×

Yüksek Sosyete - Klasa wyższa


Klasa Wyższa długo siedziała u mnie w jutubowej poczekalni. Nie wiedzieć czemu byłam nastawiona na "nie" jeszcze przed seansem, chyba sam tytuł mnie odstraszał. Znowu będzie o bogatych bufonach i ich wydumanych problemach, chyba szybko zakończę przygodę z tym serialem i przejdę dalej. Tymczasem gdy wreszcie kliknęłam play, wystarczyło mi dziesięć minut, aby w całości dać się pochłonąć temu ultra telenowelowemu światu, i aby absolutnie polubić głównego bohatera. W ten sposób zostałam przy Klasie Wyższej na dłużej. 

Yüksek Sosyete, odc. 16, www.puhutv.com

Obejrzanych odcinków 

WSZYSTKIE, czyli 26 odcinków oryginalnej długości z polskimi napisami 

Dramatis personae

Kerem - ogarnięty i zaradny facet, aczkolwiek wieczny służący, chce kupić kawałek pola, pobudować się i dłubać w ziemi aż do dnia, w którym odłoży łyżkę
Cansu - niewolnica luksusowego życia, siedzi w złotej klatce, chciałaby wreszcie zacząć żyć 
Mert - panicz z bogatego domu, obibok z tendencją do pajacowania, z wyglądu pasowałby na idola nastolatek z czasów prekaloryferowych, kiedy to główni bohaterowie telenowel nie musieli mieć rozbudowanych klatek piersiowych
Ece - prosta dziewczyna, lekko szurnięta, ale o złotym sercu, najlepsza przyjaciółka Cansu
Süreyya - matka Cansu, królowa śniegu, nienawidzi Cansu i nawet nie próbuje tego ukrywać
Metin - ojciec Cansu, biznesmen, liczą się dla niego tylko pieniądze, wszystkim chciałby nimi zamknąć usta
Işıl - kochanka Metina, kompletna idiotka z manią wielkości
Bedia - babka Merta, wychowywała go po śmierci jego rodziców, rządzi rodzinnym majątkiem
Ayşen i Yılmaz - rodzice Kerema, od lat pracujący u Bedii
Can - brat Cansu, jedyny (oprócz niej) porządny człowiek w tej rodzinie
Begüm - siostra Cansu, intrygantka skupiona na karierze, chciałaby wziąć firmę ojca w obroty, ale stary totalnie ją olewa
Ercan - dziwak, postać, która jest w tym serialu chyba tylko po to, żeby na chwilę rozśmieszyć widza, zanim będzie płakał
Levent - późniejszy ukochany Süreyyi, dostanie nawet po ryju od jej męża za tę miłość

O czym to w ogóle jest?

Zaczyna się standardowo. Na samym początku mamy mały monolog głównego bohatera, którego jednocześnie obserwujemy w trakcie wykonywanych przez niego czynności. Najpierw można odnieść wrażenie, że Kerem należy do tytułowej klasy wyższej, ale mężczyzna szybko wyprowadza nas z błędu. Kerem wprawdzie od dzieciństwa ma styczność z bogaczami, ale sam jest synem ogrodnika i gosposi. Nosi garnitury, zajmuje się poważnymi interesami, ale tak naprawdę ma ochotę uciec od życia, w którym wciąż czuje się czyimś służącym. Kiedy przyjeżdża do domu (który nawet nie jest własnością jego rodziny) natychmiast pozbywa się marynarki i pomaga ojcu grzebać w ziemi przy kwiatkach. Informuje go, że znalazł już kogoś na swoje miejsce w firmie, i że kończy z tym wszystkim, a chce zacząć żyć tak, jak to sobie wymarzył. 

Potem poznajemy Cansu, która na pierwszy rzut oka może się wydawać jedną z tych zmanierowanych bogatych laseczek, co to wszyscy wokół nich skaczą, a tej i tak źle. Obserwujemy, jak spece od wizerunku robią ją na bóstwo, a ona nawet nie zwraca na nich uwagi, gdyż całą poświęca czytanej przez siebie książce. Ale za chwilę zobaczymy scenę, która powie nam dokładnie wszystko na temat tego, jak wygląda życie jej rodziny, i jak ona sama czuje się w niej nieszczęśliwa. Rodzina Koranów urządza w swojej wypasionej willi rodzinną sesję zdjęciową, w stylu tych: patrz hołoto, jaką jesteśmy wspaniałą familią. Od samego rana trwają gorączkowe przygotowania, aby wszystko wyglądało perfekcyjnie. Pani domu wydała wcześniej rozporządzenie, że wszyscy mają się ubrać na czarno i chuj ją strzela, kiedy widzi Cansu, która nie zastosowała się do poleceń, zakładając białą sukienkę. A zaraz potem każe córce wypierdalać z kanapy, bo to jej miejsce. Ponadto Süreyya przynosi swoje cenne wazony z kwiatami, żeby zdjęcie było jeszcze bardziej okazałe i doskonałe. Cansu nie ma za bardzo gdzie się podziać, więc siada na kanciku kanapy, a gdy z niej wstaje, niestety rozbija te wspaniałe kryształy matki. Süreyya chyba ma zawał i patrzy na córkę, jak na zgniłe mięso. Wszystko na temat. Dla Süreyyi ważniejsze są jakieś wazony, niż własna córka. 

Wracamy do Kerema. Mężczyzna jedzie na lotnisko, aby odebrać z niego Merta, panicza i spadkobiercę majątku Calhanów, ale też swojego przyjaciela. To jest taka przyjaźń, że niby wszystko super, ale czasem jednak wyłazi na wierzch, że Mert traktuje Kerema trochę jak służącego.

Bedia, babka Merta, postanawia dobrze ożenić swojego wnusia. Podobnie Süreyya chce się pozbyć młodszej córki i wydać ją za mąż za kogoś z ich klasy społecznej. Kobiety dogadują się i umawiają swoje pociechy na randkę, z czego w ogóle nie są zadowoleni sami zainteresowani. Mert próbuje się wywinąć tym, że wkręca we wszystko Kerema. Kerem nie chce się zgodzić na udawanie Merta przed obcą dziewczyną, ale ostatecznie przystaje na prośbę przyjaciela wierząc, że to już może ostatnia paróweczka przysługa. Cansu z kolei, mimo że w domu wyszykowana na glanc przez wizażystów, przebiera się po drodze w tandetne łachy, żeby tylko nie spodobać się Mertowi. 

Kerem dociera na miejsce spotkania. Na parkingu widzi Cansu po raz pierwszy, gdy ta czochra swoje włosy. Nie wie, że ona to ona i idzie do restauracji. Tam obsługuje go jakaś mało rozgarnięta kelnerka, która bardziej niż klientelą, najwyraźniej zajmuje się wysyłaniem komuś przez telefon swoich nagich fotek spod prysznica. Kerem zwraca jej uwagę, czego świadkiem jest Cansu. Dziewczyna od razu wyrabia sobie złe zdanie o mężczyźnie i wychodzi, zanim na dobre weszła. Nie widzi zatem całej rozmowy, w której Kerem tłumaczy kelnerce, iż swoim zachowaniem szkodzi tylko sobie, a kierownik patrzy. Cansu jednak jest przekonana o tym, jaki z tego Merta bufon i cham. 

Podczas botoksowania u doktora Gojdzia, Süreyya znajduje chwilę czasu, żeby zadzwonić do córki, czy już przypadkiem nie są z Mertem narzeczeństwem. Cansu ściemnia, że wszystko idzie dobrze. W trakcie rozmowy dziewczyna przysiada w jakiejś kafejce, w której do kawy dodają wróżenie gratis. Podchodzi do niej wróżka i w trymiga, niczym wróżbita Maciej, mówi o Cansu wszystko, jak jest. Następnie kobieta wróży jej z ręki i przepowiada wielką miłość z człowiekiem, który nie będzie z jej klasy społecznej, ale za to będzie ją szczerze kochał. Cansu chce wiedzieć, gdzie znaleźć tego typa, na co wróżka mówi, że dziewczyna musi najpierw znaleźć miejsce, do którego naprawdę będzie należeć. Tam gdzie będą dobrzy ludzie, tam będzie na nią czekał i ten książę z bajki. 

Pozostaje zatem znaleźć to miejsce. Cansu rusza w miasto, a jej strój sugerujący zawód bułgarskiej grzybiarki budzi uśmieszki mijających ją ludzi. Dziewczyna raz po raz trafia na ulotki Olivy - ekskluzywnych delikatesów dla bogatych bubków. Po jakimś czasie orientuje się, że to może właśnie to miejsce jest tym, o którym mówiła wróżka. Cansu postanawia tam iść. 

Mert udaje się do firmy swojej babki, licząc na ważne stanowisko. Tymczasem Bedia przydziela mu zadanie polegające na zarządzaniu... Olivą. On jest niezadowolony, ale babka tłumaczy mu, że powinien zasłużyć sobie na szacunek, dlatego też jeśli uda mu się dobrze wywiązywać się z szefowskich obowiązków w Olivie, przekaże mu główną firmę. 

Zaraz po spotkaniu dzwoni do niego Kerem i mówi, że Cansu nie przyszła. Dziewczyna z kolei idzie do Olivy, gdzie z miejsca zostaje zatrudniona. Dostaje fartuszek w swoim rozmiarze i już może iść zobaczyć, o co kaman w tej pracy. W szatni wyskakuje z szafki Ece, która na początku sprawia wrażenie szalonej, jednak od razu zaprzyjaźnia się z Cansu i zagaduje ją niemal na śmierć. W tym samym czasie Kerem i Mert idą na tradycyjną w tureckich serialach partyjkę koszykówki. 

Niedługo potem do Olivy przychodzi kontrola z sanepidu. Personel w popłochu, bo burdel w tym sklepie niesamowity. Ale na szczęście właśnie wtedy na miejscu jest już agent do zadań specjalnych, czyli Kerem, który widząc robiącego powoli w gacie kierownika sklepu wciela się spontanicznie w rolę dyrektora. W zręczny sposób odwraca uwagę urzędasów, zapraszając ich do sklepowej restauracji, sam zaś ogarnia chaos, motywując do pracy wszystkich pracowników. Efekt jego starań jest powalający, kierownikowi mało nie spadają spodnie z wrażenia. Sanepidowcy są zadowoleni ze standardu sklepu, a na odchodne dostają tradycyjny koszyczek wiktuałów z tego luksusowego warzywniaka. Pożar ugaszony. Po wszystkim Kerem poznaje Cansu, która wciąż myśli, że to Mert. Ten zaś przychodzi do Olivy już po wszystkim. Jest zachwycony tym, jak Kerem sobie poradził i jego podejściem do personelu. Po raz kolejny wymyśla sobie zamianę ról. Kerem miałby go udawać przez trzy miesiące i robić na jego dobre imię u babki. Kerem nie chce się zgodzić, ale ostatecznie przystaje na propozycję, tyle że na miesiąc. Mert obiecuje mu, że po tym czasie da przyjacielowi hajs na wymarzony kawałek ziemi. Kerem zgadza się tym bardziej, że wpada mu w oko Cansu, więc czemu nie. 

Postanowiłam, że tym razem nie napiszę monumentalnego streszczenia całości. Powiem wam jedynie, że kłamstwo potrwa z kilkanaście odcinków. Kerem i Mert będą lawirować, byle nie dać się przyłapać. Cansu z kolei będzie udawać biedną. Te wszystkie blagi w końcu się posypią i bez łez naszych milusińskich się nie obejdzie, a potem scenarzyści dołożą jeszcze wszystko to, co być musi, czyli intrygi, soczyste kłótnie, wątki rodzinne, śmierć i takie tam inne. Emocje nie będą zatem jak na grzybobraniu.

Kerem 

Zacznę od tego, że mam taki swój ulubiony typ bohaterów, który jest zawsze taki sam dla każdego gatunku i typu produkcji, jaką oglądam. Nie ma znaczenia więc, czy oglądam turecki serial, czy amerykański film. Jeśli postaci są obdarzone cechami, na które pozytywnie reaguję, to nie ma takiej opcji, żebym ich nie polubiła. Napisałam teraz straszny banał i oczywistość, ale jest to warte podkreślenia właśnie teraz, ponieważ jak dotąd żaden serialowy protagonista nie zaskarbił sobie mojej sympatii w równie wysokim stopniu, co Kerem w Klasie Wyższej. Co więc on takiego w sobie ma? Przeanalizujmy sobie.

1. Jest ponadprzeciętny w swojej przeciętności. Kerem nie jest gwiazdą. Nie pręży przed nami muskułów w scenach prysznicowych. Jego facjata nie lśni w zachodzącym nad Stambułem słońcu. Jedyne czym Kerem epatuje, jest tak naprawdę normalność, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Taki był np. Sinan w Miłości na Wynajem, tyle że on akurat nie był głównym bohaterem serialu. Kerem to postać, którą nie sposób nazwać ani żywym pomnikiem, ani też szurniętym ekscentrykiem. Ma za to wszelkie cechy charakteru, które czynią go wymarzonym zięciem dla każdej teściowej. 

2. Engin Öztürk umiał go zagrać. Z jednej strony mogły wyjść totalne ciepłe kluchy. Z drugiej aktorowi mogłyby się włączyć teatralne ruchy, przez które postać stałaby się kompletnie niewiarygodna. Z trzeciej Kerem mógł być postacią okropnie drętwą i nudną. Na szczęście wszystkiego tego udało się uniknąć. Dla tych, którzy znali tego aktora z grania negatywnych postaci, to dobra okazja, aby zobaczyć go w roli pozytywnego gościa. Nic mnie w nim nie wkurza, nie męczy, nie irytuje. Tak jak paru tureckich aktorów lubię i szanuję, tak mam też awersję do niektórych (nie powiem nazwisk, bo nie powinniście tego wiedzieć). Kogokolwiek by nie zagrali, ja nie jestem w stanie im uwierzyć. A Engina Öztürka uważam za na tyle utalentowanego, że potrafił obdarzyć Kerema wszystkim, czego ta postać potrzebowała, by być wiarygodną i móc zaskarbić sobie sympatię widowni.

3. Ruda broda. W końcu jakaś odmiana od bród czarnych. ;) 

A tak poza tym, to cała główna czwórka mnie kupiła. Dla mnie to najlepsza grupa przyjaciół, jaką dotąd widziałam w tureckich serialach. Mert okazał się być spoko gościem, a Cansu i Ece są wręcz rozczulające w swojej niemal siostrzanej relacji.

Süreyya

Brak słów, by opisać, jak dobrą robotę wykonała Zuhal Olcay, wcielając się w rolę Süreyyi. Nie wspominając już nawet o tym, jak ta kobieta znakomicie wygląda. Süreyya Koran wzbudza sprzeczne emocje. Przede wszystkim sprawia wrażenie kobiety zimnej jak lód, oschłej, podłej i gardzącej wszystkimi oprócz ukochanego pierworodnego syna. Jak nikt potrafi wbić Cansu szpilę tam, gdzie zaboli najbardziej. Odpycha ją od siebie, odtrąca jej miłość, oskarża o całe swoje nieszczęście, nazywa pechową dziewczyną. To jest bohaterka tak bardzo negatywna, jak tylko można sobie wyobrazić. Bolało mnie za każdym razem, gdy z taką pogardą robiła wymówki Cansu, a najbardziej wtedy, gdy zrzuciła na dziewczynę całą odpowiedzialność za to, że przez jej narodziny straciła swoją kobiecość oraz wszystkich, których kochała. Zdrady męża Süreyya zapisała na konto maleńkiej Cansu, której urodzenie zmusiło lekarzy do usunięcia kobiecie macicy. Na to samo konto kobieta zapisała także śmierć swoich rodziców, którzy wyruszyli w drogę, by pomóc córce. Cansu została obarczona winą za sprowadzenie pecha, za co Süreyya odtrąciła ją, posyłając do szkół z internatem i nie pozwalając na posiadanie przez dziewczynę udziałów w rodzinnej firmie. Robiła wszystko, byle tylko odsunąć od siebie tego pecha. A jednak Cansu mimo wszystko kocha swoją matkę, choć ta robi wszystko, by ją nienawidzić. 

Inną Süreyyę poznajemy w relacji z Canem. Widzimy matkę, dla której syn jest oczkiem w głowie. Dlatego tak trudno zrozumieć i zaakceptować to, w jaki sposób odnosi się do Cansu. Do starszej córki zresztą też, choć nie w takim stopniu. Widzimy jej autentyczną rozpacz, gdy nieoczekiwanie Can umiera. Ale wydaje mi się, że jego śmierć nie poszła na marne, bo stała się furtką do nowego rozdziału, w którym Süreyya zaczyna się zmieniać. 

Süreyya Koran jest postacią wielowymiarową. Taką, której nie sposób nie nienawidzić, ale czasem nie można jej nie żałować. Życie nie obchodziło się z nią delikatnie, a jej silny charakter kształtował się w dusznej atmosferze złotej klatki. Choć matka Cansu jest postacią drugoplanową, to jednak oglądanie jej było wręcz fascynujące. 

Ocena ogólna

Dla mnie to wprost niewiarygodne jak blisko, a jednocześnie daleko temu serialowi do telenoweli. Klasa Wyższa, jak mało który serial, spełnia wszystkie moje zaimprowizowane warunki, by być telenowelą w stylu brazylijskim. Mamy tutaj zatem wiele problemów bogatych ludzi, ich okazałą rezydencję, panią domu, która knuje intrygi i z chęcią reżyserowałaby życie swoich dzieci do upadłego, bohaterów pochodzących z różnych klas społecznych, ludzi sprzyjających ich związkowi oraz tych, którzy rzucają im kłody pod nogi, a nawet dziecko kochanki. A jednak widać w tym wszystkim przebijający skądś promyczek ironii. Serial pokazuje nam fałsz i zgniliznę moralną ludzi uważających się za lepszych tylko dlatego, że mają pieniądze. Widzimy świat, w którym ciężka praca, zaradność i mądrość nie mają znaczenia, jeśli nie jest się spadkobiercą majątku wielkiego rodu. Zaś zwykła ludzka przyzwoitość i uczucia są uznawane za słabość. Ale finalnie jesteśmy świadkami ostatecznego tryumfu prawdziwego życia nad tym luksusowym, aczkolwiek kompletnie bezwartościowym. 

Ścieżka dźwiękowa jest tak samo balansująca na granicy telenowelowego wyciskacza łez, jak i cały serial. Mało tego, powiedziałabym nawet, że muzyka w tym serialu jest trochę... bajkowa. Pełno w niej takich dźwięków, które najbardziej drętwemu dialogowi potrafiłyby nadać niesamowitą głębię. Bardzo podoba mi się motyw Cansu, ale za najpiękniejszy uważam motyw Ece i Merta. A tak w ogóle, to cały sondtrack wyjątkowo przypadł mi do gustu, bo sam w sobie jest wart posłuchania. 

Nie do końca rozumiem stację Star. Wydawało mi się, że Klasa Wyższa całkiem nieźle radziła sobie w ratingach, i że prędko się nie skończy. Tymczasem Star TV najpierw nieoczekiwanie zmieniła dzień emisji z czwartku na sobotę, a następnie ogłosiła rychły finał serialu. Ostatni odcinek wyemitowano w Turcji w naszą Wigilię, tym samym kończąc serial na dwudziestu sześciu epizodach. Z jednej strony oczywiście szkoda, zwłaszcza że zdecydowanie nie było to widowisko złe i głupie. W tej telewizji naprawdę gorsze rzeczy dostawały zielone światło na cytryliony coraz bardziej idiotycznych odcinków. Ale może właśnie dlatego, że serial skończył się tak prędko, nie doszło do fabularnej katastrofy, w której scenarzyści musieliby na żywca wymyślać coraz gorsze wątki tylko po to, żeby utrzymać uwagę widza. Tak przynajmniej od początku do końca opowieść trzyma się kupy, a liczba epizodów nie odstrasza tych, którzy jeszcze nie widzieli, a chcieliby zacząć oglądać. 

Przyznaję dziś oczywiście 6 poziomek na 6 możliwych. Za to, że bezboleśnie przeszłam przez wszystkie odcinki. Za świetnie wymyślonych i zagranych bohaterów. Za muzykę, która naprawdę mi się podobała. Za nieco baśniowy klimat i happy end z gatunku tych, które lubię najbardziej - bez sztampowej sceny ślubu, za to wszyscy spotykają się przy stole i wiadomo, że odtąd będą żyli długo i szczęśliwie. 

10 komentarzy:

  1. hej, gdzie oglądasz seriale z polskimi napisami? ja ogladam albo z angielskimi, albo tureckie napisy tłumaczę automatycznie na YT z czego wychodzi smieszna wiązanka czasem. Gdzie mogłabym zobaczyć Klase wyższą? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tej sprawie napisz do mnie na maila (jest w zakładce Kontakt) - nie mogę zdradzić nazwy grupy w publicznym komentarzu, bo regulaminy i takie tam, nie chcę, żeby przeze mnie im zablokowali odcinki

      Usuń
  2. Kiedy pierwszy raz natknęłam się na sam ten tytuł miałam jedną myśl - o, pewnie kolejny serial młodzieżowy. Takie skojarzenie. Przeczytałam ten tekst niedawno, czekając na nowości i przypomniawszy sobie o tym jak wspominałaś kiedyś, że polubiłaś Engina po tej roli. Zaczęłam oglądać. Miał to być dla mnie serial na zasadzie jeden odcinek od czasu do czasu. Taki na luziku kiedy nie mam za dużo czasu. Te, które miałam oglądać na spokojnie czekają na większy komfort czasowy, a ten miał być "na przeczekanie". Jestem na 1/5 serialu i się nie udało. ;) Dawno nie miałam tak - a co tam dalej :) Klimat serialu latino rzeczywiście tam jest. Zwłaszcza na początku, głównie w pierwszym odcinku. Sam jego początek to już absolutnie. Osobiście lubię klimacik latinwoodu jako osoba, która pamięta złotą erę tych produkcji. Wsiąknęłam po 15 minutach. ;)) Kerem to taki fajny gość. Często na określenie pewnego typu bohaterek kobiecych używa się zwrotu "dziewczyna z sąsiedztwa". Tymczasem Kerem to taki "chłopak z sąsiedztwa". Ogarnięty, z dystansem do otoczenia, empatyczny, ale znający swoją wartość. Cansu, mimo, że w rodzinie jest pogardzana, nie dała się stłamsić. Potrafi postawić na swoim i zawalczyć o siebie. Zgadzam się, że cała główna czwórka to świetne postaci. Gdy są razem jest w tym serialu taka młodzieńcza energia. Trochę jak w serialach dla nastolatków. Dużo też tu fajnego poczucia humoru. Ten element lubię też w SCK, ale tutaj jest go chyba jeszcze więcej. Swoją drogą wyłapałam już 2 lokalizacje, które pojawiają się w obu tych serialach. Matka Cansu ma dwa oblicza. Jedno to to gdzie jest niczym zła macocha z bajki. A drugie to samotna, nieszczęśliwa kobieta, która budzi współczucie gdy widz uświadomi sobie jej trudne położenie. Z kolei matka Kerema to dobra kobieta choć irytująca z tą swoją wizją na takie, a nie inne życie syna. Podobnie jej wymarzona synowa Sirin, niby fajna, ale trochę maruda - obie ułożyły sobie plan, do którego Kerem ma się pokornie dostosować. A jak nie to afera jak ze Stambułu do Ankary. ;))) Tak na marginesie to Cansu i Sirin są do siebie podobne. One obie przypominają mi też Ozge Yagiz. Tak naprawdę realnie lepszy kontakt Kerem ma z ojcem niż z matką. Ojciec nie wywiera na nim presji, a wspiera. Super postać, która ma też dystans do histerii własnej małżonki. Cały serial faktycznie jest dość krótki, ale chyba nie było opcji żeby był dłuższy skoro koreański oryginał zrealizowany rok wcześniej ma jeszcze mniej odcinków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem już w połowie serialu. Jest naprawdę wciągający. Główna czwórka bohaterów to prawdziwi przyjaciele. Babcia Merta to fajna postać. Mądra kobieta choć i ona czasem się zagalopowuje w swoich poczynaniach. Bardzo mocno kocha swojego wnuka, ale równocześnie dostrzega jego wady. Z kolei matka Cansu widzi zagrożenie i rywalkę w każdej kobiecie, nawet w swoich córkach. Z czasem pokazuje też jednak swoją drugą twarz. M.in. za sprawą Leventa. Dzięki niemu wprowadzono do serialu istotny wątek społeczny. Sama ta postać to taki troszkę hollywoodzki typ. Fajny jest. Natomiast cała ta sekwencja z wypadkiem Cana i oczekiwaniem na wieści o nim zaskakująco bardzo mnie wzruszyła. Nie wzruszam się aż tak często na filmach. Nie pamiętam kiedy ostatnio aż tak by mnie ruszyło coś smutnego na ekranie. W serialach chyba ostatnio częściej poruszało mnie to co pozytywne. A tutaj cały ten wątek około odejścia Cana jest bardzo dobrze poprowadzony. Nie jest przerysowany ani przedramatyzowany, a autentycznie emocjonalny i prawdziwy.

      Usuń
    2. Ze wszystkim się zgadzam ;) "Klasa Wyższa" naprawdę był serialem z klasą, ale widzowie w Turcji nie docenili jego "życiowości", bo gdyby było inaczej, twórcy przeciągnęliby to do 60 odcinków. Tak czy inaczej darzę ten tytuł ogromnym sentymentem :) Pozdrowienia

      Usuń
    3. Może właśnie dzięki temu, że nie został przeciągnięty to nie stracił wspomnianej "życiowości". Dialogi są o czymś, jest w nich naturalność. Jest w tym mądrość i wiara w inteligencję zarówno bohaterów jak i widzów. Choć w inteligencję Isil można wątpić. ;) No może poza momentami gdy myśli o córce. Tak właściwie to są tu dwie pary głównych bohaterów. Cansu i Kerem to oczywiście podstawowi protagoniści, ale Ece i Mert nie są aż na takim drugim planie jak to zwykle bywa. Poza tym ta para aktorów spokojnie nadaje się do grania głównych ról. Aktorka grająca Ece to bardzo ładna dziewczyna przykuwająca uwagę. A aktor grający Merta ma w sobie pewien urok, dzięki któremu nawet bez tej klaty, można go sobie wyobrazić jako łamacza serc niewieścich. :)

      Usuń
    4. Do końca serialu zostało mi raptem kilka odcinków. Zabieg z tym wyjściem na jaw większości tajemnic niemal w jednym momencie początkowo wydawał mi się taki sobie. Myślałam, że lepiej byłoby zrobić to stopniowo. Jednak później stwierdziłam, że ta lawina to świetny pomysł, bo jak się wali to się wali na wszystkich frontach, jak domino. Babcia Merta jest zasadnicza co samo w sobie nie jest złe, ale jej poczucie wyższości jest wręcz niszczycielskie. Zwykle w filmach mamy metamorfozy ze złego w dobrego. Tutaj jest ta rzadsza sytuacja: z dobrego w złego. To wszystko pokazuje też jak dojrzał Mert. A ten twist fabularny z Keremem to już absolutne mistrzostwo. Można by mu zarzucić, że się zmienił na niekorzyść, ale dla mnie ta jego "przemiana" jest super. Fantastyczna do oglądania. Pokazuje wielowymiarowość tej postaci jednocześnie dając szansę pokazania aktorowi całego wachlarza możliwości. Kerem ma charyzmę i charakter. Wszystko co robi, robi po to aby dać nauczkę tym, którzy zaszli mu za skórę. Przy tym robi to w sposób inteligentny i przemyślany. Nawet Sude, wzorcowy, serialowy czarny charakter, nie jest w stanie na niego wpłynąć. Z pewnością nie ma tu zemsty dla samej zemsty. Jest to raczej chęć wytknięcia błędów. Świetny zwrot akcji ubarwiający fabułę.

      Usuń
    5. Właśnie obejrzałam ostatni odcinek. Niesamowicie emocjonalny i wzruszający. Cały serial jest naprawdę bardzo dobry - mądry i z klasą. Cały czas coś się w nim dzieje, ale nie są to rzeczy odrealnione. Nie ma przestojów, ale też przesadnego rozdmuchiwania problemów. "Klasa wyższa" to drugi obok "Zapukaj do moich drzwi" serial - komedia romantyczna, który lubię i cenię. "Zapukaj do moich drzwi" to serial o sile miłości pozwalającej przezwyciężyć własne lęki i traumy. A "Klasa wyższa" to serial o potrzebie bliskości.

      Usuń
    6. Też jestem fanką finałowego odcinka, który nawiasem mówiąc był emitowany w "naszą" Wigilię i ta ostatnia scena przy stole tak mi się skojarzyła właśnie z Wigilią :) Wielka szkoda, że serial nie został w pełni doceniony, ale ci, którzy skusili się na jego obejrzenie, na pewno zostali z jego pozytywnym przekazem.

      Usuń
    7. Aktualnie emitowanym serialem z podobną "życiowością" i też nie do końca docenionym jest "Ya cok seversen". Zgodnie z zapowiedziami niedługo będzie finał. Choć ciągle jeszcze mam nadzieję, że będzie to tylko finał sezonu, a nie całego serialu. Natomiast jeśli jednak będzie to finał finał to dobrze, że przynajmniej doczeka się normalnego zakończenia, a nie zostanie urwany nagle. Szkoda, że się kończy, bo jest niegłupi i dostarczający dobrej rozrywki, ale z drugiej strony gdyby miał zostać rozciągnięty bez sensu to może to i lepiej, że zakończy się wcześniej. To serial z dobrym aktorstwem, na czasie i jakościowy. Pozostanie przynajmniej po nim dobre wrażenie.

      Usuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger