×

Atiye - The Gift

Choć do pierwszych newsów na temat powstania kolejnej tureckiej produkcji oryginalnej Netflixa podchodziłam z entuzjazmem, nie mogę powiedzieć, żebym jakoś specjalnie jarała się premierą tego serialu, bo nagromadzenie innych, ciekawszych rzeczy zepchnęło Atiye gdzieś w kąt. Niemniej, mając poświąteczny czas wolny postanowiłam spędzić parę godzin na zapoznanie się z tym tytułem. Jak wyszło? Czy spełnił moje oczekiwania? Zaraz wszystkiego się dowiecie.

Przecież takie pierdoły to każden jeden może namalować.
Ferdynand Kiepski, odcinek 90, Mistrz Podrobów

Atiye, prod. Netflix, materiały promocyjne, zasoby bazy IMdB


Obejrzanych odcinków


8 - CAŁY SEZON 1.

Dramatis personae


Atiye - nauczycielka na pół etatu i artystka, której podbijające świat sztuki współczesnej bohomazy okazują się połączone tajemniczymi siłami z odkrytymi przez archeologów starożytnymi artefaktami

Erhan - archeolog, przewodniczy pracom wykopaliskowym w Göbekli Tepe

Ozan - men głównej bohaterki, trochę taki wymoczek pod butem swojego bogatego starego

Cansu - adoptowana przez rodziców kobiety siostra Atiye, krawcowa i projektantka, lubi zajrzeć do kieliszka, ale tylko okazjonalnie

Serdar - ojciec Ozana, od samego początku mi się nie podobał w tym serialu i się, kurwa, nie pomyliłam

Serap - matka Atiye, której tajemnice narażają Atiye na wizyty u psychiatry

Mustafa - ojciec Atiye, były policjant

Öner - profesor archeologii, przyjaciel Erhana, a w przeszłości również współpracownik i przyjaciel ojca Erhana

Zühre - tajemnicza niewidoma staruszka, która zaczyna objawiać się Atiye

Hannah - asystentka Önera z uczelni, od czasu do czasu grzeje łóżko Erhanowi


O czym to w ogóle jest?


Ano zaczyna nam się to wszystko od dupy strony, to jest od pogrzebu głównej bohaterki. Ciało owinięte białym materiałem składane jest do grobu. Aż tu nagle z lasu wyskakuje całkiem żywa, choć nieco zakrwawiona Atiye. To teraz chyba czas na podróż w czasie.

Atiye od dzieciństwa rysuje i maluje taki jeden dziwny symbol. Wszystkie jej prace to w koło Macieju ten symbol, tyle że w różnej kolorystyce. Generalnie dupy ta sztuka nie urywa. Ale kobiecie udaje się zorganizować wystawę swoich prac w galerii.

Tymczasem trwają prace wykopaliskowe w Göbekli Tepe - starożytnym kompleksie świątynnym. Jednym z głównych koordynatorów prac na tymże stanowisku archeologicznym jest Erhan, kontynuator odkryć swojego zmarłego ojca. Podczas udzielania wywiadu do telewizji, Erhan zostaje powiadomiony o nowym znalezisku. Okazuje się nim wyryty w skale symbol, który wszystkim nam powinien być już doskonale znany... Bowiem jest to dokładnie taki sam symbol, jaki maluje na swoich obrazach Atiye. 

Atiye zaczynają prześladować zwidy. Malarka zauważa na wystawie starszą, wyglądającą jak jakaś szamanka kobietę. I nie jest to pierwszy raz, kiedy Atiye dostrzega tę staruszkę gdzieś w pobliżu. Można to uznać za początek lawiny zdarzeń.

W nocy kobieta budzi się po koszmarnym śnie, a następnie sięga po telefon. Ktoś jej podesłał linka do newsa o odkryciu w Göbekli Tepe. Nazajutrz Atiye pakuje manatki i postanawia odwiedzić starożytne ruiny, aby osobiście zobaczyć starożytny symbol. Jadąc, prawie potrąca jakąś pasterkę, która mówi w niezrozumiałym języku. Dziewczynka z gwiazdą na czole wpycha się do samochodu i pilotuje Atiye do właściwego miejsca. Tam kobieta trafia na Erhana, któremu zaczyna opowiadać fantasmagorie o swoich bazgrołach, które nagle okazały się związane z wykopaliskiem w Göbekli Tepe. Erhan podchodzi do tych rewelacji dość sceptycznie i robi minę, jakby chciał powiedzieć Atiye "no i co mi tu pani pieprzy?". Atiye zostaje spławiona, jednak nie daje za wygraną. Nocą do drzwi wynajętego pokoju dobija się tamta tajemnicza pastereczka. Razem z nią Atiye wyrusza ponownie do ruin. Zostaje jednak przyłapana przez archeologów, zaś Erhan kwituje jej wizytę jako zwykłe świrowanie. 

Atiye coraz bardziej męczą jakieś wizje, na czele z pojawianiem się w różnych miejscach tej staruszki-szamanki. Dziwne zachowanie malarki budzi niepokój jej narzeczonego oraz rodzinę Atiye. Im bardziej oni podejrzewają ją o obłęd i wmawiają chorobę psychiczną, tym bardziej Erhan zaczyna wierzyć w jej wersję wydarzeń. Wkrótce archeolog i malarka zostają kompanami w przygodzie, która się przed nimi otworzyła. Wspólnie poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania o Göbekli Tepe i próbują złożyć w całość fakty wiążące tajemniczą świątynię z ich własnymi życiorysami. 

Ocena ogólna


Postaci w Atiye nakreślone są bardzo jednowymiarowo, w prosty i boleśnie jednoznaczny (żeby nie powiedzieć płytki) sposób. To nie tak, że są jacyś beznadziejni i nie da się ich oglądać, bo niemal wszyscy aktorzy z obsady zagrali naprawdę wiarygodnie, ale po prostu patrzy się na nich i od razu się wie, jacy oni będą przez cały serial.

Atiye jest taką artystyczną duszą, widać to zwłaszcza w jej skupieniu podczas malowania. Oprócz tego jest obdarzona wyjątkową wrażliwością na pewne zjawiska, wizje, których zaczyna coraz intensywniej doznawać. I z jednej strony trudno zarzucić tej postaci jakąś charakterologiczną płyciznę, ale zachowania Atiye są po prostu przewidywalne. Podczas oglądania doskonale wiemy, co za chwilę zrobi, jaka będzie jej reakcja na coś. Brakuje mi w niej głębi. Ok, ma ten swój tytułowy w wersji anglojęzycznej "dar", jednak gdzieś tam mam poczucie, że to mogłaby być ciekawsza bohaterka. 

Beren Saat robi, co może, aby wykrzesać coś z postaci Atiye i gdyby tylko miała więcej do zagrania... Aktorka wciela się w główną bohaterkę z lekkością, naturalnością i wdziękiem, których dawno w jej grze nie widziałam, o ile w ogóle kiedyś widziałam. Bardzo mi się podoba to, że aktorka wyłączyła całkowicie tryb telenowelowy. Saat wypada nieźle również w relacji z grającym Erhana Mehmetem Günsürem, który po raz kolejny udowadnia, że leży mu granie bohaterów totalnie pochłoniętych swoją pracą, niekoniecznie dbających przy tym o dobra doczesne czy chociażby o wzięcie do ręki grzebienia o poranku. Erhan jest tu niestety sprowadzony do pozycji typowego serialowo-książkowego archeologa, który żyje wykopaliskami i czasem nie do końca ogarnia intrygi wokół niego. Czyli kolejna przewidywalna i jednoznaczna, aczkolwiek wzbudzająca zaufanie i sympatię postać. 

Właściwie tylko Ozan w pewien sposób ewoluuje od pierwszego odcinka do finału. Pochwały należą się Metinowi Akdülgerowi, którego zadaniem nie było wprawdzie granie pierwszych skrzypiec, ale wykreowany przez niego bohater wywołuje emocje, zmieniające się na dodatek z odcinka na odcinek. Aktorowi dobrze wyszedł też kompletny brak chemii między Ozanem a Atiye, co ma nam od początku udowadniać, jaką klapą jest ten związek, i że to po prostu musi się rozpaść. To taka pierwsza łopata, którą dostajemy po łbie. Twórcy serialu bardzo wyraźnie zakomunikowali nam, że przeznaczeniem Atiye jest zupełnie coś innego, niż życie u boku Ozana w jego bogatym, acz pustym intelektualnie, duchowo i emocjonalnie świecie.  

Z bohaterów dalszego planu podoba mi się jeszcze Melisa Şenolsun w roli Cansu. Cansu nie jest co prawda postacią napisaną równie niejednoznacznie, co Ozan, niemniej aktorce udało się mnie na chwilę zaangażować w to, co oglądam, bardzo realistycznie oddając świerzbiące wyrzuty sumienia.

Realizacyjnie jest to dość solidnie wykonany serial. Może nie nie robi jakiegoś WOW, ale jest całkiem spoko. Ładne zdjęcia, sporo zbliżeń na twarze bohaterów. Soundtrack uważam za nierówny - niektóre utwory brzmią jak inspirowane twórczością Toygara Işıklı, niektóre same w sobie całkiem niezłe, ale najgorsze są te (jak sama je nazywam) trąby jerychońskie. Każdy, kto już zdążył obejrzeć choć odcineczek, albo zamierza to uczynić, będzie dobrze wiedział, o czym mówię. To taki motyw muzyczny, który w teorii ma budować grozę, napięcie w danej scenie. W praktyce to nic innego jak dojebane trąby, które na początku tylko mnie irytowały, a na sam koniec to już wręcz wkurwiały (jeszcze raz usłyszę te pieprzone trąby, a dostanę regularnego szału!).

Atiye, prod. Netflix, materiały promocyjne, zasoby bazy IMdB

Przejdźmy może do samej fabuły. Poczułam lekkie rozczarowanie. Turcy znów brną w fantastykę, a przecież tak dobrze robią dramaty psychologiczne, którym nie potrzeba czarów-marów. Tymczasem odnoszę wrażenie, że to powtórka z rozrywki. Scenariusz powstał ponoć na podstawie jakiejś książki i zapewne jest to kolejna powieść przygodowo-fantastyczno-psychologiczna, coś na kształt twórczości Dana Browna i jemu podobnych, gdzie dwie strony - dobra i zła - próbują dotrzeć do odkrycia jakiejś wielkiej historycznej zagadki, każda ze stron dla osiągnięcia własnych celów.

Mówiąc o powtórce z rozrywki mam na myśli to, jak sztampowa jest fabuła Atiye. Wrzućmy sobie do gara rzeczy takie jak:

  • wykopaliska archeologiczne,
  • odnalezienie jakichś przedmiotów/nieodkrytych wcześniej miejsc niewiadomego przeznaczenia,
  • archeolog żyjący wyłącznie swoją pracą,
  • korkowa tablica ze zdjęciami, notatkami, wycinkami dotyczącymi wykopalisk,
  • czyjś stary notatnik, odnaleziony ot tak z dupy akurat w tym konkretnym momencie,
  • jakieś puzdereczko z ukrytymi w nim bardzo ważnymi, kluczowymi wręcz dla całej fabuły informacjami, 
  • w chuj trudny do odgadnięcia kod otwarcia puzdereczka,
  • motyw przeznaczenia,
  • tajemnicze wizje i objawienia,
  • bohaterka, która wprawdzie ma długoletniego partnera, ale po poznaniu archeologa nagle zmienia zdanie,
  • wypadek z przeszłości, który okazuje się morderstwem,
  • źli ludzie, którzy pragną dostać w swoje łapska cenne artefakty.

I tak dalej, i tak dalej. Zwroty akcji, których nie brakuje w tym serialu, jakoś tak nie zawsze mnie zaskakiwały. A o to chyba zasadniczo chodzi w fantastyce, żeby zaskakiwać odbiorcę. W Atiye mamy głównie zbiór ogranych motywów. Widać też, że twórcy nie mieli nieograniczonego budżetu, brak tu zatem rozmachu i powalających efektów specjalnych. Chociaż z drugiej strony, czy bajeranckie efekty i przygody jak z filmów o Indianie Jonesie to nie byłaby już przesada? W końcu dostaliśmy już wcześniej Protectora z dużą porcją przygód i akcji. 

Atiye, prod. Netflix, kadr z serialu, zasoby bazy IMdB

Miejsca takie jak Göbekli Tepe (nie będę się już rozwodzić na temat tego niesamowitego obiektu, po prostu polecam wam poszukać sobie informacji w necie, tych oficjalnych, jak i różnego bajdurzenia) owiane są często mgłą tajemnicy, która skrapla się w postaci deszczu rozmaitych teorii spiskowych, czy fantastycznych wymysłów ludzkiej wyobraźni, czego dowodem są dzieła takie jak Atiye właśnie. Ludzie uwielbiają sekrety odległej przeszłości, dotyczące starożytnych grobowców i świątyń, których dokładnego przeznaczenia możemy się dziś jedynie domyślać i układać te domysły jak koraliki w pasujące nam wzory. Dlatego też tak uwielbiane są wszelkie dzieła literackie, filmowe czy serialowe, które o tę tematykę zahaczają, okraszając prawdziwe miejsca i artefakty omastą z ludzkich fantazji o mistycznych siłach czy kosmicznej technologii. Ja też to lubię, ale głównie wtedy, kiedy mogę to sobie sama wyobrazić. Wolałabym zatem przeczytać tę historię, niż ją oglądać, na pewno byłoby to dla mnie bardziej emocjonujące i angażujące. 

Czy jest to zły serial? Mówiąc tak, byłabym mocno niesprawiedliwa. Wszak bawiłam się na tym, mimo wszystko, całkiem przyzwoicie. Serial nie powalił mnie głębią i szerokim wachlarzem doznań, ale wciągnął i utrzymał przy ekranie do samego końca. Tempo rozwoju wydarzeń jest na tyle dynamiczne, żeby nie zdechnąć z nudów już na trzecim odcinku, i na tyle nieśpieszne, żeby się po trzech odcinkach nie pogubić. Finał daje nam ciekawy cliffhanger, a z nim nadzieje na kontynuację. Może, jak to w serialach Netflixa bywa, pierwszy sezon był jedynie wstępem do ciekawszych serii? Mam taką nadzieję. 

Krótko mówiąc uważam Atiye za serial dobry, ale nie olśniewający. Produkcję tę generalnie polecam, zwłaszcza że jest krótki - trwa tylko 8 odcinków po około 45 minut. Poza tym to idealna propozycja dla tych, co chcą odpocząć od wydumanych dram z tureckiej telewizji. Atiye jest dostępne w serwisie Netflix w polskiej wersji językowej (lektor lub napisy). 

10 komentarzy:

  1. Z tureckich seriali i filmów najbardziej lubię te, które nie są typowymi produkcjami telenowelowo-romansowymi. Tureckich filmów oglądałam kilka. Teraz chętnie obejrzałabym Bir Ask Iki Hayat. Nie wiem tylko czy jest gdzieś dostępny z napisami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie wiem, która grupa tłumaczyła ten film, o ile w ogóle któraś z grup to zrobiła

      Usuń
  2. Ten serial wciągnął mnie bardziej niż Protector, dobrze się go ogląda podczas usypiania dziecka ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro po angielsku tytuł brzmi "The Gift", to tak sobie myślę, że mogli dać głównej bohaterce na imię "Hediye", czyli właśnie "dar, prezent" po turecku. W brzmieniu podobne i ładnie by się wpasowało ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Można sprawdzić znaczenie imion tureckich - wbijamy "Atiye meaning" i wszystko jasne. Na kilku portalach znajdziemy obszerne wyjaśnienia. Atiye to Dar od boga. Przy okazji warto sprawdzić imię Cansu :) szczególnie w kontekście ostatnich scen serialu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie zrozumiała Pani tego serialu. Nie jest to fantasy a już przyrównanie do Dana Browna mnie kompletnie powaliło. Jest to serial o rozwoju duchowym. Nie liczę jednak na to że chociażby mały procent oglądających pojmie o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w całej rozciągłości - nie zrozumiałam. Może dlatego, że wraz z większością mało oświeconych widzów po prostu zaufałam twórcom, że opowiedzą nam to w sposób innowacyjny, ale przy tym bardziej przejrzysty. Rozwój duchowy bardziej pasuje do drugiej serii, w której afirmacja kobiecości wybija się na pierwszy plan. W trzeciej jest już za to wyłącznie zamęt, a postać matki Ozana to typowa postać z obozu przeciwników głównych bohaterów. Ale jest to jednoznacznie fantastyka - przez same kwestie formalne - twórcy wprowadzają tu klasyczne motywy fantastyczne, takie jak chociażby wędrówka między wymiarami czy siły i połączenia duchowe między postaciami. Bez względu na wszystko, takie rzeczy nie występują w prawdziwym życiu, dlatego to zawsze będzie fantasy (co zresztą nie jest zarzutem, bo fantasy jest pięknym i bogatym gatunkiem, nie tylko literatura piękna ma swoje wielkie dzieła, fantastyka również). Pozdrowienia :)

      Usuń
  6. Trzeci sezon jest dla mnie kwinteencją, podsumowaniem wszystkiego. Każde słowo jest tam prawdą. Trzeba jednak pojąć, że to właśnie nie jest fantasy, że takie rzeczy istnieją tylko nie chcemy ich widzieć. Nie widzimy ich bo właśnie ten obóz wroga dba o to aby uśpić nasze dusze i nie pozwolić na przebudzenie. Dla mnie ten serial okazał się miłym zaskoczeniem ponieważ właśnie pokazuje prawdę. Zresztą w wielu filmach ta prawda jest przemycana tylko my nie potrafimy dopuścić do siebie myśli że istnieją inne wymiary, czas nie istnieje, pamiętamy poprzednie wcielenia czy mamy w sobie moc do uzdrawiania. Polecam zagłębić te tematy i otworzyć się na przekaz tego serialu. Chciałabym bardzo przeczytać książkę na podstawie której napisano scenariusz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochylam się wyłącznie nad aspektem kinematograficznym, czyli ujęciem tego wszystkiego w kształt dopasowany do szklanego ekranu, a pod tym względem twórcy serialu sami zdecydowali się wprowadzić elementy, które należą do kanonu motywów fantastycznych. Mam świadomość istnienia rzeczy wymykających się ramom racjonalizmu, jednak wolę to w formie ciekawego dialogu czy książki, dlatego też uważam, że powieść, na podstawie której powstał scenariusz serialu, prawdopodobnie jest 10 razy mocniejsza w przekazie, chociaż największe smaczki zostały okrojone na rzecz sztampowych rozwiązań, mających na celu przyciągnięcie przed ekran większą liczbę widzów. Żałuję, że książka ta nie jest dostępna z polskim tłumaczeniem. Takie rzeczy trudno przenieść na ekran, większe wrażenie robią podczas czytania. Pozdrowienia

      Usuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger