×

Jeszcze więcej grzechów... Tureckie seriale - lato 2021, część 2

Trwało to dość długo, ale finalnie mogę Was wszystkich wreszcie zaprosić na drugą część szokującego, bulwersującego i wstrząsającego podsumowania tureckich seriali, które zagościły na antenie stacji tv na początku lata 2021. Dziś będzie jeszcze bardziej na ostro, więc trzymajcie się ramy, bo zapierdzielamy. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą poczucia humoru ;) 

Baş Belası
ARC Film dla aTV

W rolach głównych: İrem Helvacıoğlu, Seçkin Özdemir

Baş Belası, kadr z odc. 2, aTV, www.atv.com.tr

Na komendę policji przychodzi elegancka pani z torebką. W jednym z gabinetów rozpoczyna zeznania na temat czegoś, co wydarzyło się 2 miesiące temu. 

No i mamy przeskok o te dwa miesiące wstecz. Nasza główna bohaterka budzi się i postanawia poprawić nieco urodę, nim obudzi się towarzyszący jej w łóżku mężczyzna. Naprawdę kuriozalny widok - babka nie idzie zrobić siku, ani nawet nie przemywa twarzy wodą, tylko nakłada odrobinę pudru / różu na policzki, maluje rzęsy i podkręca włosy lokówką, żeby za chwilę znów się położyć i być gotową na to, że jak facet się obudzi, to zobaczy ją piękną xD Nigdy nie zrozumiem kobiet, mimo że sama nią jestem.

Mężczyzna okazuje się mężem İpek i jest on już od 11 lat zaskoczony jej świeżym wyglądem każdego ranka xD Ale sam wygląda jakoś niewyraźnie. Oj, przeczuwam kłopoty w raju.

Do domu İpek przychodzi jej wzburzona zachowaniem męża przyjaciółka. Jako że najwyraźniej ma ona zapędy detektywistyczne, przeprowadza śledztwo, którego wyniki mogą wskazywać, że chłop ma inną babę na boku. Okazuje się, że sama İpek lubi bawić się w Krzysztofa Rutkowskiego i postanawia pomóc przyjaciółce w wyjaśnieniu sprawy. 

Podczas gdy İpek jest w kwiaciarni, w której kwiaty kupował mąż jej przyjaciółki, jakiś facet chce się rzucać z dachu w akcie wielkiej miłości do właścicielki kwiaciarni. İpek uwielbia takie performanse, dlatego sama również biegnie na miejsce zdarzenia. Włazi na dach i jako psycholog z powołania podejmuje dialog z Harunem. I kiedy już udaje jej się przekonać mężczyznę, żeby nie skakał, na miejsce wpada nieoczekiwanie jakiś brodaty typ i z impetem popycha Haruna, tak że ten spada. 

Nieokiełznanym brodaczem jest Şahin - nadkomisarz, który najwyraźniej ma już dość ciągłych wezwań w związku z nieudolnymi próbami samobójczymi Haruna. Pierwsze spotkanie Şahina i İpek nie jest zbyt sympatyczne, ale nie mam wątpliwości, że ich relacje prędzej czy później się zmienią. 

Popis Şahina nie do końca podoba się jego przełożonym, delikatnie rzecz ujmując. A tak w ogóle, to nadkomisarz ma chyba jakąś traumę, z której jeszcze się nie otrząsnął, stąd jego momentami dzikie zachowanie. 

A tymczasem śledztwo İpek i Nazlı trwa w najlepsze. Kobiety jadą pod adres, który zdobyła pani psycholog. Jest tam już pełno policji, bo oto kobieta, którą Nazlı podejrzewała o bycie kochanką jej męża, leży zamordowana na podłodze. Gdy kobiety ruszają się stamtąd ewakuować, przychodzi Şahin. Kończy się to zabraniem pań na przesłuchanie. İpek jest prawdziwie podekscytowana swoją obecnością w pokoju przesłuchań, co wyraźnie irytuje Şahina. Nazlı również nie wygląda na szczególnie przejętą całą sytuacją. Obie opowiadają, jak do tego doszło, że znalazły się w domu denatki. Przy okazji Şahin jest zmuszony wysłuchać pierdolenia o sprawach pobocznych, np. o drogich torebkach. 

Mąż İpek na serio jest jakiś trefny. Ale w końcu musimy się go jakoś pozbyć, żeby ona mogła być potem z Şahinem - tak to wygląda w serialach, czyż nie mam racji? 

A na komendzie trwa śledztwo. Şahin ma jakieś swoje teorie. Ma też nad sobą Tureckiego Wąsacza, który jest tu takim typowym policjantem - służbistą. W sprawę zamieszany jest już nie tylko mąż Nazlı, ale i mąż İpek, która z kolei nie potrafi powstrzymać się przed wtrącaniem do śledztwa. No i wychodzi na to, że to właśnie pani psycholog (a nie jej przyjaciółka) ma dorobione poroże. A jej małżonek popełnił zbrodnię i wypierdolił w siną dal. Kobieta jednak nie brnie w kłamstwa, żeby go ratować, a sama oddaje Şahinowi rzeczy, które mogą być dowodami w sprawie. Generalnie sytuacja İpek nie jest ciekawa. Mąż zostawił ją z długami, w dodatku jest podejrzany o morderstwo kochanki. Wracamy do teraźniejszości.

Pod koniec odcinka na Şahina spada prawdziwa bomba - ta koszmarna baba - İpek - zostaje zatrudniona jako psycholog na komendzie. I się zaczyna...

Subiektywnie: No powiem wam, że właśnie zobaczyłam najlepszą rolę Seçkina Özdemira od lat. Nie żartuję, on tu wreszcie gra jakąś inną postać, niż zazwyczaj. Image Şahina jest może niezbyt atrakcyjny, ale ja i tak nie jestem wielką wielbicielką urody Seczysława, więc zdecydowanie wolę go jako zarośniętego abnegata, niż przypakowanego dzika w rozmemłanej koszuli. Şahin ma charyzmę i jaja, to jest warte dużo więcej. İrem Helvacıoğlu również jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Aktorka zgrabnie łączy ze sobą różne oblicza granej przez siebie bohaterki, ukazując ją jako wielowymiarową postać. Na początku İpek sprawia wrażenie beztroskiej damulki, która czasem udaje detektywa, bo nie ma nic ciekawszego do roboty, ale w późniejszym czasie widzimy ją w okolicznościach, które zmieniają nasze do niej podejście. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że İpek i Şahin to jedyna w tym sezonie para głównych bohaterów, których śmiało można uznać za normalnych, dorosłych, dojrzałych ludzi - po różnych przejściach, które ich ukształtowały. 

Akurat w tym przypadku naprawdę szkoda mi, że urywają serial po 13 odcinkach. To była dla mnie chyba pierwsza tak poważna i tak inna od poprzednich rola Seczysława, a oni znowu go zdejmują z anteny. Poza tym Baş Belası to niegłupi serial i nie tak toksyczny, jak wiele innych. Zanim zaczęłam oglądanie, trochę się spodziewałam czegoś w rodzaju Ojca Mateusza, czyli procedurala, w którym będzie "trup tygodnia", śledztwa policji, w które wtrąca się osoba z zewnątrz, a całość okraszona zostanie odpowiednią dawką humoru. Poniekąd tak właśnie jest. Cieszę się, że nie zrobili serialu karykaturalnego. Baş Belası to przede wszystkim solidny serial obyczajowy, w którym mocno zarysowane są wątki kryminalne, a do tego od czasu do czasu wleci jakiś subtelny żart, przez co produkcja ta nie jest zbyt ciężka, choć poruszane sprawy takie właśnie bywają. Do tego komisarz abnegat i pani psycholog z torebusią to duet przeciwieństw, między którymi musi iskrzyć, bo nie ma innej opcji. Z czystym sumieniem mogę ten serial polecić osobom, które lubią telewizyjne seriale kryminalne. 

No a oprócz tego wszystkiego Baş Belası ma najfajniejszą czołówkę. Nie ukrywam, że mam słabość do tego typu animacji i zawsze mi się one podobają, w przeciwieństwie do pozlepianych urywków z serialu. 

Cam Tavanlar 
OJO Pictures dla Show TV

W rolach głównych: Bensu Soral, Kubilay Aka

Cam Tavanlar, kadr z odc. 1, Show TV, www.showtv.com.tr

No więc mamy sobie główną bohaterkę, którą ze snu budzi telefon z dramatyczną informacją - jara jej się kuchnia w restauracji. Leyla wsiada w samochód (prowadzony przez szofera) i pędzi na miejsce zdarzenia, a tam kurzy się jak z dupy Aladyna i wszystkie produkty na wieczorną wydawkę się zjarały. Na szczęście jednak udało się opanować ogień i w sumie nic się nie stało, restauracja dalej stoi. 

Tak ogólnie to Leyla pracuje w jakimś korpo, które jest zarządzane przez samych facetów. Dziewczyna idzie na ważne spotkanie i spodziewa się, że dostanie upragniony awans, a jej restauracja wejdzie na rynek zagraniczny. I zaczyna nam się retrospekcja, z której dowiadujemy się, że Leyla jest sierotą, przygarniętą przez jakąś kobietę, która dała jej dom i (co chyba ważniejsze) miłość. Mamy tu mega kiczowato nakręconą scenę pod jabłonką. Potem jest szybki montażyk, w którym Leyla uwija się jak mróweczka, żeby zarobić na swoje utrzymanie podczas studiów. Aż wreszcie dochodzimy do momentu, w którym dziewczyna wpada na genialny plan, że założy restaurację, ale w ramach współpracy z korpo, w którym przedstawia swój biznesplan. Panowie z zarządu patrzą na nią trochę jak na półdebila, ale zgadzają się na ten deal. No i jesteśmy już w teraźniejszości, kiedy Leyla - już jako elegancka pracownica z własnym biurem, asystentką i mieszkaniem w ekskluzywnym wieżowcu - wchodzi do sali konferencyjnej z wielkimi nadziejami. Po drodze jeszcze dowiadujemy się, że narratorem całej opowieści (bo z offu słyszymy, jak ktoś opowiada historię głównej bohaterki) jest kierowca Ömera z Kiralık Aşk

Na spotkaniu okazuje się, że panowie z zarządu są ni mniej, ni więcej jak grupką szowinistycznych męskich świń i traktują Leylę jak niespełna rozumu - tylko dlatego, że jest młodą kobietą, a nie jednym z nich. No i jest pierdolenie o tym, że co ty tam "córeczko" wiesz, nie możemy ci powierzyć tak odpowiedzialnego zadania, bo te baby to są takie i owakie, niezrównoważone larwy, i damy ci do współpracy takiego jednego kolesia, on sobie poradzi lepiej (bo jest facetem, of course). 

Niesprawiedliwość niesprawiedliwością, ale kolację trza podać. Ponieważ wszystkie składniki się spaliły rano, Leyla potrzebuje nowych, więc obdzwania znajome baby ze wsi, żeby jej nazbierały jajek (btw. przypomniał mi się z tej okazji taki zespół, co się nazywał Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach), od innych ludzi znowuż mleko i inne produkty. Udało się, kolacja uratowana, a wieczorne otwarcie luksusowe niczym w Hell's Kitchen. 

Na drugi dzień Leyla spotyka w firmie tego jej niby wspólnika. Taki z niego szczaw z wąsem, a żeby tego było mało, jest między nimi jakieś dziwne napięcie, zupełnie jakby znali się już wcześniej. Leyla pokazuje mu swoje kąty (w sensie - restaurację), nieco później znowu jest spotkanie zarządu i tam młody staje w obronie zdania Leyli i jego akurat rada starszych chłopów słucha (bo jest facetem, wszystko w tym serialu się o to rozbija). 

Potem się okazuje, że Cem dostaje najbardziej prestiżowe apartmą w całym budynku, niedostępne dla zwykłych śmiertelników i takich prostych dziewuch bez koneksji, jakie reprezentuje Leyla. Dowiadujemy się też w końcu, co łączy Leylę i Cema. Otóż poznali się na jachcie, kiedy ona była jeszcze na studiach i musiała wykazać w swoim CV, że oprócz nauki i robiła na uczelni coś więcej (mimo że harowała jak wół w różnych pracach, ale to było za mało prestiżowe, trzeba było jeszcze pokazać, że brała udział w studenckich inicjatywach, czy coś w ten deseń). Cem był na tym jachcie kapitanem instruktorem nurkowania, no i popłynęli parostatkiem w piękny rejs. Wszystko pięknie między nimi żarło, Cem złapał instant crusha, ale finalnie coś się zjebało, jak to w tureckich serialach bywa. I od tamtej pory ze strony Leyli czuć wrogość i oziębłość wobec Cema. 

Kolejnym razem zarząd próbuje całkowicie wykołować Leylę z interesu, żeby tylko zostawić sobie tego Cema, który jest nie dość, że przedstawicielem płci męskiej, to jeszcze synem ważnej rodziny. On niby próbuje ratować sytuację i ogólnie wydaje się całkiem spoko gościem, ale nie zmienia to faktu, że głupio wyszło, bo Leyla została zdegradowana - praktycznie za sam fakt bycia kobietą. 

Zraniona do żywego bizneswoman jedzie odwiedzić swoją ciotkę, która jest wyjątkowo mądrą osobą i w tej mądrości radzi Leyli, by ta nie odpuszczała walki o swoje. Podczas spotkania z Cemem Leyla oznajmia mu, że odtąd są na wojennej ścieżce. 

Subiektywnie: Podjęcie tematu dyskryminacji kobiet w świecie wielkiego biznesu uważam za rzecz potrzebną. Nie podoba mi się jednak sposób, w jaki wykorzystano ten wątek w Cam Tavanlar. Ten serial wydaje mi się tak płytki, że nie sposób brać go na serio. Powiem wam, że nie znoszę, kiedy ktoś udaje, że robi coś na poważny temat, a finalnie sprowadza go do poziomu kontekstu dla romansidła. A Cam Tavanlar to jest dokładnie taki serial. Nośny temat dyskryminacji kobiet w korpo jest tu, mam wrażenie, ledwo liźnięty i ukazany w toporny, mało wiarygodny sposób. Krótko (i bardzo brzydko) mówiąc - fabuła jebie fałszem i nie dzieje się tu nic na tyle ciekawego, żeby serial wyróżniał się spośród innych propozycji. 

Moim ideałem, jeśli chodzi o seriale poruszające kwestie nierówności społecznych, jest drama Itaewon Class (polecam z całego serca, można obejrzeć na Netflixie). Fabuła tej produkcji jest nieporównywalnie bardziej złożona i wielopłaszczyznowo ukazuje problem dyskryminacji - podobnie jak w Cam Tavanlar - w świecie korporacyjnej gastronomii. Główny bohater zaczyna z najniższego możliwego poziomu, mając do pokonania niezliczone przeszkody, łącznie z niekończącą się potyczką z potentatem branży restauracyjnej i jego wstrętnym synalkiem - w tym wątku mamy świetnie pokazaną dyskryminację ze względu na status społeczny. Ale to nie koniec, bowiem w serialu przewija się jeszcze kilka innych motywów dyskryminacji - ze względu na płeć, orientację seksualną / tożsamość płciową, a nawet kolor skóry. Poruszonych jest wiele problemów społecznych i rozmaitych patologii związanych z nadużywaniem władzy i pozycji społecznej, nietolerancją, brakiem szacunku do drugiego człowieka ze względu na coś, na co ta osoba nie ma wpływu. Jako widzowie mamy okazję być świadkami procesu dążenia głównego bohatera do realizacji jego celu, choć ten wydaje się z początku absolutnie nie do osiągnięcia. Nie ma za w tym serialu słodkopierdzącego romansu, choć wątek romantyczny jest obecny - tyle że na dalszym (i słusznie) planie. 

Cam Tavanlar wali kiczem już od czołówki. Miało być kolorowo i kreatywnie, ale ktoś przesadził z efektami i wyszedł paździerz. Ścieżka dźwiękowa bywa patetyczna i często drażniło mnie słuchanie tej muzyki. A sama fabuła to też jakieś popłuczyny, które wypadają wyjątkowo żałośnie - ani to szczególnie zabawne, ani wystarczająco dramatyczne. Przypomnijmy też sobie, że w Turcji nakręcono już pierdyliard seriali o tym, jak młode i atrakcyjne dziewczęta bez konkretnego wykształcenia, doświadczenia w zawodzie i ogólnych kwalifikacji wielkim fuksem dostają pracę marzeń i są tam hołubione przez  wszystkich mężczyzn. Twórcy Cam Tavanlar mieli okazję coś zmienić, pokazać drugą stronę pracy w korpo - tę bardziej brutalną, a mniej bajkową. Niestety, wyszło zero, czyli nic. Nie dziwi mnie, że to właśnie ta produkcja wyleciała z ramówki jako pierwsza. Bo to serial dla nikogo. Przyzwyczajeni do kolorowych komedyjek, w których ładne buzie dostają angaż w tych wszystkich firmach i atencję przystojnego szefa, mogli nie skumać głównego założenia. A ci, którzy spodziewali się czegoś głębszego i bardziej angażującego, dostali romansidło opakowane frazesami. 

Żal zmarnowanego potencjału. Cam Tavanlar został wykastrowany z najciekawszych rzeczy, które można było pokazać. Naprawdę wolałabym zobaczyć historię, w której prosta dziewczyna zaczyna od zwykłej budy z kebabem, by dzięki swojej determinacji, talentowi i dobremu smakowi dorobić się dobrze prosperującego lokalu. Tymczasem wyboista droga Leyli została przedstawiona w ciągu trwającego zaledwie kilka minut banalnego streszczenia. 

Na sam koniec mojego jakże brutalnego wysrywu dodam, że Bensu Soral i Kubilay Aka to jak dla mnie najgorzej dobrana para tego sezonu. Możecie mieć na ten temat inne zdanie, ale według mnie aktorzy ci po pierwsze - nie pasują do swoich ról, po drugie - nie pasują do siebie, bo chemii nie czuję nawet mimo wielu klasycznych ujęć, w których Leyla i Cem wpatrują się sobie w oczy aż do usranej śmierci albo jej usta dzieli od jego wąsa jakieś 5 milimetrów. Bensu Soral jest przepiękną kobietą. Mieć taką aparycję to jak wygrać na loterii. Niemniej uważam, że aktorka z niej średnia. A średnia aktorka w średniej roli to raczej nie jest przepis na sukces. W roli Leyli widziałabym raczej nieco starszą aktorkę. Myślę, że byłoby ciekawiej, gdybyśmy tu zobaczyli postać typu Arzu z Ufak Tefek Cinayetler. Z kolei Kubilay Aka niby się stara, ale czasami jego postać wydaje mi się jakaś... dziwna. W każdym razie żadne z nich nie podbiło mojego serca. Sorry, not sorry. 

Ogólnie serial uważam za mega słaby i dobrze, że go zakończyli.

Kalp Yarası 
Süreç Film dla aTV

W rolach głównych: Gökhan Alkan, Yağmur Tanrısevsin, Merve Çağıran, Toprak Can Adıgüzel 

Kalp Yarası, kadr z odc. 1, aTV, www.atv.com.tr

Gökhan Alkan z odsłoniętym torsem jedzie brzegiem morza na koniu (i prawdopodobnie są tacy, którym już to jedno zdanie wystarczy, żeby rzucić się do oglądania xD). Mężczyzna spotyka po drodze swoją kobitę, z którą zdaje się będzie brał niedługo ślub. Ona też siedzi na koniu, gwoli ścisłości. Coś tam gadają, jest z nimi jeszcze jakiś inny typ, no i patataj, patataj.

Przenosimy się do okazałej rezydencji. Tam do wyjścia do firmy szykuje się pan starszy, a w drugim pokoju żonka budzi swojego męża. No dobra, przeskoczmy trochę do przodu, bo jak na razie nic się tu nie dzieje. 

Rodzina głównego bohatera szykuje się do jego ślubu. Tymczasem przyszła panna młoda ma coś za uszami. Podbija do niej stajenny, za co dostaje z liścia, ale chwilę później już ją obcałowuje, czego świadkiem jest nasz główny typ. Doznaje szoku, a żeby się z niego otrząsnąć wsiada na konia i kopytkuje w siną dal. Oj, ślubu chyba nie będzie... 

Ferit, bo tak ma na imię główny bohater, niesamowicie się wkurwia. Nikt w chałupie nie wie, o co mu kaman, a ten pakuje koszule, wypierdala swój ślubny gajer przez okno, a następnie wyjeżdża. Drogę zajeżdża mu jeszcze niewierny stajenny, więc się kłócą na tej drodze, ale na szczęście nie jest to Zakopianka, żeby miały z tego wyniknąć korki.   

Matka Ferita nie przyjmuje do wiadomości, że ślub miałby się nie odbyć. Bierze na rozmowę Hande, a ta udaje niewiniątko. Potem stara kupuje dla przyszłej synowej drogą biżuterię.

Tymczasem Ferit ląduje w Stambule. Tam poznaje śliczną dziewczynę, z którą zażarło od samego początku. No i tak rozmawiają sobie, jak Polak z Polakiem na wakacjach za granicą, i ta dziewczyna mówi mu, że gdyby była na jego miejscu, to w takiej sytuacji zabrałaby kogoś i przyjechała z tą osobą na ceremonię, a wszyscy goście doznaliby szoku. Na początku pomysł ten tylko go śmieszy, ale doprowadzony do ostateczności Ferit stwierdza, że to zajebisty plan. I wpada do dziewczyny, żeby jej zaproponować nie tylko pokazowy wyjazd w jego rodzinne strony, ale w ogóle cały fikcyjny ślub. 

Choć w pierwszej chwili dziewczynie wydaje się, że faceta chyba pojebało, to jednak sytuacja życiowa zmusza ją do tego, by finalnie przyjąć tę niemoralną propozycję. No i nadchodzi wiekopomna chwila, kiedy Ferit powraca na swój ślub. A kiedy już proszą pana młodego do ołtarza, a panna młoda również czeka gotowa, Ferit objawia się wraz z... zupełnie nową narzeczoną. Rozkręca nam się tym samym drama stulecia. Ślubne skandale to coś, co ludzie na wsi lubią najbardziej. 

Subiektywnie: Pod względem ogólnego klimatu zapachniało mi tu trochę Hercai, choć to oczywiście zupełnie inna historia. Po prostu Kalp Yarası jest serialem, po którym od razu widać, że jest produkowany dla stacji aTV. Ten kanał już od dawna wydaje mi się specyficzny i Kalp Yarası jest tego dowodem. Akcja rozgrywająca się gdzieś w malowniczych rejonach, poza wielką metropolią, potężne rodziny, które są ze sobą albo skłócone, albo spowinowacone (albo jedno i drugie), a do tego zdrady, intrygi, namiętności, tajemnice, dzikie konie i rozmemłane koszule - tak to mniej więcej widzę. Do tego realizacja na naprawdę przyzwoitym poziomie - ładne zdjęcia, muzyka pasująca do okoliczności.

Czy to jest serial, którego pierwsze odcinki obejrzałam z przyjemnością? Tak średnio bym powiedział, tak średnio. Ale szacunek do tego tytułu posiadam. Po pierwsze dlatego, że Gökhan Alkan jest charyzmatyczny i wiarygodny w swojej roli, a to już coś. Myślę, że spokojnie można go uplasować w czołówce najlepszych aktorów tego letniego sezonu. Zresztą to samo mogę powiedzieć o Yağmur Tanrısevsin, która przekonująco gra postać Ayşe. Ta dwójka aktorów tworzy na ekranie duet, który dobrze się ogląda, bo jest między nimi coś, czego brakuje większości głównych par sezonu letniego - chemia. Po drugie - tu wreszcie mamy konkret. Dość szybko pojawia się TO zdarzenie, które zapoczątkowuje całą akcję. Nie trzeba długo czekać, żeby się w końcu dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi, a następujące po sobie wydarzenia tworzą całkiem logiczny (jak na turecki serial telewizyjny) ciąg przyczynowo-skutkowy. Po trzecie - Kalp Yarası nie atakuje ani głupawym humorem, ani nawet wielką patologią. Są tu oczywiście ograne numery, ale i tak nie ma co zrzędzić. Serial jest niezły, na tle innych letniaków - wyróżniający się, a to, że ja nie przepadam za tego typu historiami, to już inna para kaloszy. Ogólnie mogę powiedzieć, że polecam.

PS Tak przy okazji zapytam - nie wydaje wam się, że nasz Hazım Bey'cığım wygląda jakoś tak... jak nie on? Wstawił sobie nową szczękę, czy co? 

Kazara Aşk 
Koliba Film dla Star TV

W rolach głównych: Ümit Kantarcılar, Sude Zülal Güler

Kazara Aşk, kadr z odc. 1, Star TV, www.startv.com.tr

Jak oryginalnie... Zaczynamy od słuchania narratorki, która nas wprowadza w temat. Przez chwilę widzimy dwie karetki, które wiozą faceta i babkę, a zaraz potem cofamy się o 4 lata. Główna bohaterka podskakuje z radości, bo dostała się na uniwersytet w Stambule. Ojciec oczywiście nie chce tam wysłać swojej córeczki, no i finalnie ona wyjeżdża z domu w niezbyt przyjemnych okolicznościach, ale dopina swego. Kończy studia, poznaje najlepszą przyjaciółkę, lepi sobie figurki z gliny, generalnie wszystko idzie dobrze. Nawet jak się raz zatruła i trafiła do szpitala, to zamiast dogorywać 12 godzin na SORze, zakochuje się w doktorze (rym niezamierzony). I za jakiś czas ten doktor jej się oświadcza. Ojciec, jak się o tym dowiaduje, to zaczyna szaleć. Wybiera się do Stambułu celem poznania tego obwiesia, który śmiał oświadczyć się jego córce bez pozwolenia. I bierze ze sobą giwerę, tak na wszelki wypadek. 

Z drugiej strony poznajemy głównego bohatera, który siedzi właśnie przy stoliczku z narzeczoną i nadchodzi czas, by powiedzieć "tak". Mężczyzna jednak wygląda niewyraźnie i chyba nie do końca chce tego ślubu. Tak czy inaczej, państwo młodzi wychodzą z urzędu i ona mówi do niego per "mężulku", więc chyba już naprawdę są po ślubie. Ale on traktuje ją dość chłodno i ogólnie wychodzi na to, że on jej musiał zrobić wcześniej dziecko, ona go na nie złapała i tak to mniej więcej było. 

Oczywiście, jak to w uniwersum tureckich seriali bywa, Civan okazuje się jakimś spadkobiercą majątku i celebrytą jednocześnie, bo pamiętajmy, że tam brukowce stale piszą o tych wszystkich synach z bogatych domów. Jego rodzice nie wiedzą o ślubie z zaciążoną laską, więc Civan obmyśla plan oznajmienia im radosnej nowiny. Tymczasem jego staremu już skoczyło ciśnienie. A matka szaleje w domu. Z tego Civana musi być niezłe ziółko. Ale za to jest skuteczny w pracy, co nieco obłaskawia ojca, bo przynajmniej interesy z Japończykami wychodzą kapitalnie. 

Z kolei narzeczony Şimal zaczyna mieć wątpliwości, czy jest gotowy na ślub. A świeżo upieczona żona Civana chwali się swoim psiapsiółkom swoją zdobyczą. No i oni są w tym samym miejscu i w tym samym momencie dzwonią do swoich drugich połówek. On mówi Şimal, że nie może jej poślubić. Ona szantażuje Civana, że jak on sam nie powie o ich ślubie rodzicom, to ona to zrobi. Dowiadujemy się, co zresztą nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że ta laska w ogóle nie jest w ciąży, tylko udaje. A że jest durna, chwali się tym w miejscu publicznym, co podsłuchuje inna baba. 

Generalnie ojciec Civana chciałby, żeby jego synowie się ustatkowali. I w związku z tym wymyśla, że firmę odda temu, który szybciej założy podstawową komórkę społeczną. Civan upatruje w tym doskonałą okazję do przyznania się, że właśnie wziął ślub, jednak zanim wyciąga obrączkę, ojciec mówi, że nie chce takiej synowej, jak ta kobieta, z którą widział swojego syna na Pudelku. No i nie udało się gładko załatwić sprawy. A jego brat upatruje w tym szansę na zdobycie firmy. Czym prędzej dzwoni do swojej babki, żeby mu raz dwa znalazła kandydatkę na żonę. 

No i wjeżdża nam tu motyw jak z No:309, tylko bez randki w ciemno i ciąży głównej bohaterki (i bez Lorda Onura, niestety...). Zaczyna się wyścig po majątek i udawane związki. Civan i Şimal dowiadują się, że zostali oszukani przez swoje drugie połówki i prowadzą ożywione monologi na środku ulicy. A chwilę potem wpadają na siebie (dosłownie) i razem do jakiegoś dołka. Civan uderza się łepetyną o kamień, a do ręki Şimal wpada pierścionek, który mężczyzna odzyskał od kłamliwej żonki. Potem zawożą ich do szpitala, w którym pracuje eks Şimal, a na domiar złego - na skutek zbiegu okoliczności spotykają się tam ich rodziny, co prowadzi do kosmicznego nieporozumienia, że oni są narzeczeństwem. Civan traci pamięć, a Şimal udaje jego narzeczoną. Potem zjawia się jeszcze druga potencjalna synowa Tahsina i robi nam się z tego wszystkiego kula śniegowa, która toczy się i pęcznieje od ilości fabularnych zawiłości (znowu rym niezamierzony). 

Subiektywnie: Tutaj to już nawet szkoda strzępić ryja. Kazara Aşk eksploatuje najbardziej oklepane motywy z tureckich komedii romantycznych i robi z nich już nie tyle odgrzewane kotlety, co najtańszą karmę dla psa. Trudno mi rozwinąć skrzydła i kreatywnie zaorać ten serial, gdyż zwyczajnie nie mam punktu zaczepienia. Bo z jednej strony nic mnie tu nie interesuje i nic mi się nie podoba, a z drugiej nie widzę tu też większej patologii i tak naprawdę jedyne, co czuję podczas oglądania tego "dzieła", to obojętność. I pomyśleć, że kiedyś uważałam, że Star TV reprezentuje jakiś poziom...

Dodam tylko, że Ümit Kantarcılar trochę nie pasuje mi do roli amanta z komedii romantycznej. A tak naprawdę to nie pasuje mi w ogóle do komedii. Ten aktor ma w sobie coś takiego... nie wiem nawet, jak to określić, ale wzbudza jakiś taki respekt, żeby nie powiedzieć - strach. Jego wzrok wydaje się tak przenikliwy, jakby nawet przez ekran wiedział, co myślę o jego występie w tym serialu, a że nie myślę dobrych rzeczy, to tym bardziej się go boję. Choć to pewnie tylko takie wrażenie, które pozostawiła po sobie jego rola w Vuslat. Serialu nie oglądałam, ale miałam okazję parę razy zerknąć i tam Ümit Kantarcılar wymiatał w roli czarnego charakteru. Tu nie wymiata. Co prawda jego obecność na ekranie jest miłą odmianą od typowych, prężących muskuły przy każdej okazji przystojniaków, ale mimo wszystko wolałabym go zobaczyć w czymś bardziej ambitnym, a tutaj kogoś, kto nie zabija wzrokiem.

No i to tyle, już naprawdę nie mam nic więcej do powiedzenia. Mam nadzieję, że szybko o tym serialu zapomnimy. 

*** 
Dzięki za wytrwanie do końca. Być może bolało, ale operacja się udała ;) Teraz czekam na Wasze komentarze - co Wy sądzicie o tych czterech serialach? Kto Was ujął, a kto zniechęcił? Zachęcam do pisania :) 

27 komentarzy:

  1. Oglądam tylko Ranę serca z Gokhanem i Yaugmur.Ale nie jestem zachwycona , raczej znudzona.Ja bym dodała jeszcze naśladownictwo Istanbullu Gelin,czyli widać ,że serial czerpie pełnymi garściami z wielu innych .Czyli banał ,oklepane motywy.Dobra rola Gokhana ,ale Yagmur taka sobie ,choć lubię tę aktorkę ,to jakoś nie przekonała mnnie do swojej bohatrki .O wiele większy potencjał ma aktorka grająca Hande ,porzuconą narzeczoną .Gra z werwą i ikra .Gdyby nie ona byłoby tak nudno ,ze aż nie do zniesienia.Pozostałe seriale -nie jestem fanką Seckina nie uważam ,go za dobrego aktora.Irem owszem uważam ,że ma potencjął ,jest dobrą aktorką .Natomiast Bensu Soral poza urodą nie ma nic .Aktorka beznadziejna.Sztuczna -jakoś tak dziwnie mówi -właściwie mmela .Oglądałam z nią Icerde ,szału dostawałam ,gdy ja widziałam .Nudna , sztuczna i sztywna .Klasyczne drewienko .Kubilay podobał mi się w Cukurze. A tutaj nie jestem przekonana do jego postaci. Sumując nie dziwę się tym razem Turkom, ze tak nisko oceniają te letnie serie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyniki w ratingach są żałosne, ale co się dziwić Turkom, skoro dostali rzeczy, które widzieli już ze sto razy :)

      Usuń
  2. Warto bylo czekac, znow moglam sie posmiac 😁 Seriali nie ogladalam ale wyglada na to, ze nic nie stracilam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bida z nędzą. W zeszłym roku było ich mało, ale za to "jakieś". Za to ten sezon letni to był chyba mój najgorszy pod względem jakości oglądanych przeze mnie seriali ;) Ale choć miałam na co ponarzekać.

      Usuń
  3. W tym roku dużo letnich nowości, ale ogólnie to bida z nędzą i odgrzewane kotlety.
    Kazara aşk od razu sobie odpuściłam po trailerach, Cam tavanlar widziałam aż cały jeden odcinek i więcej nie chcę. Baş belası zostawiam sobie na koniec, albowiem Seçkina darzę pewną sympatią. Swoją drogą pechowy z niego chłop, musiał obrazić jakiś bogów filmowych:)
    Kalp yarasi widziałam trzy odcinki. I Tak:
    - ilekroć Gokhan pojawiał się w kadrze to miałam mu ochotę pozapinać te koszule, niech styliści przemyślą jego stylówkę
    - matka mogłaby nauczyć się pukać
    - oglądając tureckie seriale można dojść do wniosku, że mają b. surowe prawo, czy nie istnieje tam pojęcie obrony koniecznej?
    -Hazım bey! Aż się łezka w oku zakręciła, Fazilet to były czasy:)
    - konie najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie tylko ja jestem policją koszulową i zapinałabym te guziki, zresztą nie tylko jemu, ale dosłownie każdemu bohaterowi z turasów, który nosi te porozpinane koszule. Ale myślę, że jednak jesteśmy w mniejszości i więcej jest takich, co to lubią xD Konie przepiękne zwierzęta, skutecznie odwracają uwagę od fabuły, co jest kolejnym plusem - mogłoby ich być nawet więcej ha ha :D
      Czasy Fazilet - ach, to se ne vrati. Ciekawe, czy będzie jeszcze taki serial, który nas wszystkich poruszy tak samo jak Fazi.

      Usuń
  4. Czy ja żyję w jakimś alternatywnym świecie XD Nie słyszałam o nowym serialu z Seczusiem i nie wiem jak to się stało. Ogólnie to byłam też ciekawa tego nowego serialu z Gokhanem, ale te klimaty zupełnie nie dla mnie, choć fabuła fajna. Ale te rodziny, jakieś rezydencje i rodzinne narzekania to takie sobie. Z kolei Can Tavanlar to nie ukrywam, była taka słaba propozycja, obejrzałam urywkowo pierwszy odcinek i pomyślałam sobie, że ee,nie. A Kazara Ask, to przyznam szczerze, nawet nie zagłębiałam się w temat. Choć opis wydaje się ciekawy, to czuję, że to wszystko będzie tak pokręcone, że chyba wyjdzie już nie wiadomo co. Ale zdziwiona jestem tym, że kończą serial z Seckiem na 13 odcinku, tym bardziej że widziałam go w spocie reklamowym atv, a miał premierę 1 września, a teraz będzie emisja jakoś 12 odcinka, z tego co wiem, więc dziwna sprawa.
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię gościć, Kasiu :) serial z Seczusiem mogłaś przegapić, albowiem on tu nie wygląda jak on xD ale wedle zasady, że im gorzej wygląda, tym lepiej gra, Seczysławowi wychodzi jego rola bardzo dobrze, poza tym to jeden z najbardziej "zrównoważonych" seriali aTV, aż sama jestem w szoku, że mi się podobało. Co do Cam Tavanlar to trochę się obawiałam, czy nie pojechałam za ostro (może to tylko moje czepialstwo?), ale udowadniacie mi, że mam wiele racji w tym, co napisałam :D
      Kazara Ask nawet nie zaczynaj, szkoda Twojego czasu. Jedyną przewagą tego szitu nad Cam Tavanlar jest to, że nikt tam nie udaje, że to serial o czymś xD
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Dobra Wiśnia, to przez Ciebie! Zaczęłam oglądać serial z Gokhanem i no nieeeee wkręciłam się. XD Ale myślałam, że tam będą te rezydencje itd, jak rodem z typowych tureckich obyczajówek-dramatów, a tu siedzę i oglądam trzeci odcinek pod rząd. Także ten, fabuła, choć nic odkrywczego to mnie kupiła. Zobaczymy jak dalsze odcinki, ale muszę przyznać, że Gokhan to tutaj w tym serialu wartość dodana, plus protka całkiem ok. Jak na razie jeden z lepszych seriali tego lata obokl Ask Mantik Intikam jak dla mnie!
      Pozdrowionka jak zawsze dla Ciebie Wiśnia <3

      Usuń
    3. O niee, co ja zrobiłam xD Nie no, ale tak na serio, to Gokhan naprawdę robi dobre wrażenie w Kalp Yarasi i dla niego samego już można oglądać, mimo iż nie jest moim ulubionym aktorem :) pzdr

      Usuń
    4. Ta, tylko nie wiem, czemu aż tak ten tors ukazuje XD Co on, nie umie guzików zapinać? Ale tak na serio, to chyba jedyne, co mnie w tym serialu kole w oczy. Rozumiem, koszula odpięta do drugiego guzika, no może jak już naprawdę chce przyszpanować, to te trzy guziki to maks, a on praktycznie połowa koszuli rozpięta i tak non stop. No bez przesady. Przewieje biedaczka, jak będzie mocniejszy wiaterek XDD

      Usuń
    5. No mógłby schować to futro, ale oni tam wszyscy chodzą w takich porozpinanych koszulach xD na szczęście w Korei zapinają :D

      Usuń
  5. Twoje wpisy tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że dobrze było zboczyć do dram azjatyckich. Coś mam przeczucie, że te odkładane turkisze to odłożone do wiecznego "nie obejrzę"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej chwili uważam, że jeśli w telewizjach nic się nie zmieni, to obudzą się kiedyś z ręką w nocniku, bo nawet ci, którzy dopiero teraz zachłysnęli się turkiszami, też w końcu się nimi znudzą, bo o ile tureckie rom-comy są fajne na samym początku, tak przy którymś tytule już zaczyna człowieka mdlić od powtarzalności wątków. Zachód w końcu się znudzi i wyemigruje całkowicie do Azji w poszukiwaniu ciekawszych rzeczy. Dla mnie jedyną nadzieją na rozwój tureckiego serialu są w tej chwili platformy internetowe, bo to już nie tylko ichsiejszy Netflix albo BluTV, ale wciąż powstają te nowe strony, które produkują krótkie acz oryginalne serie. Tu rzeczywiście są jeszcze ludzie z polotem, którzy mają do przekazania nieco więcej. Ale myślę, że stan seriali telewizyjnych to nie wina samych twórców, a włodarzy stacji, którzy z różnych względów i w obawie przed skargami i karami za pokazywanie "nieodpowiednich" treści boją się zaryzykować. Tak czy inaczej - już sami Turcy wolą dramy niż własne seriale, a to niepokojące.

      Usuń
  6. Dzięki za recenzje :)
    Właściwie zgadzam się z Twoim podsumowaniem. Akurat te tytuły, które jakoś pochwaliłaś, ja również wzięłam pod uwagę. Z dużym zainteresowaniem oglądam "Ada Masali", zerkam też trochę na "Kalp Yarasi" i "Bas Belasi", ale te dwie produkcje 'na suwaku' i nie po polsku. Reszta zupełnie mnie nie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za komentarz :) Zamiast oglądać tę nieciekawą resztę, lepiej zerknąć na jakieś jesienne nowości, wśród których mam nadzieję zobaczyć coś dużo lepszego.

      Usuń
  7. Super recenzja :-)Zgadzam się w 100 %, że tegoroczny serialowy sezon letni nas nie rozpieszcza .Ze wszytskich propozycji seriali jedyny, który oglądam to "Kalp yarası " (głównie dla Gokhana ) .Serial mi się spodobał, bo ma sobie coś nie tylko z "Hercai " , ale też z " Zalim Istanbul " ,którego byłam ogromną fanką w początkach jego istnienia dopóki twórcy nie zamienili go w absurdalną papkę:-| Niestety, "Kalp yarası " też powoli przestaje zachwycać ,zaczyna wiać nudą ,miłość głównych bohaterów jest przesadnie piękna i słodka- przyznaje estetycznie pięknie to wygląda i pewnie mogłoby to byč chwytajce za serce ,gdyby nie fakt że na ekranie nie ma nastolatków a 30parolatkowie, wiec czasami można odczuč lekki cringe zamiast zachwytu Nawet już nie wspominam o najwyznijszym fakcie, że wszytskie najlepsze wątki k,sprawiały ze serial był intrygujący zostały pominięte na rzecz jakichš dramatów postaci pobocznych,które sumie mało kogo obchodzą tak naprawdę. Oólnie szkoda, bo pomysł był, ale na jakieś 5 odcinków .Jeśli chodzi o inne seriale to ich tytuły i zwiastuny obiły mi się o oczy i uszy, ale nie zachwyciły mnie na tyle zeby poświęcić im więcej czasu .Za komediami romantycznymi w ogóle nie przepadam próbowałam dać szansę "Baht oyunu " , ale beznadziejna , płytka fabuła ,gdzie bohaterowie już od jakichś 4 odcinków chcieliby, ale się trochę jednak boją pocałować i bardzo przerysowane charaktery i zachwiania bohaterów (szczególnie Ady ) skutecznie dyskredytują ten serial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest najgorsze, że nawet jak początki są fajne, to potem gdzieś zaczyna brakować pomysłów na podtrzymanie uwagi i niestety może się to skończyć obniżeniem jakości fabularnej tej produkcji. Mignął mi gdzieś przed chwilą fragman Baht Oyunu i chyba wreszcie się odważą pocałować haha, życzę powodzenia, bo oni wszyscy tak się z tym czają, że masakra :P
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  8. Jak dla mnie najlepszy jest paradoksalnie "Kazara Ask". Mam wrażenie, że ten serial to po prostu. I jako parodia sprawdza się znakomicie. Sytuacje są niemożliwie wydumane, aktorzy grają w skrajnie przerysowany sposób. A najlepsza (i najbardziej groteskowa) jest druga synowa. Całość przypomina jakąś polstowską komedię ze starych, dobrych czasów (coś w rodzaju "Mamusiek").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na niego z takiej perspektywy, faktycznie jest coś tym, co piszesz :) Ta druga synowa i w ogóle ten brat Civana przypominają mi nieco Erola i Filiz z No:309.

      Usuń
  9. Oby na jesieni pokazali coś ciekawego, bo już mam dość tego międlenia w kółko tych samych motywów.
    Jeżeli dalej tak będzie, to ja już ostatecznie emigruję kulturalnie na wschód (dzięki Wiśnia za wkręcenie mnie w koreańskie dramy).
    Czemu, ach czemu Turcy nie potrafią wymyślić takich odjazdowych fabuł jak Azjaci? Nie zazdroszczę scenarzystom tureckim - nie wiesz, kiedy zdejmą ci serial, wymyśl coś, co wypełni 2 godziny w tygodniu (swoją drogą 2 godziny! no ja przyznaję, że jeszcze nie zdarzyło mi się obejrzeć odcinka za jednym posiedzeniem), nie wiesz co spodoba się widzom.
    Ciekawe, czy np. to widzowie nie lubią wątków fantastycznych, czy producenci są przekonani, że widzowie nie polubią i ciągle kręcą coś co publika już widziała?
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zastanawiam, dlaczego jest tak mało tureckiej fantastyki. I dochodzę do następujących wniosków: - Turcy nie mają takiej mitologii jak narody Dalekiego Wschodu, gdzie oni mogą sięgać po postaci bóstw i fantastycznych stworzeń typu np. gumiho. W Turcji uwielbia się za to postaci historyczne, wielkich wojowników, sułtanów, postaci związanych z historią - czasem jest to ubawione do postaci niemal fantastycznej, ale to w dalszym ciągu nie są jakieś bóstwa.
      - przemysł telewizyjny w Korei stoi na zupełnie innym poziomie - może jest nawet bardziej brutalny i wykalkulowany na sukces, a sito gęstsze, ale dla widza to korzyść, bo dostaje jakościowe treści.
      - Turcja to ogromny i zróżnicowany kulturowo kraj. Być może nowoczesnym Turkom z wielkich miast typu Stambuł czy Ankara podobałyby się przygody w klimacie fantastycznym, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że tradycjonalistyczna rodzina gdzieś we wschodnich prowincjach będzie chciała oglądać coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości, poza tym wydaje mi się, że przeciętny turecki widz woli oglądać rzeczy bliższe prawdziwemu życiu (czasem tylko teoretycznie, bo co takie Yasak Elma ma wspólnego z normalnym żyiem?), ludzkie dramaty i przyziemne sprawy, niż jakieś wymyślne fabuły z wątkami sci-fi.
      To są oczywiście tylko moje domysły spisane na szybko, prawda może leżeć jeszcze gdzieś indziej. Ale fakt faktem - Azjaci odjechali pod względem kreatywności scenariuszy i pod tym względem czuję się przez nich rozpieszczana. Żałuję, że tak późno zeszłam się z rozumem, żeby zacząć oglądać dramy ;)
      A tak z czystej ciekawości - skoro cię wkręciłam, to od czego zaczęłaś swoją azjatycką przygodę? :D
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Zaczęłam od Crash landing on you i się zakochałam :) a potem to już poszło!...healer, goblin, 365 repeat the year, teraz jestem w trakcie Vincenza:)
      No większej fantasy od Yasak elmy to chyba nie ma:)
      No szkoda, że Turcy nie lubią fantastyki, bo marzy mi się coś takiego w bliskowschodnich klimatach.
      Teraz na półeczce książek czeka na mnie arabska fantasy - Saladin Ahmed Tron Półksiężyca, obiecują, że będzie odtworzony klimat Tysiąca i jednej nocy, dżiny, te sprawy. No serio teraz to muszę się zagłębić w jakąś mitologię turecką, jeżeli coś takiego istnieje:)

      Usuń
  10. Ok, to czas na mój komentarz. Właśnie skończyłam oglądać kolejny serial i szukałam nowego. Wchodzę więc do Wiśni po inspiracje, czego szukać, jakis gotowy tytuł. Zawsze staram się wybierać serial krótki, maks 20 odcinków. Dlatego mogę polecić serial Guvercin. 16 odcinków, czyli nie stracicie całego roku na serial 🌝. Oczywiście dostępne wszystkie odcinki ale tylko po angielsku, także to też jest mój wymóg jeżeli chodzi o serial. Krótki i po angielsku, bo po polsku to już nie licz, że gdzieś znajdę najnowsze seriale. Zafascynował mnie główny aktor Mehmet Ali Nuroglu. Dlatego obejrzałam. Nie jest typowym przystojniakiem, ale ma coś w sobie, aby poświęcić swój czas i obejrzeć dla niego całe 16 odcinków 🌝

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy u mnie można ostatnio znaleźć inspiracje serialowe xD bo poziom jest jaki jest. O Guvercin słyszałam, ale nie cofam się do czegoś, co mnie nie zajarało od pierwszej chwili, tym bardziej że czeka na mnie sporo innych rzeczy, tym razem już z internetowych platform :) Pozdrowienia :)

      Usuń
  11. mam pytanie. Czy oglądalaś serial Innocence/Masumiyet - 13 odcinków. Nie jest to serial który można na śmiesznie opowiedzieć, raczej poruszający poważne problemy. Uważam, że mogłabyś zrobić z tego post. Jest to serial dla każdej kobiety, którą kiedyś spotkało lub może spotkać to co głowną postać, nie chce zdarzdać szczegółów, ale jest to serial wysokich lotów, psychologiczny, dramat, nie infantylny. polecam. ryczałam jak dziecko Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż pisałam i to dość niedawno, ale jestem odwrotnego zdania - dla mnie wcale nie jest wysokich lotów, a wręcz przypomina mi paradokumenty, tylko z większym budżetem i prawdziwymi aktorami, tak więc tekstu absolutnie i z całego serca nie polecam ;)
      W skrócie mówiąc uważam, że dało się to opowiedzieć mniej efekciarsko i bez trącącej telenowelą otoczki. A kobiety są różne - jedne bardziej podatne na rzeczy, które spotkały główną postać, a inne zupełnie na to obojętne. Nie ma więc co generalizować, bo np. ja, jako kobieta, w ogóle tej historii nie kupiłam i nie uważam, że jestem z tego powodu kobietą ciut mniej. Jestem w mniejszości jeśli chodzi o odbiór tego serialu, natomiast niczego nie żałuję, bo i do takiej opinii widz ma prawo. Pozdrowienia :)

      Usuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger