×

Sleepy Hollow - Jeździec bez głowy


Witam serdecznie w kolejnym już wpisie, w którym dzielę się z wami moimi wrażeniami z oglądania seriali innych, niż tureckie. Dzisiaj przeczytacie o serialu, który zaczął się całkiem nieźle, a potem osiągnął poziom tak dramatycznie niski, że aż boli wątroba. Zmarnowany potencjał i zmarnowany czas, tyle można powiedzieć w skrócie. A szczegóły poniżej. 

Sleepy Hollow, zdjęcie z zasobów www.huffpost.com

"Niech lepiej amerykańskie szmiry «recenzuje»"


Obejrzanych odcinków

49 (3 sezony)

Dramatis personae

Ichabod Crane - powstały z grobu po 250 latach, w przeszłości wykładowca na Uniwersytecie Oxfordzkim, walczył po stronie kolonialistów w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych, człowiek Jerzego Waszyngtona od zadań specjalnych, w teraźniejszości nieoficjalny konsultant lokalnej policji od zagadkowych śmierci i demonów, zagubiony we współczesnym świecie
Abbie - policjantka, widziała w życiu niejedno dziwne zjawisko, ale wmawia sobie, że jej się przywidziało, współpracuje z Cranem i zaprzyjaźnia się z nim
Jenny - siostra Abbie, stale jest albo na bakier z prawem, albo zamykają ją w psychiatryku, nie może wybaczyć Abbie, że tamta wyparła się tego, iż obie widziały w dzieciństwie demona w lesie
Katrina - żona Crane'a, czarownica z sabatu tych po dobrej stronie
szeryf Corbin - policjant i przyjaciel Abbie, lata wcześniej wyciągnął ją na właściwą drogę, po kryjomu zajmuje się zbieraniem materiałów na temat tajemniczych zjawisk w Sleepy Hollow
Henry Parrish - zjadacz grzechów, jak się potem okazuje, to syn Katriny i Crane'a
Nick - zbieracz różnych ciekawych artefaktów, których stale potrzebują Abbie i Crane
Frank - nowy szeryf w Sleepy Hollow, na początku sceptycznie nastawiony do wszelakiej demonologii, ale na własnej skórze przekonuje się, co to znaczy zadrzeć z demonem
Abraham/Jeździec bez głowy - w przeszłości kumpel Crane'a, tyle że tamten zakochał się w jego dziewczynie, no i tamta wolała z Ichabodem, on się wściekł, a potem tak jakoś wyszło, że sprzedał duszę Molochowi i został przemieniony w Jeźdźca Śmierci, któremu Crane uciął głowę

O czym to w ogóle jest?

Jest taka sprawa, że na samym początku cofają nas do osiemnastego wieku. Wtedy ma miejsce jakaś bitwa (trwa właśnie wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych). Jeden z żołnierzy walczących po stronie kolonii, Ichabod Crane, zostaje śmiertelnie ugodzony toporem przez swojego przeciwnika, jednak w ostatniej chwili życia udaje mu się jeszcze ściąć tamtemu głowę. Obaj upadają na ziemię. 

Potem mamy przeskok i widzimy człowieka, który najwyraźniej obudził się żyw i powstał z grobu. Okazuje się, że to ten zabity żołnierz, tyle że teraz jest już nie 1782 a 2013 rok. Świeżo zmartwychwstały Crane wyłazi na drogę i o mało nie zostaje zabity z powrotem, tym razem w wyniku przejechania przez TIRa. Robi minę What the fuck is going on? i biegnie gdzieś. 

W następnej scenie porucznik Abbie Mills i jej szef, szeryf Corbin siedzą w typowej amerykańskiej knajpie, takiej co to stale ci dolewają kawy do kubka. Rozmawiają o tym, że wokół dzieją się niewyjaśnione sprawy, i że Abbie zamierza wyjechać ze Sleepy Hollow do Quantico, gdzie młoda porucznik podejmuje szkolenie na agentkę FBI. Gdy policjanci wychodzą z baru, dostają zgłoszenie, że w jakieś stajni nieopodal coś wystraszyło konie. Abbie mówi, że pojadą tam z Corbinem i tak też robią. Na miejscu atmosfera jest naprawdę gęsta. Właściciel stajni zostaje odnaleziony bez głowy. A szeryf Corbin zostaje zaatakowany przez... bezgłowego mężczyznę w mundurze brytyjskim z wojny o niepodległość, któremu brak głowy w ogóle nie przeszkadza w funkcjonowaniu. Do tego jest kuloodporny i niezniszczalny. Szeryf pakuje w niego cały magazynek, ale nic to nie daje. Na dźwięk wystrzału Abbie biegnie na pomoc przełożonemu. Niestety za późno, Corbin zostaje zabity, a bezgłowy żołnierz porywa konia i odjeżdża na nim. 

Abbie wzywa posiłki (taka uwaga na marginesie: czy wy w dzieciństwie też myśleliście, że jak w filmie policjanci wzywają posiłki, to chodzi im o żarcie na wynos? Ja się zawsze zastanawiałam, jak oni mogą w takim momencie zamawiać jedzenie). Zgłasza się policjant Andy, któremu przed maskę samochodu wpada kompletnie zdezorientowany Crane. Ichabod zostaje aresztowany, ale Abbie stwierdza, że to nie jego widziała w stajni. Gdy kobieta mówi koledze o tym, jak wyglądała tamta postać, wszystko słyszy Crane. Mężczyzna podaje szczegóły wyglądu człowieka w mundurze, na koniec dodając, że sam obciął mu głowę. 

Nazajutrz Crane'a podłączają do wykrywacza kłamstw i następnie przesłuchują. Facet zaczyna opowiadać o swoim rzekomym udziale w wydarzeniach, które miały miejsce w osiemnastym wieku, tak jakby to było wczoraj, a przy tym kompletnie ignoruje cały postęp technologiczny, którego zdaje się zupełnie nie rozumieć. Diagnoza może być tylko jedna - Ichabod jest z leksza świrem, który może być niebezpieczny. 

Abbie nakłania nowego przełożonego, Franka Irvinga, żeby pozwolił jej przesłuchać Crane'a, zanim zamkną go w pokoju bez klamek. Gdy kobieta przychodzi do więźnia, ten z kpiącym uśmieszkiem reaguje na widok baby-policjanta i pyta ją, kiedy została wyzwolona z niewolnictwa. Na to ona pokazuje mu gnata i mówi, że zaraz może go na nim użyć. Ichabod od razu mówi, że zawsze był zwolennikiem zniesienia niewolnictwa. Abbie zabiera go z aresztu i wiezie do psychiatryka, a podczas jazdy próbuje się od niego czegoś dowiedzieć. Kobieta ma mętlik w głowie, bo z jednej strony wie co widziała, ale z drugiej jednak ma świadomość, że jeśli przyzna się do tego, iż sama także widziała jeźdźca bez głowy, też trafi do wariatkowa. W samochodzie mamy naprawdę prześwietny dialog między bohaterami, w którym ona nabija się z jego domniemanego powstania z martwych, a on z kolei nie może pojąć takich rzeczy jak ilość Starbucksów na jednej ulicy, czy tego że kobiety mogą nosić spodnie. Następnie Abbie, wbrew regułom, idzie wraz z Ichabodem do jaskini, w której mężczyzna przeleżał ostatnie 250 lat. Crane odnajduje w miejscu swego pochówku Biblię z zaznaczonym fragmentem Apokalipsy o Czterech Jeźdźcach. Potem Ichabod opowiada Abbie o tym, jak w czasie wojny wezwał go sam Jerzy Waszyngton, który wyznaczył mu misję zabicia pewnego najemnika. 

Tymczasem Jeździec bez głowy popiernicza gdzieś na koniu, by przybyć do jakiegoś księdza i go zabić. Abbie ma przypał, bo polazla gdzieś z Cranem, zamiast odwieźć go prosto do zakładu dla psychicznych. Ale zabójstwo księdza miało miejsce wtedy, gdy główny podejrzany, czyli Ichabod, był z nią, więc koleś ma mocne alibi. Abbie stara się przekonać kapitana Irvinga, że Crane jest w stanie pomóc im schwytać prawdziwego mordercę. Frank się nie zgadza i grozi jej zawieszeniem. Zaś Ichabod odnajduje na miejscu zbrodni grób swojej żony, która (jak się okazało) była czarownicą. 
Ichabod trafia w końcu do psychiatryka. Abbie wyznaje mu, że wiele lat wcześniej w jej życiu zdarzyło się już coś paranormalnego, ale musiała wszystkiego się wyprzeć, żeby dano jej spokój. Następnie kobieta udaje się na posterunek, do gabinetu szeryfa Corbina, i odnajduje ukrytą przed wszystkimi kartotekę z dziwnymi sprawami oraz dyktafon, na którym Corbin nagrywał swoje luźne notatki o czarownicach i tym podobnych pierdzieluchach. 

Rano Crane ma wizję, w której widzi Katrinę. Żona Ichaboda mówi mu, że jest czarownicą, a w jej grobie nie ma jej ciała, lecz głowa jeźdźca, której miał pilnować strażnik jej sabatu, którym był ten zabity wcześniej ksiądz. Okazuje się, że gdy Ichabod i najemnik zabili się wzajemnie i upadli obok siebie, strużki ich krwi połączyły się. W ten sposób zaklęcie Katriny podziałało na nich obu. Tym samym zbudzenie Jeźdźca spowodowało również powstanie z martwych Ichaboda. Mężczyzna musi teraz zapobiec odnalezieniu czaszki przez Jeźdźca. Ichabod budzi się, a Abbie w ostatniej chwili wkracza do akcji i zapobiega szprycy z otumaniającym lekiem, która już wędrowała w kierunku dupy Crane'a. Pani porucznik zabiera go ze sobą i opowiada o znaleziskach w tajnym schowku Corbina. Następnie dzwoni do Andy'iego i prosi o pomoc, bo są widoki na schwytanie bezgłowego mordercy. Udaje im się również znaleźć czaszkę przed nim, ledwo uchodząc z życiem. Frank Irving mięknie i pozwala Ichabodowi na bycie ich konsultantem od tej sprawy, zaś Abbie rezygnuje z wyjazdu do Quantico. 

No i dalej idzie to mniej więcej tak. Co tydzień wyłazi nam nowy potwór/demon/straszna tajemnicza choroba, z którymi muszą sobie poradzić Abbie i Crane. On próbuje ogarnąć XXI wiek, ale słabo mu idzie. Co chwila mamy też jakąś retrospekcję, w której Crane był świadkiem wydarzeń z historii USA, każde zaś wydarzenie z przeszłości ma znaczenie dla powodzenia teraźniejszych misji naszych głównych bohaterów. Dowiadujemy się, że Ichabod znał dosłownie wszystkich najznamienitszych w historii Stanów (np. Benjamina Franklina i Jerzego Waszyngtona), był świadkiem nocnego rajdu Revere'a, a nawet romansował ze słynną Betsy Ross. Jest wątek wyciągania żony Ichaboda z Czyśćca, walka z pilnującym Purgatorium Molochem, dorwanie Jeźdźca i przetrzymywanie go w specjalnej kryjówce, która odbiera mu siły. Katrina dowiaduje się, że jej syn żyje, a Ichabod - że w ogóle ma syna (który jest teraz tak jakby starszy od ojca). Generalnie im głębiej w las, tym bardziej popierdolone rzeczy spotykają nas w tym serialu. 

Ichabod Crane

Ichabod Crane to prześwietna postać. Głównie dla niego wytrzymałam te trzy sezony, choć ostatnie widziane przeze mnie odcinki były cienkie jak dupa węża. Najlepsze są jego próby życia w kompletnie obcym świecie. Ichabod z jednej strony musi się mierzyć z demonami i wracać pamięcią do swoich czasów, a z drugiej przyzwyczaić się do współczesności pełnej niezrozumiałej dla niego technologii. Crane zdaje się zapierać rękami i nogami przed wchłonięciem przez nowy świat. Nie chce się przebrać we współczesne ubrania, a próby wsadzenia go w jeansy kończą się fiaskiem, więc stale chodzi w swoich znoszonych starych łachach i butach z cholewami. Ichabod jest zbulwersowany ceną pączków i kawy, ale bardzo mu smakują napoje gazowane. Gdy nagrywa się komuś na automatyczną sekretarkę, dyktuje cały list, włącznie z formułkami grzecznościowymi. Po jakimś czasie przyzwyczaja się do wielu rzeczy, oburza się nawet, że Abbie dała mu stary telefon, a on chciałby smartphone. Ale do końca (do tego końca, do którego ja dotarłam) pozostaje sobą, ubranym w historyczne ciuchy (załatwił sobie nówki w jakimś klubie historycznym) dżentelmenem z nienagannymi manierami, archaicznym językiem i niesamowitym brytyjskim akcentem. Wcielający się w rolę Crane'a Tom Mison znakomicie wykreował tę postać. Ichabod z całym swoim przydługim i popieprzonym życiorysem jest tak bardzo wiarygodny, że w stu procentach można uwierzyć, iż faktycznie wylazł z grobu po tych 250 latach i musi teraz ratować lokalną gawiedź przed przybyszami z piekieł. Jego nieporadność w kontakcie z wynalazkami typu ekspres do kawy, czy prysznic jest ujmująca i zabawna zarazem. 

Ale żeby nie było zbyt słodko, to dodam od razu, że po pewnym czasie bokiem wyłazi ta jego wszechwiedza. Stale okazuje się, że Ichabod znał kiedyś wszystkich, widział wszystko, o wszystkim gdzieś już wcześniej słyszał i potrafi znaleźć odpowiedź na każde pytanie związane z wszelaką demonologią, okultyzmem, masonerią i tym podobnymi. Jest to tak wkurzające, że psuje cały ten jego wdzięk zagubionego w czasie. 

Niemniej jednak jest to najlepsza postać serialu. Razem z Abbie tworzą mocny duet. Ktokolwiek spodziewa się, że głównych bohaterów połączy wkrótce romans, już zawczasu może jęknąć z zawodu. Porucznik Mills i Crane do końca byli tylko przyjaciółmi. Tylko i aż przyjaciółmi, bo łącząca ich relacja to nie tyle pogaduszki kumpli przy piwku i friendzone, co dzielenie wspólnego losu wybrańców, którzy mają walczyć z całym tym niezrozumiałym dla zwykłych ludzi złem. Łącząca ich więź staje się naprawdę bardzo silna, jednak zażyłość ta nigdy nie przekracza niewidzialnej granicy. Zawsze podobało mi się w tym serialu rozwiązanie, żeby nie wikłać głównych bohaterów w romanse, które dla fabuły są kompletnie bezużyteczne. Niektórzy nie mogli tego przeżyć, ale trudno. Tym bardziej, że okazji na romans już raczej nie będzie, bo Abbie umarła i to na amen, a w czwartym sezonie Ichabod musi radzić sobie sam. 

Ocena ogólna

Aż trudno wyrazić słowami, jak strasznie ktoś spierdolił ten serial. Ale od początku. Sleepy Hollow bazuje na opowiadaniu The Legend of Sleepy Hollow z 1820 rokuSerial miał być uwspółcześnioną wersją przygód Ichaboda Crane'a. Co ciekawe, na podstawie tego samego opowiadania powstał wcześniej film (nakręcił go Tim Burton, a w roli Crane'a wystąpił oczywiście Johnny Depp). Nadmienię że zarówno film, jak i serial, w oryginale noszą tytuł Sleepy Hollow (jest to nazwa miejscowości, w której rozgrywa się akcja), zaś w Polsce funkcjonują pod tytułem Jeździec bez głowy. I o ile w przypadku filmu Burtona nie brzmi to źle w kontekście fabuły, tak dla serialu wybór tego tytułu jest idiotyczny. Jeździec się pojawia, ale wcale nie jest najważniejszym bohaterem serialu, zaś w drugim sezonie zostaje ostatecznie unicestwiony, co sprawia, że dla reszty odcinków tytuł jest zupełnie nieadekwatny. 

Odcinek pilotażowy był w moim odczuciu naprawdę dobry. Niby bazował na wyświechtanych motywach, ale jednak trzymał w napięciu i zaintrygował. Cały pierwszy sezon był nie najgorszy. Co prawda część odcinków była bardzo schematyczna, a serial w pewnym momencie stał się tzw. proceduralem, czyli serią, w której każdy odcinek układa się tak samo: jest nowy przeciwnik, protagoniści muszą znaleźć na niego sposób, walczą z nim i ostatecznie udaje im się go pokonać. A za tydzień powtórka z rozrywki. Są też jednak odcinki nieprzewidywalne. 

Niestety każdy następny sezon przynosił coraz więcej tej schematyczności i banalności rodem z Czarodziejek. Strasznie to naiwne, gdy główni bohaterowie całkowicie przypadkowo znajdują pod ręką akurat tę książkę, w której zapisana jest podpowiedź, jak unicestwić potwora, którym się aktualnie zajmują. Crane jest w stanie powiązać ze sobą wszystko, co przeżył w swoich czasach, z tym, co dzieje się obecnie i na poczekaniu łączy fakty. Najwymyślniejszy i najgorszy demon, jakiegokolwiek jesteście w stanie sobie wyobrazić może naszym protagonistom chuja zrobić, bo oni i tak z samym pistolecikiem i artefaktami skombinowanymi przez jakiegoś kolesia, który jest znajomym siostry, dają sobie radę ze wszystkimi. O ile jeszcze w pierwszych dwóch sezonach fabuła trzymała się kupy z całą swoją niedorzecznością i wątkami z serialu dla dzieci z podstawówki, tak trzeci sezon już kompletnie upadł na ryj. Po tym jak pozbyto się Jeźdźca, Katriny, Henry'ego Parrisha alias Jeremy'ego Crane'a, czy Molocha, trzeba było wymyślić kogoś, kto zamiast nich wymyślałby przygody dla Abbie i Ichaboda, żeby nam się nie nudzili. I tak główną złą bohaterką została niejaka Pandora, której głównym zadaniem było wypuszczanie co tydzień nowych potworków. Ja się wcale nie dziwię Nicole Beharie, czyli odtwórczyni roli Abbie, że odeszła z tej produkcji. Nie wiem, czy to beznadziejny scenariusz skłonił ją do tego kroku, czy może zrezygnowała z innych względów. W każdym razie bez jej bohaterki ten serial wydaje mi się już ekstremalnie bez sensu, dlatego nie oglądam czwartej serii, choć jest ona właśnie w emisji. 

Pierwszemu sezonowi spokojnie dałabym 6 obciętych głów. Drugiemu już tylko 4, a trzeciemu kopa w dupę. Nie ma takiej siły, która skłoniłaby mnie do obejrzenia czwartego. Nie wiem, na ile mój dzisiejszy wywód był dla was zrozumiały, ale ja nim sobie spuściłam powietrze. Dotąd, tak w piosence z czołówki Klanu, chciałam się wyżalić, ale nie miałam do kogo. Dziś mogłam sobie ponarzekać na tę amerykańską szmirę. 

4 komentarze:

  1. Ostatnio jakoś mnie naszło na czytanie Twoich starych recenzji. Piszesz tu o serialu, który ma też swoją wersję filmową i tak sobie pomyślałam, że jednak świat filmowy to coraz częściej te same historie w nowych wersjach. W formie filmu, serialu, animacji itp. Zmienia się kraj produkcji, aktorzy itd. Chociaż są i przypadki gdy ta sama wytwórnia po latach robi kolejną wersję tego samego serialu. Tak jest ostatnio z wieloma telenowelami. Jedna ma nawet aż 4 wersje. Nie zdziwi mnie więc za jakiś czas latynoski "Dom z papieru". :) Zresztą jacyś fani tego uniwersum sugerują również i turecką adaptację. Widziałam filmik z propozycją aktorów do obsady. Zaczęłam się nawet sama w to bawić i ja widziałabym tę obsadę tak:
    Profesor - Kivanc Tatlitug
    Pani Inspektor - Tuba Buyukustun
    Berlin - Tansu Bicer
    Tokio - Nilperi Sahinkaya
    Denver - Kerem Bursin
    Nairobi - Hazal Turesan
    Zakładniczka/Pracownica mennicy (Monica z oryginału) - Burcu Biricik
    Moskwa - Hakan Salinmis
    Nie mam pomysłu na Oslo, Helsinki, Dyrektora mennicy i Rio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypuszczałam, że kogoś jeszcze będą interesowały te stare teksty, więc jest mi podwójnie miło :)
      Tak jak wspominałam w tekście, serial bazuje na opowiadaniu z XIX wieku, podobnie jak film Burtona, a zatem serial i film to właściwie dwie różne historie czerpiące z tego samego źródła, nie zaś oryginał i remake. Z kolei Dom z papieru rzeczywiście dostał swój koreański remake, który zresztą ma mieszane recenzje, ale ja się nie wypowiem, bo nie oglądałam ani jednej, ani drugiej wersji. Ale myślę, że robienie wersji latino minęłoby się trochę z celem, skoro oryginał jest hiszpańskojęzyczny. Prędzej wersja turecka, zwłaszcza gdyby to był remake telewizyjny, np. dla Show TV, i takie rozwleczone odcinki - no mogłoby być ciekawie. Z twojej listy obsady wyrzuciłabym Tubę, bo nie przepadam za jej grą aktorską ;)

      Usuń
    2. Mnie akurat Tuba pasowałaby to tej roli ze względu na swoją pewnego rodzaju posągowość. Ale mogłaby być też może Beren Saat, Birce Akalay albo Gokce Bahadir. A do roli dyrektora mennicy przyszedł mi na myśl Bugra Gulsoy.

      Usuń
  2. Właśnie przeczytałam Twój wpis na fb o koreańskiej adaptacji tajwańskiego serialu i potwierdza to mój pogląd, że inna wersja tej samej historii wcale nie musi być nudna. I tak mi teraz wpadło do głowy, że gdyby faktycznie kiedyś Turcy mieli robić swoją wersję "Domu z papieru" to do powyżej wypisanej obsady dodałabym jako Rio Merta Ramazana Demira. Jak tak jeszcze trochę pomyślę to do grudnia, kiedy na Netflix ma trafić spin off o Berlinie (#radocha), wymyślę całą ewentualną turecką obsadę. ;) Nawiasem mówiąc naprawdę chętnie obejrzałabym coś w czym razem zagrają Tuba Buyukustun i Kerem Bursin. A to dlatego, że oboje są odważni aktorsko i nie mają oporów przed graniem np. wymagających intymności scen. Nie zmienia to jednak faktu, że obecny serialowy duet Kerem i Hafsa w YCS też cenię. Przez wielu są uważani za najlepszą serialową parę tego lata. On rewelacyjnie gra tam sceny ataków paniki, ona sceny cierpienia. Razem, w scenach trudnych konfrontacji bohaterów, też są naprawdę dobrzy.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger