby się w skali. Zazwyczaj biadolę, że jakaś całkiem spoko historia powinna mieć dużo lepszą realizację. Tym razem jednak czuję w tym przerost formy nad treścią. Ale to tak naprawdę kwestia indywidualnego podejścia. Sądzę, że wielu z was będzie (było i jest) ukontentowanymi fabułą i jej smaczkami. Moja ocena to 5 poziomek i szypułka na 6 możliwych

1 komentarz:

  1. Ja miałam zupełnie na odwrót. Kolejnych odcinków Sahsiyet nie mogłam się doczekać tak jak i Fi, ale Fi mogłam oglądać odcinek po odcinku od razu, a Sahsiyet musiałam trochę odczekać, bo jest tyle zawarte w odcinku, że musiałam go jeszcze zanalizowac i "przemielic" w głowie. Mną targaly niesamowite emocje, a zakończenie historii wgryzlo mi się do umysłu jak Robak i siedzi. Płakałam długo po zakończeniu, byłam naprawdę wzruszona i dotknięta. W Fi tego nie miałam, Sahsiyet w moim mniemaniu dotyka głębiej, intymniej i w sposób mniej oczywisty spraw ludzkich "grzechów". W dodatku w Fi wszędobylskie lokowanie produktu odbieralo mi smak oglądania i niszczylo atmosferę scen.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger