×

Afiliacyjna miłość, część 2 - Powrót do Krainy cringe'u (Afili Aşk)

Witam w drugiej części wywodu na temat najpopularniejszego serialu mijającego lata, czyli Afili Aşk. Ponieważ jest to tekst na dokładkę do poprzedniego, nie będzie się on składał ze stałych części. Zamiast tego pojawi się mnóstwo toczenia beki z tego serialu (bo jeszcze mi mało) i sporo dygresji. Można by rzec, że więcej dygresji niż faktycznego omawiania treści serialu. Do tego będą memy i objaśnianie pojęć. Wrażliwych na ukryte piękno Afiliacyjnej miłości uprzedzam, że dzisiejszy wpis ma charakter mocno prześmiewczy (tak jakby to był pierwszy raz, ha ha, koń by się, Wiśnia, uśmiał). 

Cyckiem zaświecisz kretynowi,
 tyłkiem zakręcisz, łeb mu się zakręci, jak małpie,
i potem buzi buzi, umcia umcia, i do ołtarza z delikwentem,
 i żyli długo i szczęśliwie,
 i arrivederci Roma!

Helena Paździoch, odc. 517, Mikołaj Kopernik

P O S T A C I


Te, które zdecydowanie lubię

Buse - miny tej dziewczynki rozwalają system. Czasem już nie trzeba dodatkowego komentarza do tego, co odwalają dorośli w tym serialu - wystarczy spojrzeć na Buse. 

Ogrodnik - on prawie nie ma kwestii mówionych, ale jest zajebisty. Zawsze przycina żywopłot (a raczej udaje, że go przycina) akurat wtedy, kiedy państwo Yiğiterostwo rozmawia o czymś ciekawym. Poza tym był świetnym kamerdynerem podczas sesji Kerema i Ayşe - mało nie zasnął na stojąco. 

Muhsin Amca/Baba - bardzo pozytywny człowiek, którego nie zepsuły pieniądze. Sama nazywam go "wujkiem", bo jest takim przyjemnym, sympatycznym bohaterem. Muhsin Amca patrzy na ludzi wokół siebie przez pryzmat nie tego, co posiadają, lecz tego, jacy są. Docenia pracowitość, ambicje, talenty, charakter drugiego człowieka. Szanuje ludzi bez względu na ich status materialny. Do tego znakomicie dissuje Kerema, pod tym względem wspaniale się dobrali z Ayşe i może z jej wsparciem wyprowadzą młodszego Yiğitera na ludzi.

Ayşe - główna bohaterka, która nie ma IQ pierwotniaka. Jak mieszkała jeszcze "na dzielnicy", to zawyżała iloraz inteligencji całego osiedla. Lubię w niej poczucie niezależności, zachowywanie się z godnością, dojrzałość emocjonalną. Pozytywna bohaterka, której scenarzyści nie wykastrowali z charakteru. Tylko styliści przesadzają trochę z jej garderobą (a zwłaszcza z biżuterią). 

Volkan - przyjaciel głównego bohatera, który nie robi wyłącznie za jego tło. Tak samo niedojrzały lekkoduch jak Kerem, ale całkiem bystry i inteligentny. Do tego Volkan ma dużo lepszą stylówę od swojego koleżki, bo wszystkie elementy jego wyglądu do siebie pasują. Stylistom udało się nawet tak dobrać mu ciuchy, żeby tatuaże Serkaya Tütüncü były ładnie wyeksponowane, a sam aktor nie wyglądał jak typ z ciemnej alejki. 

Te, które mnie nie interesują

Samet i Hülya - typowa para z drugiego planu, dobra jako zapychacz i jako wątek do przewijania. Samet jest całkiem spoko gościem, ale żyje w zwolnionym tempie i czasem wygląda, jakby nie ogarniał, co się wokół niego dzieje. Z kolei Hülya jest energiczna i żywo zainteresowana wszystkimi plotkami i skandalami z okolicy. 

Rodzina Ayşe - narwany Rıza i jego przedsiębiorcza żona przestali mnie nawet irytować, interesować zresztą także. Podobnie jak i mama Ayşe, która robi biznesy kosmetyczne z Nazmiye, oraz nieszczęsny Erkut, który wkręcił się do roboty w Modamu.

Gonca - teoretycznie powinna mnie wkurzać, ale w ostatnich odcinkach zrobiła się spoko bohaterką, która przede wszystkim nie stoi nikomu na drodze i zadaje się z "odpowiednią" częścią pracowników Modamu. 

"Nie lubię" to mało powiedziane

Ceyda - ta postać to jedno wielkie nieporozumienie. Bardzo mdły charakter, jak na tego typu bohaterkę. Że niby taka antagonistka Ayşe, ale jej intrygi bardzo szybko się skończyły. Obecnie Ceyda zajmuje się siedzeniem w firmie i marudzeniem na wszelkie pomysły, które mogłyby faktycznie zbliżyć do siebie Ayşe i Kerema. No i niby wiemy, że taka jest zakochana w Keremie, ale tego po prostu kompletnie nie widać i nie czuć. 

Yelda Hanım - okropna kobieta zepsuta przez pieniądze i pozycję społeczną. Patrzy na ludzi z góry, jakby sama była ideałem. Stereotypowa teściowa - jędza. Przerobiłam nawet stary dowcip: Co to jest - ropucha i 20 żabek? Yelda Hanım wieszająca firanki. Niestety jednak kawał ten nie ma sensu, ponieważ Yelda Hanım nie jest kobietą, która skalałaby się własnoręcznym zawieszaniem firanek.

Sabri - to po prostu największy oblech tego serialu. Dużo już widziałam serialowych creepów, ale Sabri jest wyjątkowo wstrętny, bleee. 

Eeeeeeeeeeeyyyyyyyyaaaaaaaaoovnhcnmjxmop (jest to onomatopeja)

Kerem - najsampierw (spodobał mi się ten wyraz i chyba zaczynam go nadużywać) proszę wszystkich zgromadzonych o to, byśmy oddzielili sobie postać fikcyjną od osoby rzeczywistej, czyli najlepiej będzie, jak wyślemy na moment Çağlara Ertuğrula na wczasy do Glasgow.

O ile Sabri jest postacią po prostu obleśną, tak Kerem jest bohaterem, którego popisy wywołują u mnie najwięcej cringe'u (o samym cringe'u będzie w jednym z dalszych akapitów). Byłam już w połowie referatu o tym, do kogo spośród sławnych serialowych bawidamków i hulaków porównałabym tę postać, ale stwierdziłam, że w sumie nie warto pisać o nim takiego referatu i zaniechałam tej próby.

Keremowi nigdy żadna nie odmawiała, tym większym wyzwaniem jest dla niego Ayşe, która skutecznie opiera się jego, nazwijmy to, urokowi. On też tam udaje obojętnego, ale już nawet Volkan patrzy na niego, jak na zakochanego kretyna. Potem oczywiście obydwoje zaczynają mięknąć, przez co mamy takie sceny, jak ta z dziesiątego odcinka (moim zdaniem najlepszego jak dotąd), w której Kerem odstawia żenujący teatrzyk zazdrości o nauczyciela matematyki. Którego zresztą osobiście wybrał dla Ayşe, bo nie spodziewał się, że ktoś, kto ma na imię Muammer, może być młody i przystojny. I tu się, kurwa, pomylił (#bk).

Najlepsze w wątku Ayşe i Kerema jest to, że trzymają jeden front, utrzymując swoje fejkowe małżeństwo w tajemnicy przed rodzinami. Nie ma więc takiego denerwującego okłamywania siebie nawzajem. Poza tym postaci te mają świetne sceny sypialniane, zupełnie takie jak w Kiepskich, czyli pojawiające się obowiązkowo w każdym odcinku dogryzanie sobie przed snem i/lub po przebudzeniu. Jest między nimi odpowiednia temperatura uczuć: na tyle niska, żeby mogła stopniowo rosnąć (a wraz z nią punkty w ratingach), a jednocześnie na tyle wysoka, żeby ludzie byli wciąż zainteresowani tą parą.

Dobra, to teraz możemy już ściągnąć z Glasgow Çağlara Ertuğrula. Do tej pory ciężko mi się przestawić na jego komediową odsłonę. Niemniej stwierdzam, że w roli Kerema jest przekomiczny.  Żeby tak przekonująco zagrać idiotę i wywoływać cringe, to trzeba być jednak w y b i t n y m aktorem. Chapeau bas (bez przekąsu)!

Pokój Kerema

Dawno, dawno temu, w podstawówce, tłukłam w Simsy jak szalona. To były czasy panowania jedynki, dwójka co prawda już wchodziła na rynek, ale była droga i mało kto miał komputer, na którym ta gra by poszła, więc jedynka wciąż na propsie. Te emocje, kiedy zabierało się drabinkę z basenu, albo wywoływało pożar, puszczając petardy w pobliżu bambusowych mebli... 

Ale oprócz dawania upustu swojej socjopatii, można było w tej grze budować takie chaty, jakie tylko się wymyśliło. No i ja też budowałam te okazałe wille z basenami. Najpierw wpisywałam kod na trzepanie kasy, żeby moja arystokracja nie musiała pracować, a potem budowałam im przepiękny (przynajmniej w moim odczuciu) dom. 

Najbardziej wczuwałam się w urządzanie pokoju dla simowej młodzieży. W buying mode było tyle efekciarskich mebli do wyboru, że trudność sprawiało samo zdecydowanie się na coś. Kupowałam wszystko to, co w owym czasie uważałam za trendy&jazzy, czyli lampę lawę, dmuchane kanapy i neony jakieś, kurwa, na ścianę. Taka dumna z siebie byłam, normalnie młodociana Dorota Szelągowska. Takie domy stawiałam i urządzałam. A te pieprzone Simy, jak wchodziły oglądać moje dzieło i moje neony na ścianach, to tylko mamrotały coś pod nosem i spadały im paski poczucia estetyki. Niewdzięcznicy! 

No i wyobraźcie sobie, co przypomina mi pokój Kerema... Tak, moje pokoje z Simsów, wypisz wymaluj wiśnia style. I dopiero teraz widzę wyraźnie, jakie to było okropne i rozumiem swoich Simów, że spadały im te paski od wystroju pokoju. Numer 1 - jak można w ogóle zasnąć przy tej niebieskiej żarówie - neonie w kształcie napisu Bu dünya benim? Zaraz ktoś powie, że on tam rzadko kiedy sypiał, i kto wie, czy niedługo w ogóle będzie chciał spać. Fakt, ale powiedzmy sobie szczerze - wszyscy dobrze wiemy, że w tej sypialni nic się nie wydarzy, bo jesteśmy w uniwersum tureckich seriali i jak dojdzie do jakichkolwiek czynności erotycznych w celu osiągnięcia ekstazy, to na pewno tego nie zobaczymy. To tak gwoli przypomnienia. A wracając do neonu, to ja się wcale nie dziwię, że Kerem i Ayşe wciąż się na siebie drą w tym pokoju. Jak można nie być wkurwionym, kiedy ci się pali nad głową takie coś przez 24 godziny na dobę?

Poza neonem - jednym z dowodów na przerośnięte ego Kerema - mamy jeszcze w tym pokoju mnóstwo innych ciekawych artefaktów. Np. parawan, za którym można się przebierać, obraz z podświetlonym na niebiesko obramowaniem (kolejna dawka sztucznego światła), albo mini lodówka z napojami. Próbowałam nawet dopatrzeć się, jakie napoje tam stoją. Sprite'a jestem prawie na 100% pewna, a w tych żółtych puszkach może być tropikalny Red Bull, albo tonik Schweppes, ale to tylko moje przypuszczenia. 

To jest okropny wystrój, taki sto pro kawalerski. Ale też chyba jeden z najbardziej "ludzkich" w serialach, bo (mimo widocznego bogactwa) widać, że ktoś prawdziwy żyje w tych czterech ścianach. Ma swój pierdolnik, gadżety, które może nie do końca są niezbędnie potrzebne do życia, ale są fajne, i dojebany neon na ścianie. Na swój sposób podoba mi się ten jego pokój, w przeciwieństwie do sypialni Sameta i Hülyi, którzy śpią w jakimś pomieszczeniu muzealnym dla starych pierdzieli. 

Afili Aşk, Kanal D, kadr z odcinka 10, oficjalny kanał serialu na YouTube

Wychodząc już z pokoju Kerema, chciałabym jeszcze wspomnieć, że dom rodziny Yiğiterów był wcześniej zamieszkiwany przez rodzinę Sarıhanów, czyli ni mniej, ni więcej jak przez rodzinę Lorda Onura. Screeny na dowód. Zachciało mi się idealnego kadru z wnętrza tego domu, przez co dosłownie godzinę szukałam odcinka Pokoju z odpowiednim ujęciem. 

Państwo Yiğiter - Afili Aşk, kadr z odcinka 10, Kanal D, kanał serialu na YouTube

Państwo Sarıhan - No:309, kadr z odcinka 19, FOX, kanał serialu na YouTube

Zmieniły się jedynie jakieś drobiazgi - dywany, fotele, pierdoły na kominku. Ale sam kominek, stolik kawowy, kanapa i stół jadalny z krzesłami oraz podłoga pozostały takie same w obu serialach.

Afiliacyjna miłość

W pewnym momencie zaczęłam tak nazywać Afili Aşk, bo samo afili kojarzy mi się z afiliacją. Jakikolwiek był zamysł twórców na tytuł oryginalny tej produkcji, cokolwiek to znaczy po turecku, jakkolwiek daleko jestem od prawdy, dla mnie ta afiliacja wcale nie leży tak daleko od fabuły.

Afiliacja, według słownika języka polskiego PWN, oznacza:

1. «przyjęcie jakiejś osoby lub organizacji do działającego już stowarzyszenia»
2. «związek przez pośrednie ogniwa»
3. «dążenie do nawiązywania i utrzymywania bliskiego kontaktu z innymi ludźmi»
4. daw. «przyjęcie do rodziny, do herbu»  

Z pojęciem afiliacji mamy do czynienia w politologii, gdzie (jak podaje Wikipedia) jest to

nawiązanie względnie trwałej współpracy (kooperacji pozytywnej) pomiędzy zbiorowymi podmiotami dysponującymi zazwyczaj odmiennym i nierównorzędnym potencjałem politycznym. Współpraca obejmuje realizację celów o podobnym bądź identycznym charakterze, przy jednoczesnej samodzielności i niezależności organizacyjno-programowej podmiotów w osiąganiu pozostałych celów.
W psychologii zaś afiliacja jest (również za Wikipedią) 

jedną z podstawowych potrzeb psychicznych człowieka, wyrażającą się w dążeniu do bycia razem z innymi ludźmi, przyłączenia się do osób i grup społecznych oraz poszukiwania ich akceptacji; jej zasadniczym źródłem jest potrzeba bezpieczeństwa. Ważnym też źródłem jej kształtowania się są standardy społeczne, wyznaczające jednostce, jak i grupom społecznym wzorce zachowań, a w tym zwłaszcza dotyczące bezpieczeństwa.
Powiedzcie mi teraz, czyż nie można tego skojarzyć z tym serialem? :) Popełniam pewnie błąd nadinterpretacji, ale co mi tam. Do niejednego serialu ktoś dorabiał nie wiadomo jaką ideologię, więc ja się trzymam mojej. 

Kraina cringe'u

Cringe to w slangu określenie stanu, w którym wzdrygamy się na widok czegoś żenującego, lub samo uczucie dyskomfortu wywołane zażenowaniem. Po prostu patrzymy czasem na coś/kogoś i czujemy, jak sami wstydzimy się za zachowanie jakiejś osoby, nawet jeśli oglądamy ją w telewizji. Jeden cringe można przeżyć i mieć ubaw mimo tego odczucia, np. ja mam tak, kiedy patrzę na Rafała Brzozowskiego śpiewającego I'm blue dabudibaduba... w Kole Fortuny. Po prostu wiem, jaka to jest żenua, ale jestem w stanie się z tego śmiać, kiedy już zakryję twarz dłońmi. Cringe większego kalibru to już rzeczy, na które nie da się patrzeć, w moim przypadku to reklama szybkich pożyczek z rozebranym Sławomirem (wtedy to już normalnie przełączam kanał, albo odwracam się od telewizora). 

Afili Aşk jest dla mnie właśnie taką Krainą cringe'u. Nie potrafię pozbyć się tego drapiącego w kark, niczym metka, uczucia. Afiliacyjna miłość jest jedynym w tym sezonie serialem, który wywołuje we mnie moralny niepokój i niemoralny pokój jednocześnie. Ten dreszczyk żenady połączony z memogennością sprawia, że mimo przewidywalnej fabuły, kabaretowego klimatu i protagonisty, który jest idiotą, produkcja ta jest dla mnie w perwersyjny sposób atrakcyjna. Wcale nie chcę tego oglądać, ale coś mnie tak mocno przyciąga, że i tak to robię. Mało tego, ja to z odcinka na odcinek coraz bardziej lubię. Ja i ten blog po prostu potrzebujemy takich kąsków, żeby istnieć w funkcjonującej obecnie formie. Następuje zatem historyczny moment, w którym po 10 odcinkach podwyższam ocenę początkową do poziomu 4 poziomek na 6 możliwych, bo jak patrzę, co u mnie miało czwórkę, i ile memów daje mi ten serial, no to w ogólnym rozrachunku nie może być inaczej. 

Memowy rozchodniaczek

Gdybym miała cały ten wór memów wrzucać na fanpeja pojedynczo, to musiałabym codziennie wrzucać tylko rzeczy z Afiliacyjnej miłości, a nie chcę sobie zaśmiecać strony, doprowadzając Was przy tym do mdłości, spowodowanych brakiem różnorodności. Zatem wrzucam moje "dzieła" tutaj. Afiyet olsun! 

zerżnięte z mema z Gordonem Ramseyem
Afili Aşk, kadr z odcinka 9, Kanal D

moim zdaniem identiko
Afili Aşk, kadr z odcinka 10, Kanal D

to miało iść na tło strony na fejsie, ale ostatecznie wybrałam co innego
Kot w Butach oczywiście ze Shreka, Kerem z odcinka 8

Rıza ogarnia różnicę między dezodorantem a perfumami
Afili Aşk, kadr z odcinka 10, Kanal D

na bycie psem ogrodnika nie wynaleźli chyba jeszcze żadnej maści
Afili Aşk, kadr z odcinka 10, Kanal D
***

I to już koniec na dziś. Mam nadzieję, że niniejszy tekst był dla Was równie satysfakcjonujący, co dla mnie. Do następnego!

6 komentarzy:

  1. Wiśnia, nie wiem co tym razem brałaś ale popłynęłaś! �� Uwielbiam Cię i nic więcej nie dodam, bo akurat niestety nie mam czasu, ale nie mogłam się powstrzymać ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, że ja nie biorę absolutnie niczego :D pozdro ;)

      Usuń
  2. Zdaje się że niebieskie światło hamuje wydzielanie melatoniny, i odechciewa się spać. Może o to chodziło w tym niebieskim neonie, żeby w sypialni przypadkiem nie zasnąć

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Gdzie mogę obejrzeć serial?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny serial! Końcówki odcinków zawsze zostawione w niepewności.. z niecierpliwością trzeba czekać na ich kontynuacje. Ale koniec serialu jest trochę zagmatwany. Kerem nie chce śluby z Asli. A później na imprezie idą do łóżka i nagle ciąża. Troszkę w ostatnich odcinkach za dużo się dzieje.. moim zdaniem lepiej byłoby bardziej rozwinąć ten wątek. Niż tak nagle go zakańczać.

    OdpowiedzUsuń
  5. To mój ulubiony serial komediowy. Bardzo dobrze bawiłam się oglądając go, jest śmieszny i nie ma zbędnych dramatów. I jak dla mnie jest to jedyny serial (oczywiście z tych co oglądałam do tej pory), który od początku do końca trzyma podobny poziom. Większość tureckich komedii oglądam tak do około 10 odcinka, bo zaczynają mnie nudzić, a Afili aşk pochłonęłam nawet bez przewijania (chociaż Sabriego oczywiście przewijałam😂). Szukam podobnej komedii, ale nie znalazłam jak narazie😞

    OdpowiedzUsuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger