×

Turecka Paka #1 O północy z punkami

Sama nie wiem, kiedy zaczął się wrzesień, bo i nadejścia sierpnia się nie spodziewałam - mentalnie wciąż jestem w lipcu, a tu już za chwilę zacznie się jesień. W każdym razie znalazłam remedium na moje "niechcemisie" względem tureckich seriali - wymyśliłam nowy cykl, w którym o turkiszach będę opowiadać tak, jak opowiadam o k-dramach w serii Zbiornik. Krótsza forma bez opisów postaci i obszernego wprowadzenia do fabuły oraz kilka tytułów w jednym tekście. W pierwszej Tureckiej Pace znajdziecie trzy seriale z Netflixa, których do tej pory nie ruszałam. Mogłoby być ich więcej, ale jestem leniwą bułą, więc uznajmy to za niemrawy wstęp do dalszej działalności ;) Zapraszam!



O północy w Pera Palace

Serial zaczyna się banalnie. Dziennikarka Esra dostaje podczas kolegium redakcyjnego temat - ma napisać artykuł z okazji 130-lecia słynnego hotelu Pera Palace. Esra udaje się więc na miejsce - do budynku z fascynującą historią. Zostaje tam oprowadzona przez Ahmeta, niezwykle uprzejmego pracownika hotelu, który dzieli się z nią ciekawostkami związanymi z obiektem. Zaprowadza ją też m.in. do pokoju, w którym jej ulubiona pisarka - słynna Agatha Christie - napisała Morderstwo w Orient Expressie

Kobieta jest zafascynowana miejscem i opowieściami Ahmeta, więc gdy z powodu ulewy i burzy dostaje propozycję pozostania w hotelu na noc, z entuzjazmem ją przyjmuje. Na parę minut przed północą, nieco odurzona alkoholem, który piła w hotelowym barze, udaje się do swojego pokoju. Tam spostrzega klucz, który wcześniej pokazał jej Ahmet - klucz do pokoju Agathy Christie. Esra jest przekonana, że to właśnie Ahmet umożliwił jej dyskretne wejście do interesującego dziennikarkę pomieszczenia. 

Esra oczywiście od razu biegnie do tego pokoju. W czasie, gdy przygląda się znajdującym się w nim rzeczom, burza przybiera na sile. Wkrótce wszystko zaczyna się trząść i chybotać. Po chwili wszystko niby wraca do normy, ale niezupełnie. Kobieta spostrzega, że nagle zmienił się wystrój pomieszczenia. A wychodząc z niego przekonuje się, że to dopiero początek nie dających się pojąć rozumem zmian. Cały hotel jest jak sceneria filmu kostiumowego, w którym pojawia się Agatha Christie, a nawet sam Mustafa Kemal. Niespodziewana podróż w czasie i lekkomyślne zachowanie Esry, które znacząco wpływa na bieg wydarzeń, sprawiają, że rozpoczyna się niezwykła przygoda i walka o to, by Turcja w XXI w. dalej istniała w znanym nam kształcie. 

O północy w Pera Palace, kadr z serialu, Netflix

Serial jest banalniutki i eksploatuje motywy tak wytarte, że już niemal dziurawe: podróż w czasie do kluczowego momentu w historii, spotkanie z postaciami historycznymi, burzliwa noc, w którą dzieją się rzeczy niesamowite, drobna zmiana biegu wydarzeń, która może wpłynąć na losy kraju, a może i całego świata. Trochę obawiałam się, że to będzie kolejny wydumany, silący się na bycie superprodukcją, a w rzeczywistości ubogi realizacyjnie i scenariuszowo serialik. Niepotrzebnie. Bo choć szału ni ma, to jednak O północy w Pera Palace ogląda się zaskakująco dobrze. 

Podoba mi się to, jaki ten serial jest dynamiczny. Już od pierwszych scen czujemy szybkie tempo wydarzeń, jesteśmy wraz z główną bohaterką wrzuceni w sam środek akcji i nie musimy dzięki temu spędzać kilkudziesięciu minut na oglądaniu przydługiego backstory głównej bohaterki i wprowadzenia w temat. Wszystko idzie pach-pach-pach! Esra wybiega z domu na kolegium redakcyjne, potem bez zbędnego pierdololo biegnie do Pera Palace, a tam rozpoczyna swą niespodziewaną podróż w czasie, podczas której też się nie zatrzymuje. 

Po drugie, mam duży sentyment do motywu podróży w czasie. No po prostu lubię, jak ludzie sobie przechodzą z jednej linii czasowej do drugiej xD Ale nie wierzcie tym, którzy twierdzą, że O północy w Pera Palace to zrzyna z Outlandera, a takie właśnie komentarze widziałam. Część widzów sama nie wie, z czym to porównać, więc biorą akurat ten serial, choć tych dwóch produkcji nie da się ze sobą porównać. Jasne, że O północy w Pera Palace jest historią wtórną i można odnieść wrażenie, że coś podobnego oglądaliśmy już ze sto razy w życiu, ale tak to właśnie jest z najpopularniejszymi motywami - one są eksploatowane w różny sposób, przez różnych twórców, z różnymi historiami i z różnym rezultatem. Mnie samej O północy w Pera Palace przywodzi na myśl amerykańskie Timeless (o którym napisałam kiedyś całą mocno niepoważną "recenzję", więc koniecznie przeczytajcie, jeśli tego wcześniej nie zrobiliście - LINK TUTAJ). I o ile w Timeless wiele rzeczy zwyczajnie nie klei się kupy, tak fabuła O północy w Pera Palace jest moim zdaniem naprawdę nieźle nakreślona. Nie obywa się oczywiście bez jakichś niedociągnięć, są one jednak skutecznie niwelowane przez ogólny klimat i tę odpowiednią dynamikę, o której pisałam wcześniej. 

Czytając recenzje użytkowników serwisu IMDb, natrafiłam na sporo opinii krytykujących Hazal Kaya w głównej roli. Przyznam, że choć nazwisko i twarz tej aktorki przemykało mi niejednokrotnie przed oczami, nigdy nie oglądałam serialu z jej udziałem, nie mam zatem do czego porównać roli Esry/Peride. Mogę natomiast powiedzieć, że oglądając O północy w Pera Palace zdecydowanie przypadł mi do gustu występ tej aktorki. Jest w niej mnóstwo wdzięku, energii, żywiołowości, roztrzepania, a czasem swego rodzaju infantylności w zachowaniu. Polubiłam Esrę, bo nie jest sztywna i banalnie melodramatyczna. 

Ogólnie rzecz biorąc O północy w Pera Palace to przyjemny umilacz wolnego czasu, jeśli więc jeszcze nie mieliście okazji, by go obejrzeć, to będzie to idealna propozycja na wydłużające się jesienne wieczory. Akcja jest na tyle wartka, że można się bardzo szybko wciągnąć. A zakończenie serii sugeruje, że możemy spodziewać się kontynuacji i nowych, niesamowitych przygód z historią legendarnego hotelu w tle. 

Erşan Kuneri - Życie i filmy Erşana Kuneriego

Kolejna podróż w czasie, tym razem do lat 80. Tytułowy Erşan Kuneri to wymyślony przez Cema Yılmaza gwiazdor i producent filmów erotycznych. Po pobycie w więzieniu Kuneri chce zerwać z wizerunkiem naczelnego ruchacza Turcji i zacząć kręcić bardziej ambitne filmy, w których sceny seksu będą dla odmiany uzasadnione fabularnie. Pomysł nie do końca przekonuje jego wspólnika - Mamiego, który właśnie rusza z kampanią promocyjną mydła w kostce z dziurą w środku (o średnicy odpowiadającej średnicy penisa Erşana), ale finalnie Erşan oraz zebrana przez niego ekipa znajomych kręci film historyczny pt. Suchy Murad. I na Suchym Muradzie ("bez ani kropli śliny") się nie kończy - kolejne odcinki to kolejne pomysły Erşana na filmy, a przy okazji też perypetie jego stałej ekipy aktorów. 

Życie i filmy Erşana Kuneriego, kadr z serialu, Netflix

Życie i filmy Erşana Kuneriego to kolejne parodystyczne dzieło według scenariusza i w reżyserii Cema Yılmaza. Wcielając się w tytułową postać, Yılmaz znowu robi to, co wychodzi mu najlepiej - parodiuje różne wytwory popkultury. Kto widział przynajmniej jeden film tego twórcy, ten w ogóle nie powinien być zdziwiony tym, co zobaczy w najnowszej produkcji znanego tureckiego komika. Tym razem Yılmaz parodiuje biopiki, popularne w ostatnim czasie fabularyzowane historie o życiu i twórczości znanych postaci świata filmu czy muzyki. W ciągu ośmiu odcinków obserwujemy kawałek życia Erşana Kuneriego, ukazany od jednego filmu do drugiego. 

Z drugiej strony każdy odcinek Życia i filmów Erşana Kuneriego zawiera parodię innego spośród gatunków filmowych eksploatowanych w tureckim kinie w latach 80. Yilmaz i jego aktorzy wyśmiewają wyświechtane motywy gatunków takich jak m.in. horror, film historyczny, moralizatorski kryminał z przesłaniem antynarkotykowym, dramat osadzony w realiach tureckiej wsi czy science fiction. Najbardziej rozłożyła mnie parodia horroru z odcinka drugiego. Ubawiłam się po pachy przy scenie wypruwania flaków, podpiekania ich na ruszcie i robienia z nich kanapeczki. Zakończenie też było moim zdaniem doskonałe, a już na pewno bardziej zaskakujące, niż w wielu horrorach kręconych na poważnie. 

Po raz kolejny na tym blogu podkreślę, iż Cem Yilmaz jest według mnie niezwykle spostrzegawczym obserwatorem, który potrafi wycisnąć esencję czystego absurdu z najdrobniejszej rzeczy. W swoich filmach posługuje się jednak specyficznym językiem i humorem, który nie dla wszystkich będzie jednakowo śmieszny. Mnóstwo aluzji do seksu i na maksa przerysowane postaci to znaki rozpoznawcze jego twórczości. Jak ktoś odnajduje się w takim trochę wujkowym humorze, to jest szansa, że będzie się świetnie bawił. Nie da się też w pełni zrozumieć i docenić parodii Yilmaza, jeśli nie ma się choć odrobiny pojęcia o historii tureckiego kina i o tym, jak w przeszłości wyglądał tamtejszy przemysł filmowy. Bez tego traci się właściwą perspektywę. Życie i filmy Erşana Kuneriego nie są serialem rozwijającym pomysł wzięty z sufitu, lecz odnoszą się do pewnej epoki w dziejach tureckiej kinematografii, do wątków poruszanych w filmach kręconych w tamtych czasach. Nie robią tego na poważnie, więc trudno tu dostrzec przesadną troskę chociażby o scenograficzne detale, czuć jednak w tym serialu taki retro vibe, bardzo atrakcyjny dla odbiorcy, o ile ten jest świadomy konwencji. 

Mnie się ten serial autentycznie podoba, ponieważ lubię dosadny, rubaszny humor Cema Yilmaza. Zaproponował widzom niezobowiązującą rozrywkę w nieco kabaretowym wydaniu i ja to kupuję. Poza tym cała obsada jest znakomita - postaci niby są przerysowane do granic możliwości, a jednak totalnie wiarygodne. 

Uysallar - Podwójne życie Uysalów 

Tytułowa rodzina Uysalów to na pozór zwykła, przeciętna familia z klasy średniej. Oktay jest architektem, jego żona Nil do tej pory zajmowała się domem i dziećmi - starszym synem Ege oraz kilkuletnią Ece, a do tego poznajemy także ojca Oktaya - Olcaya, który jakiś czas temu owdowiał, a teraz przyjechał do syna z Ankary. "Normalność" tej rodziny szybko okazuje się jedynie fasadą, za którą kryje się zbiorowisko nieszczęśliwych i niespełnionych ludzi, szukających ujścia dla swoich długo tłumionych frustracji. 

Główny bohater serialu - Oktay - ma tak bardzo dość swojego życia, że chce uciec jak najdalej od domu. Pewnej nocy zostawia nawet pożegnalny list i jedzie na lotnisko celem wypierdzielenia z Turcji, jednak opóźnienia w lotach sprawiają, że w ostatniej chwili mężczyzna zmienia zdanie i czym prędzej wraca do swojego mieszkania, zanim żona i dzieci zdążą spostrzec, że zniknął. Od tamtej pory udaje, że próba ucieczki nie miała miejsca, lecz z drugiej strony dręczy go strach, że sprawa się rypnie, bo zgubił gdzieś swój pożegnalny list. 

Ogólnie rzecz biorąc trudno powiedzieć, by Oktay miał w życiu źle. Ma rodzinę, mieszkanie w dobrej dzielnicy Stambułu, pracuje jako architekt i zarabia na tyle dobrze, że nie musi oglądać każdego kurusza trzy razy przed wydaniem. Ale już na pierwszy rzut oka wygląda na przytłoczonego ciężarem niewyobrażalnej wagi. Na domiar złego nie potrafi wyrzucić z siebie jakichkolwiek emocji, płakać, krzyczeć, rzucać talerzami o podłogę. Cierpi na totalne zatwardzenie emocjonalne. 

Sytuacja rodzinna Oktaya nie pomaga mu w dźwiganiu krzyża. Jego żona też już sama nie wie, co ze sobą począć. A to idzie na operację plastyczną w celu upiększenia twarzy, a to stwierdza, że chciałaby iść do pracy. Ma pretensje do męża o jego oziębłość i zobojętnienie. Ich syn leczy się na głowę, a córka jest trochę takim małoletnim "zbawicielem", przez co potrafi urządzać różne dramy i inne odpały. Do tego dochodzi jeszcze antypatyczny ojciec Oktaya, bardzo oschły w relacji z synem. 

Praca również nie przynosi mu radości i satysfakcji. W momencie, w którym go poznajemy, pojawia się przed nim nowe wyzwanie - zaprojektowanie nowoczesnego więzienia. Przy projekcie musi współpracować z Berhudarem - wyjątkowo upierdliwym starym prykiem, uosabiającym mentalny beton reprezentantem tej części społeczeństwa, która wciąż tkwi w skamieniałym światopoglądzie. Praca wespół z Berhudarem i znoszenie jego absolutnie pokręconych pomysłów daje więc Oktayowi mocno w kość i jest jednym z czynników, które wyzwalają w nim potrzebę odreagowania i oderwania się od szarej, poprawnej do bólu codzienności. 

Narastające frustracje mają to do siebie, że szukają ujścia, a gdy już je znajdują, trudno powstrzymać to, co zaczyna się dziać. Nasi nieszczęśni bohaterowie zaczynają toczyć drugie, ukrywane przed resztą rodziny życia. Oktay, po odkryciu zachomikowanej w domu rodzinnym kasety i spotkaniu z dawnym kumplem, postanawia powrócić do młodzieńczych fascynacji i jak za dawnych lat zaczyna przebierać się za punka. Z początku nie czuje się w tym nowym - starym wcieleniu tak komfortowo, jak by tego chciał, ale z każdym kolejnym razem, gdy wychodzi na miasto w kolorowym irokezie, skórzanej kurtce z ćwiekami i obroży na szyi, Oktay czuje się pewniejszy. A gdy spotyka innych punków, jego drugie życie nabiera tempa. Nil z kolei, za sprawą poznanej przypadkiem kobiety, wpada w towarzystwo japiszonów, z którymi hula na ciągłych imprezach firmowych, wikłając się przy tym w kłamstwa i niedomówienia. Dzieci Nil i Oktaya oraz jego ojciec też mają swoje sekrety. Wszyscy zatem prowadzą dwa życia. To drugie jednak nie byłoby im potrzebne, gdyby po prostu ze sobą rozmawiali, a nie tylko wymieniali komunikaty. 

Uysallar, kadr z serialu, Netflix

Uysalowie to znakomicie sportretowana rodzina dysfunkcyjna. Jeszcze nie patologiczna, ale już z poważnymi problemami. Jej członkowie tworzą wspólnotę tylko na papierze - relacje między małżonkami czy między rodzicami a dziećmi praktycznie nie istnieją. Bo każdy dorosły Uysal jest skupiony głównie na sobie - na tym, jak to jemu jest źle albo jak wiele poświęca. Przede wszystkim jednak jest to rodzina obarczona brzemieniem przekazywanych z pokolenia na pokolenie traum. Oktay sam nigdy nie zaznał ojcowskiej miłości i bliskości, a dziś - nie będąc tego nawet w pełni świadomym - nie daje tej bliskości swojemu synowi. 

Najwięcej o Uysalach dowiadujemy się podczas niekonwencjonalnych sesji terapeutycznych, podczas których są ustawiani jak do rodzinnej fotografii, a następnie nagrywani. Terapeutka zakłada w tym czasie słuchawki na uszy i wygina się w rytm muzyki, izolując się od wewnętrznych spraw Uysalów. A ci, pozując jak do zdjęcia, zaczynają robić to, co powinni robić w domu - rozmawiać. Absurd tych sesji sprawia, że choć Uysalowie nie widzą w nich sensu, dzięki nim łatwiej przychodzi im otworzenie się przed sobą nawzajem, choć oczywiście nie udaje się to od razu. 

Na przykładzie Uysalów, a zwłaszcza Nil i jej nowego towarzystwa składającego się z pracowników korporacji, bardzo wyraźnie uwypuklono, jak bardzo puste potrafi być życie ludzi skupionych na karierze. Koleżanka Nil przyznaje, że jest wykorzystywana seksualnie przez prezesa firmy, w której pracuje, ale nie może się temu przeciwstawić i dosłownie zamknąć przed nim drzwi do swojego pokoju, ponieważ straci przez to pracę. Kobieta sugeruje również, że jeśli jakaś pracownica korpo (w tym wypadku Nil) nie ma za sobą podobnej historii, to znaczy, że tak naprawdę nigdy nie pracowała, podkreślając tym samym, jak nagminne jest molestowanie kobiet w tych wydawać by się mogło prestiżowych firmach. Poczucie pustki pracownicy korporacji zalewają alkoholem i zagłuszają dźwiękami muzyki puszczanej podczas hucznych firmowych imprez. 

Osobliwa terapia rodzinna to nie jedyna absurdalna sytuacja w serialu, absurd bowiem odgrywa tu bardzo istotną rolę. Nie jest zwykłym wyzwalaczem wybuchów śmiechu, lecz za jego pomocą twórcy podkreślają rozmaite problemy społeczne - nie tylko kiepskie relacje wewnątrz rodziny Uysalów, ale i kondycję społeczną tureckiej klasy średniej, a spostrzegawczy widz dostrzeże w fabule aluzje do obecnie panującej w Turcji polityki i satyrę na manipulowanie faktami przez mass-media. Powracającym co i rusz żartem - kpiną z tego, jak sterowane przez polityków media potrafią robić nam wodę z mózgów - jest mgła nad Stambułem i rozdźwięk między tym, co mówią naukowcy, a tym, co próbuje wmówić ludziom telewizja. Według tych pierwszych nad Stambułem unosi się gruba warstwa zanieczyszczeń. Z kolei politycy i posłuszne im media twierdzą, że to tylko zwykłe zjawisko atmosferyczne - mgła, a nie żadne tam zanieczyszczenie, przy okazji oskarżając naukowców o podburzanie narodu. I wiecie co mi przyszło na myśl? Że u nas jest teraz dokładnie to samo z sytuacją na Odrze. Tylko że my nie jesteśmy w serialu i zdechłe ryby nie są, niestety, żadnym rolling joke'iem, a smutną rzeczywistością. Innym żartem rozciągniętym na cały serial jest tajemniczy tweet kolegi Oktaya. Facet puścił kiedyś po pijaku coś nieodpowiedniego na Twitterze, po czym niby to usunął, ale od tamtej pory ma schizę, że wszyscy o tym wiedzą. Świadomość, że ktoś zdążył przeczytać tego tweeta, wzbudza w nim strach tak wielki, że facet popada w paranoję, zakładając nawet scenariusz z osadzeniem w więzieniu, które ma zaprojektować Oktay. 

Można ten serial analizować długo i z różnych kątów. Oprócz Uysalów ciekawym przypadkiem jest grany przez znakomitego jak zawsze Haluka Bilginera. Zachęcam was jednak, byście sami zaczęli oglądać ten z wierzchu absurdalny, a tak naprawdę mocny w przekazie serial o wewnętrznych kryzysach, poczuciu osamotnienia wśród bliskich, potrzebie nieskrępowanej wolności, a z drugiej strony o bezgłośnym wołaniu o bliskość - i dokonali własnej analizy zachowań bohaterów. 

Podwójne życie Uysalów, niesłusznie pozbawione większej uwagi, zaskakuje wysmakowaną formą. Te zdjęcia, pośród których nie chyba ani jednego przypadkowego kadru. Ta ścieżka dźwiękowa, idealnie wtopiona w całość, z kapitalnym doborem piosenek. Wreszcie to aktorstwo, które jest tak inne od tego z telewizyjnych produkcji (Öner Erkan jest po prostu doskonały w głównej roli, ma się wrażenie, że on naprawdę jest Oktayem, a nie tylko go gra). To nie jest kolejna przedramatyzowana, ani też przedobrzona w liczbie gagów produkcja. Interesująca również przez to, że jej fabuła nie skupia się na ubarwionych perypetiach klasy wyższej czy dramatach udręczonych panien z nizin społecznych. Zdecydowanie miła odmiana od tego, co serwują nam tureckie stacje tv, choć wymagająca uwagi i rozumienia pewnych mechanizmów. 

Mówiąc krótko - ten serial to rarytas, ale jak to z rarytasami bywa, nie każdemu będzie smakował.

***
Dajcie znać w komentarzu, jak podobała Wam się pierwsza Turecka Paka i czy chcecie więcej :) Możecie też napisać, czy oglądaliście któryś z przedstawionych przeze mnie seriali. Do następnego!

10 komentarzy:

  1. Jak ja żem na to czekała. ;) Opcja z omówieniem kilku turkiszy w jednym tekście jest super. Nie chwaląc się, wiedziałam, że będzie ekstra. Super materiał. Fajnie, że trafiły tu trzy tak różne seriale. I jakoś tak miałam przeczucie, że to będą właśnie te produkcje. Przymierzałam się do wszystkich, a jak dotąd obejrzałam tylko "Pera Palace". Drugi opisany miałam obejrzeć dla Nilperi Sahinkaya, ale jakoś się nie zebrałam. A trzeci nie bardzo przekonał mnie zwiastunem, za to Twój opis już tak. "O północy..." widziałam krótko po premierze i bardzo przyjemnie mi się go oglądało. Naprawdę spoko mix serialu historyczno-kostiumowego z tym przenoszeniem się w czasie. Zresztą chyba już tu o tym gdzieś wspomniałam. Podobnie chyba jak i o tym, że to serial inspirowany książką. Teraz kiedy ją czytam, widzę, że to bardzo, bardzo luźna inspiracja acz książka bardzo ciekawa. Wracając do serialu, masz racje - ma być drugi sezon. Zapowiadano go w planach tureckiego Netflixa czy czymś takim. Może być ciekawie. Zresztą przeczuwałam to jak tylko zobaczyłam koniec pierwszej transzy. Dla mnie Hazal Kaya jest idealna do tej roli. W twarzy ma coś intrygującego. Patrząc na nią nie mogłam sobie przypomnieć skąd znam tę twarz. Aż wreszcie... Swego czasu widziałam fragmenty "Aşk-ı Memnu" i to stamtąd ją kojarzyłam. Przykuła tam moją uwagę. Mnie osobiście bardzo podobała się postać Ahmeta. Dobra rola. Jakoś tak lubię tego aktora. Kończąc, jasne, że liczę na kolejne Tureckie Paki. Mogą być dalej z platform vod, bo seriale są tam mniej oczywiste. Nawet dalej ten Netflix, bo ciekawe jakie miałabyś wrażenia po "Na skrzydłach ambicji". Polecam też Inna ja". Wiem, że nie przepadasz za Tubą, ale mnie ten serial naprawdę mocno przypadł do gustu. Ciekawe ujęcie tego jak losy przodków wpływają na bohaterki obecnie. Serial skłaniający do refleksji. Aktorsko na dobrym poziomie. Na czele ze świetną w swojej roli Sedą Bakan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka! Cieszę się, że ci się podobało :) Z tego, co wiem, to ta książka, na której opiera się fabuła Pera Palace to reportaż, tym bardziej ciekawe, że historie związane z tym hotelem i opisane w ramach literatury non-fiction stały się inspiracją do zrobienia serialu fantasy.
      Początkowo miałam ambicje, żeby obejrzeć jeszcze właśnie te dwa seriale, o których wspominasz, jednak finalnie zabrakło mi czasu. Ale nie wykluczam, że zrobię to w poczet kolejnych Tureckich Pak :)
      Dzięki za komentarz i pozdro :)

      Usuń
    2. Jeśli bierzesz pod uwagę do "Pak" także kolejne sezony już omawianych seriali to będzie czym dopełnić zbiór. Mają podobno powstać kolejne transze "Yakamoz" i "Fatmy".

      Usuń
    3. W Pakach nie przewiduję powrotów. Do Yakamoz być może wrócę, ale najwyżej wspomnę o nowym sezonie na fejsie, a do Fatmy w ogóle nie mam zamiaru wracać :)

      Usuń
    4. Zastanawia mnie z jakich innych platform można by zaczerpnąć seriale do tego cyklu. I tak właściwie poza Netflixem to chyba niewiele tego jest. Na myśl przychodzą mi np. seriale "Mehmet Zdobywca" oraz "Step", ale to seriale sprzed kilku lat...

      Usuń
    5. Spokojna głowa. Mam rozpisanych kilka pomysłów na co najmniej 5 odcinków, tak więc nawet nie proszę na fanpeju o propozycje, bo już je mam :) Poza tym z ostrożnością podchodzę do czyichś propozycji, bo kończy się to czasem bólami dolnej części pleców ;)

      Usuń
    6. No i fajnie. To była jedynie taka moja luźna myśl. Nawet nie sugestia. Zresztą mam świadomość, że w temacie orientujesz się znacznie lepiej niż ja. Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Cześć, Wiśnia:)
    Żadnego z tych seriali nie widziałam, ale ta rodzinka Uysalów brzmi zachęcająco, więc może zerknę. Ja jestem teraz po 1 odcinku Kusursuz Kiraci i się zastanawiam, czy to na pewno Turcy zrobili, bo w ogóle nie przypomina typowego turkisza, na razie jest trochę dziwnie i intrygująco:) Gdzieś mignęła mi informacja, że jest to remake Strangers from hell, ale nie jestem w stanie tego zweryfikować, gdyż nie oglądałam jeszcze tego koreańskiego serialu, ale na pewno to zrobię, żeby sprawdzić, czy faktycznie tak jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej wątpię, że Kusursuz Kiraci ma jakikolwiek związek ze Strangers From Hell, bo czegoś takiego w życiu by nie dali do tureckiej tv i to o tej godzinie ;) pisałam o tej dramie w Zbiorniku 4 -> https://wisnia-oglada-tureckie-seriale.blogspot.com/2020/12/zbiornik-4-race-petardy-i-ognie.html

      Być może zainspirowano się pewnymi motywami, chociażby podejrzanym sąsiedztwem, ale i tak pewnie ma to tyle wspólnego z SFH, co Yasak Elma z Grejem :D

      Usuń
  3. Być może jest to inspiracja i nie wątpię, że nie jest to tak mocne jak koreański serial:) (ale i tak się trochę przestraszyłam). Tak, czy siak mi się podoba, bo próbują czegoś nowego, a nie tylko powielają oklepane, tureckie schematy (odpukać w niemalowane, zobaczymy jak będzie dalej).

    OdpowiedzUsuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger