×

A ja na wojenkę jadę... O kultowości serialu M*A*S*H

Wiem, że czekacie na nowy Zbiornik, ale ja dalej go piszę, bo równocześnie jestem też w trakcie szykowania projektu pobocznego, którego rezultaty już wkrótce Wam pokażę. Dziś jednak postanowiłam wykorzystać swój stary tekst o M*A*S*H, który parę lat temu publikowałam na łamach nieistniejącego już, niestety, serwisu internetowego poświęconego serialom. Przejrzałam ten tekst i stwierdziłam, że jest całkiem spoko, no i szkoda go trzymać gdzieś na kompie, skoro ktoś inny też może go przeczytać. A zatem zapraszam na pełne sentymentu omówienie kultowego serialu o lekarzach wysłanych na wojnę koreańską. Dodam, że M*A*S*H można oglądać na platformie Disney+. 


„Serial komediowy o wojnie w Korei? Chyba zwariowałaś, jeśli myślisz, że będę to oglądać!” – pomyślałam sobie, gdy pewnego razu moja mama z radością oznajmiła, iż w telewizji będą powtarzać jeden z jej ulubionych seriali. Żadnej alternatywy nie było – jeden telewizor w domu oznaczał z góry przegraną przeze mnie walkę o pilota. W ten sposób, z konieczności, zaczęłam oglądać serial, który już po kilku pierwszych odcinkach stał się moim ulubieńcem wśród „staroci”, a potem jednym z najważniejszych seriali w moim życiu. Nie chcę stawiać serialowi pomnika, ani pisać jakiejś pseudonaukowej analizy M*A*S*H. Chciałabym jedynie podzielić się swoim sentymentem. 

Lekarz też człowiek, zwłaszcza na wojnie

Załoga Mobilnego Wojskowego Szpitala Chirurgicznego (ang. Mobile Army Surgical Hospital, stąd akronim MASH) nr 4077 to mieszanka wybuchowa charakterów i postaw. Każdego dnia ścierają się ze sobą ideologiczni fanatycy oraz ludzie, którzy mają gdzieś czyjeś wojny i najchętniej wróciliby do domu. Ci pierwsi są przekonani o nieomylności decydentów, a wypełnianie żołnierskich obowiązków traktują jako świętość. Ci drudzy uwielbiają irytować tych pierwszych, podpuszczać ich i podawać w wątpliwość sens ideałów, w które tamci mocno wierzą. 

Każdy z osobna jest barwną osobowością, a przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości, nie świętym już za życia. Pierwszy dowódca jednostki, podpułkownik Blake, jest ogromnym wielbicielem wędkarstwa i tylko na czas operacji zdejmuje swój słynny kapelusik z przynętami. Jego następca, pułkownik Potter, w swoim życiu lubi najbardziej trzy rzeczy: malowanie, konie i malowanie koni. „Hawkeye” to nieuleczalny podrywacz i mistrz ciętej riposty. Zawsze będzie mi się kojarzył z czerwonym szlafrokiem i bimbrem, który pędzili wspólnie z „Trapperem” (w dalszych sezonach z BJ'em). „Radar” śpi z pluszowym misiem. Klinger za wszelką cenę stara się wyjechać na wariackich papierach do domu. W tym celu przebiera się w damskie fatałaszki, a jego garderoba jest większa, niż wszystkich pielęgniarek razem wziętych. Dobroduszny o. Mulcahy udziela wszystkim duchowego wsparcia, ale nie jest przy tym świętoszkowaty. Z kolei major Burns, główny obiekt żartów „Hawkeye'a”, i major Houlihan, zwana „Hot Lips”, bardzo nieudolnie próbują ukryć swój romans. Umieszczenie wszystkich tych charakterów w jednym miejscu i czasie poskutkowało nieprzewidywalnymi sytuacjami, kapitalnymi interakcjami między postaciami i niezapomnianymi dialogami.

Humor lekiem na całe zło

Nie ma się co oszukiwać – humor w tym serialu nie jest zbyt wysublimowany, niektórym może wydawać się wręcz prostacki. Pełno w nim seksualnych podtekstów i marnych tekstów na podryw. Jakby tego było mało, wśród bohaterów znajduje się mężczyzna przebierający się za kobietę, co według paru polskich kabaretów jest już najwyższym poziomem żartu. Jednak nikogo nie powinno to zwieść. W serialu nie ma mowy o pustym humorze. Wszystkie gagi, kąśliwe uwagi, żarty strojone sobie nawzajem, podrywanie panien, gra w karty i pędzenie bimbru nie są dla załogi MASH celem samym w sobie, lecz środkiem pomagającym zapomnieć choć na chwilę o wojennej zawierusze i wszechogarniającej śmierci. Krótką przerwą w ciężkiej misji ratowania życia rannych żołnierzy. Nawet chłop przebrany za babę nie robi tego dla tzw. jaj, tylko po prostu chce się wyrwać z wojska i akurat ta droga wydaje mu się najprostsza. Między żartami wyraźnie pobrzmiewa gorzka refleksja nad sensem toczenia wojen (a raczej jego brakiem). Mało tego – serial tak samo jak bawi, tak i wzrusza. Niejeden odcinek wycisnął z oczu widzów ostatnią łzę. Szczególnie przejmujący był finał odcinka, w którym podpułkownik Blake miał wrócić do domu. Dowódca został uroczyście pożegnany i wszyscy liczyli na to, że od tego momentu będzie mógł wieść spokojne życie. Niestety, samolot, którym leciał Blake, rozbił się. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak płakała przed telewizorem, jak po tym właśnie odcinku. 

M*A*S*H uzmysłowił mi ważną rzecz. Zaczęłam doceniać widowiska, których charakteru nie da się jednoznacznie określić. Bo M*A*S*H to coś więcej, niż zwykła komedia o lekarzach-komediantach. To rasowy dramat okraszony mocnym humorem. Balans między komedią a dramatem jest w tej produkcji absolutnie fenomenalny. 

M*A*S*H produkcją ponadczasową

Dla odświeżenia pamięci obejrzałam ostatnio kilka losowych odcinków M*A*S*H. I muszę przyznać, że serial wiele się nie zestarzał. Żarty nadal mnie bawią, a antywojenne przesłanie i satyra na wojskową biurokrację są wciąż aktualne. Mam jednak wątpliwości, czy w dzisiejszych czasach nakręcenie tego serialu w znanej nam formie byłoby w ogóle możliwe. Chodzi głównie o przedstawienie kobiet w dość zmarginalizowany sposób. Pielęgniarki w obozie są przeważnie obiektem miłosnych podbojów i ewentualną zdobyczą chirurgów. Pamiętam jednak świetny odcinek, w którym jedna z mniej atrakcyjnych pielęgniarek daje solidną lekcję pokory pierwszemu amantowi MASH 4077, czyli „Hawkeye'owi”. W moim odczuciu serial nigdy nie przekroczył granicy dobrego smaku, ale zdaję sobie sprawę z tego, że kogoś mogą dziś razić niezliczone nieprzyzwoite teksty. Kwestia poczucia humoru i podejścia do tematu. 

M*A*S*H to według mnie jeden z niewielu seriali, które naprawdę zasługują na status produkcji kultowej. Największym jego atutem jest zręczne balansowanie między ukazaniem tragizmu wojny a humorem, dzięki któremu bohaterowie mogą zdystansować się od tego tragizmu. Do tego wspaniale dobrana obsada, z genialnym w roli "Hawkeye'a" Alanem Aldą. 

Ciekawostki
  • Na początku była książka – wydana w 1968 roku powieść pt. „MASH: A Novel About Three Army Doctors”, autorstwa Richarda Hookera. Na jej podstawie Robert Altman nakręcił film MASH, w którym zagrali m. in. Donald Sutherland, Elliott Gould i Robert Duvall. Rolę Trappera odrzucił sam Burt Reynolds. 
  • Gary Burghoff jako jedyny z głównej obsady filmu zagrał także w serialu. 
  • Z filmu Roberta Altmana pochodzi motyw muzyczny wykorzystany w czołówce serialu. Utwór „Suicide is Painless” został skomponowany przez Johny'ego Mandela, zaś słowa napisał nastoletni wówczas syn reżysera – Mike Altman. Piosenka doczekała się wielu coverów, a jednym z najsłynniejszych jest ten w wykonaniu zespołu Manic Street Preachers. 
  • Popularność sitcomu sprawiła, że doczekał się on aż 11 sezonów (emitowanych w latach 1972 - 1983). To oznacza, że jego emisja w telewizji trwała dłużej, niż sama wojna koreańska. 
  • Serial zdobył łącznie 45 nagród (przy 132 nominacjach), w tym 8 Złotych Globów, 12 nagród Emmy oraz 6 nagród People's Choice. 
  • W 2016 roku ukazała się książka pt. „M.A.S.H. FAQ: Everything Left to Know About the Best Care Anywhere”, swoiste kompendium wiedzy o MASH. 
  • Na jednym z polskich portali internetowych, na którym dzieła filmowe i serialowe poddawane są ocenie z punktu widzenia wiary katolickiej, pojawiła się recenzja M*A*S*H, w której autor zarzuca sitcomowi obsceniczny humor, nawiązania do grzechów nieczystości, sympatie lewicowe oraz antykonserwatywne i antychrześcijańskie aluzje. 

2 komentarze:

  1. Hejka, zaskoczyło mnie omówienie amerykańskiego serialu na tym blogu ;) Czytając ten tekst mnie z kolei przyszło na myśl "Allo Allo". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem potrzeba wyjątku, żeby potwierdzić regułę :) Zresztą wcześniej już też było tu paru reprezentantów Zachodu. "Allo Allo" nie lubiłam jakoś szczególnie mocno, to typowy angielski humor, który raz u mnie klika, a raz w ogóle :)

      Usuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger