×

But have you ever heard Africa by Toto?

Africa majaczy gdzieś w tle jednego z najstarszych moich mglistych wspomnień z dzieciństwa, zatem mam do tego utworu ogromny sentyment. A że poznałam wiele jej wersji - zbytecznych co prawda, ale czasem nawet cieszących moje wyrafinowane ucho, postanowiłam poświęcić dzisiejszy tekst właśnie Africe. Będzie mocno sentymentalnie. 

Africa, kadry z teledysku, oficjalny kanał Toto na YouTube

Oryginał


To jest szlagier, którego nie trzeba przedstawiać. Znają go wszyscy, a jeśli ktoś nie zna, to chyba przez ostatnie 40 lat siedział zamknięty w bunkrze bez kontaktu ze światem zewnętrznym. 


Kiczowaty wręcz teledysk z globusem i zespołem Toto grającym na stercie książek, na szczycie której znajduje się, a jakże, księga o Afryce, dopełnia obraz tej piosenki jako sentymentalnej pocztówki z Czarnego Lądu, czy może raczej zbudowanego na stereotypie wyobrażenia o tym kontynencie. Nic to, bowiem utwór trafił do serc słuchaczy na całym świecie i, co najważniejsze, pozostał w nich do dnia dzisiejszego, stając się odtwarzanym codziennie przez niezliczone rozgłośnie radiowe klasykiem gatunku. 



Covery (te normalne)

Weezer 

Moim zdaniem najlepszym coverem Afriki, jaki kiedykolwiek powstał, jest ten w wykonaniu grupy Weezer, o czym zresztą mówiłam jeszcze na starym blogu. Nie powtórzę słowo w słowo tych wyrazów uwielbienia, które napisałam rok temu, ale wersja Weezera to cover idealny - taki, który nie profanuje oryginału, lecz nadaje mu dodatkowego smaku. 


Angel City Chorale 

Kalifornijski chór zaczyna od naśladowania deszczu - przecież w refrenie pojawiają się słowa "I bless the rains down in Africa". Pierwsze krople narastają w coraz większą ulewę. Cały ten deszczowy wstęp niesamowicie podbija klimat piosenki, a sam chór prezentuje imponujące i porywające show. Ależ to musiało robić wrażenie na żywo. 


Ninja Sex Party 

Natknęłam się na ten cover przypadkiem i zainteresował mnie na tyle, że postanowiłam umieścić go w tym tekście. Skłamałabym mówiąc, że to wersja równie dobra, co dwie poprzednie. Szczerze mówiąc nie jest to olśniewający cover. Jednak moją uwagę przykuwa trochę inna, niż zazwyczaj, harmonizacja wokali w refrenie oraz ciekawa partia instrumentalna, przywodząca momentami na myśl raczej dalekowschodnie, aniżeli afrykańskie melodie. 




Africa po twardych narkotykach


Teraz przeniesiemy się na wyższy poziom obcowania z Africą, albowiem wariacje na temat piosenki Toto, które za chwilę zobaczycie, zdecydowanie nie są normalne. 

Africa w pustym centrum handlowym

Z początku wygląda to i brzmi całkiem normalnie, ale jak się tak dłużej przy tym posiedzi, to można zacząć fiksować. Znany przebój w pustym sklepie, być może lecący w kółko, wielu osobom przywodzi na myśl postapokaliptyczną wizję świata. Sama w pewnym momencie zaczęłam snuć rozmaite wizje i było to dość frapujące doświadczenie. 


I hear the drums, I hear the drums, I hear the drums... i tak w kółko 

Doprawdy nie wiem, w jakim stanie znajdował się człowiek, który wymyślił tę wersję piosenki. Chyba żadne słowa nie oddadzą w pełni tego, jak odjechany jest to pomysł, ale na swój sposób nawet mi się to podoba. 


A e s t h e t i c 

Teraz będzie moja najulubieńsza z wszystkich popapranych wersji Afriki. Nie mam na tyle wiedzy, żeby dokładniej wytłumaczyć wam, czym jest vaporwave, ale w skrócie i na chłopski rozum jest to pewien nurt w kulturze popularnej, który bazuje na nostalgii i fascynacji latami '80 i '90 minionego wieku, z ówczesnymi dziełami kultury i techniki. W grafice vaporwave przejawia się w łączeniu prostych elementów graficznych rodem z wczesnych systemów operacyjnych, np. z Windowsa '95, z wizerunkami antycznych rzeźb, czy nawiązaniami do kultury japońskiej. Wszystko to w określonej kolorystyce i konwencji. W muzyce zaś vaporwave, w swoim najprostszym wydaniu, charakteryzuje się określonym przerabianiem starych hitów muzyki popularnej, polegającym głównie na zwolnieniu tempa utworu oraz obniżeniu jego tonacji, co skutkuje często efektem dźwiękowym przywodzącym na myśl wyczerpujące się baterie w walkmanie. Jakiś czas temu mocno wkręciłam się w te klimaty i kilka piosenek w wersji vaporwawe (lub pseudowaporwave - o to są prowadzone dyskusje pod praktycznie każdym tego typu remixem na YT, bo nie dla każdego vaporwave znaczy to samo) stało się moimi ulubionymi na playliście. A najlepsza jest oczywiście Africa, która brzmi po prostu nieziemsko. Ktoś w komentarzach napisał, że ta wersja jest świetna na nocny kryzys egzystencjalny. Muszę się z tym zgodzić. 


Jak ktoś mógł nagrać takie gówno?

I to właśnie miałam na myśli, mówiąc o profanacji. Bo o ile większość coverów Afriki obchodzi się z tym utworem z należytym szacunkiem, tak Ocean to Ocean Pitbulla (prosto ze ścieżki dźwiękowej do filmu Aquaman) to koszmar każdego fana oryginału. Tradycyjne pierdolenie Pitbulla przerywa nam od czasu do czasu refren Afriki śpiewany płytko, ale za to z masą ozdobników, przez jakąś mniej znaną wokalistkę. Tandetny podkład muzyczny ostatecznie zagrzebuje oryginał w mule, a znana nam z doskonałej harmonii dźwięków piosenka zamienia się w kakofonię. 132 tysiące łapek w dół. Ale hajs i tak na pewno się zgadza. 


Africa jako mem

Swój renesans w ostatnich latach Africa zawdzięcza memom, które jakiś czas temu rozprzestrzeniały się w internecie. Na szczęście jednak piosenka nie została tak, za przeproszeniem, przeruchana przez memiarzy, jak chociażby nieodżałowane The Sound of Silence duetu Simon & Garfunkel, które wielu młodym ludziom kojarzy się bardziej z memem, czy przerywnikiem w filmie kolejnego youtubera, niż z Absolwentem. I sama nie jestem tu bez grzechu (niech przypomnę, co u mnie wisiało na zdjęciu w tle fanpeja). 


takie tam, z ery panowania Fazilet Hanım ve Kızları
u mnie na fejsie - screen z serialu, odcinek nie wiem który,
po minie nie rozpoznam numeru, bo on miał taką minę w każdym


Na sam koniec tej momentami dziwnej podróży przygotowałam skecz z programu The Tonight Show Starring Jimmy Fallon. Skecz ma już swoje lata, ale Jimmy Fallon i Justin Timberlake śpiewający Africę podczas obozu letniego to wciąż złoto. *Bez odbioru*



2 komentarze:

  1. Widzę, że Africa to dla ciebie utwór nie do zdarcia ;) Wersja vaporwave jakoś do mnie nie przemawia. Za to nawet podoba mi się cover Ninja Sex Party, chociaż nazwa zespołu na to nie wskazuje. Masz rację, nie jest olśniewający, a jednak głosy fajnie zabrzmiały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta piosenka mnie prześladuje po prostu ;) Tyle mi się nazbierało jej wersji, że postanowiłam to jakoś uporządkować. Ninja Sex Party wyskoczyło mi gdzieś przypadkiem i tak samo jak ty - po nazwie zespołu nie oczekiwałam niczego dobrego. Tymczasem nie jest to zły cover i chyba muszę posłuchać czegoś więcej od tej grupy.

      Usuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger