×

Dlaczego oglądam (i omawiam) mniej tureckich seriali?

W dzisiejszym wpisie zamierzam rozwiać Wasze wątpliwości dotyczące tego, dlaczego nie oglądam już tylu tureckich seriali, co kiedyś. Czuję potrzebę poruszenia tej kwestii, ponieważ nie da się ukryć, że to, co było siłą napędową tego bloga przez 6 lat, w tej chwili nie jest już dla mnie tak samo atrakcyjne i motywujące do pisania, jak na początku mojej tureckiej przygody. Być może część z Was odnajdzie w tym samych siebie, gdyż wiem doskonale, jak wiele osób ogarnęło podobne zniechęcenie i znużenie tematem tureckich seriali. A zatem zapraszam uroczyście na początek porządków... 

Ozan Dolunay ma dość tureckich seriali, 2021, turkiszowane xD;
Bizi Ayiran Çizgi, kadr z serialu, GAIN

Wypalenie?

O okolicznościach powstania tego bloga opowiadałam już nie raz (chociażby we wpisie Jak nie pisać bloga). Mówiąc w skrócie, było to połączenie ciekawości z chęcią robienia jaj. W życiu nie przyszłoby mi wtedy do głowy, że moje wynurzenia będzie czytać tyle osób (i że przy tej okazji zawrę tyle ciekawych, wirtualnych znajomości). Coś, co z założenia miało być zwykłym sarkastycznym pieprzeniem, stało się miejscem, które połączyło ludzi z jednej strony uwielbiających tureckie seriale, a z drugiej lubiących się z nich pośmiać. Wniknęłam w ten świat i zapału starczyło mi na naprawdę długo. Muszę przyznać, że przez kawał czasu byłam naprawdę zaabsorbowana tym, co się dzieje na tureckim rynku serialowym. Poszukiwałam wiedzy dotyczącej tego, jakimi prawami rządzi się ten osobliwy świat telewizyjnej rozrywki, starałam się być na bieżąco z premierami większości stacji tv, ekscytowałam się powstawaniem tureckich platform streamingowych, które zaczęły produkować własne seriale. Jednak nadszedł taki moment, w którym zaczęło mi się wydawać, że wiem już praktycznie wszystko, i że tureckie seriale (zwłaszcza te telewizyjne) nie są w stanie mnie już niczym więcej zaskoczyć. Chyba doszłam do ściany i czuję ogromne zmęczenie materiału. 

Przez pewien czas miałam nawet pewnego rodzaju poczucie winy, że już mnie to tak nie pasjonuje. Ale uświadomiłam sobie, że nie jestem w tym ogólnym zmęczeniu turkiszami odosobniona. Wiele osób, które w podobnym co ja czasie przeżywały fazę jarania się tureckimi serialami, dziś również przejawia oznaki znużenia nimi i powoli (a czasem nawet bardzo szybko) odpływa do innych serialowych światów - do Korei Południowej, Japonii, Chin czy Tajlandii. I wcale mnie to nie dziwi, bo ja też spakowałam swój tobołek i popłynęłam w kierunku Azji. 

Turecka telewizja jest tak zamknięta na nowe koncepcje, gatunki inne niż romansidła i przyziemne dramaty obyczajowe (ewentualnie sensacyjne) i tak bardzo miele oklepane motywy, ładując przy tym duże ilości propagandy, że nawet jak na początku człowiek zachwyca się tą "innością", odmiennym spojrzeniem na niektóre sprawy i owijaniem w bawełnę, to po pewnym czasie zaczyna się nudzić. Przy pierwszych zetknięciach jest totalna miłość, bo turkisze są zupełnie inne od seriali zachodnich. Ja też byłam w nich zakochana i nadal z sentymentem wspominam wiele tytułów. Ale oczy otwierają się dopiero po pewnym czasie. Gdy sama je otworzyłam, ukazały się im wady tureckich seriali, które zaczęły dominować nad zaletami. W tej chwili naprawdę nie chce mi się oglądać nowości, które wciąż kręcą się wokół tych samych motywów. Jeśli wy jesteście dopiero na starcie przygody z tureckimi produkcjami telewizyjnymi, to nie zrażajcie się tym, co teraz piszę, i cieszcie się odkrywaniem świata widzianego oczyma twórców turkiszy. A za kilka lat tutaj wróćcie. 

Mój dzisiejszy tekst jest odzwierciedleniem trzeciej fazy mojej patologicznej relacji z tureckimi serialami. Przypomnę teraz dwie poprzednie - jeśli ich wcześniej nie czytaliście, to zachęcam do nadrobienia: 
- Faza Ekscytacji - tekst Fenomen tureckich seriali
--- Faza Pośrednia - tekst Przeciąganie struny
- Faza Wkurzenia - tekst Co mnie wkurza w tureckich serialach?

Teraz jestem w Fazie Zobojętnienia. Jeśli nic się w tureckiej telewizji nie zmieni, a na to się raczej nie zanosi, najlepiej będzie po prostu wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Wciąż poszukuję nowych bodźców, a w tureckiej tv już ich chyba nie znajdę. Trudno mi powiedzieć, czy kiedykolwiek wrócę do regularnego obserwowania Dizilandu. Co nie znaczy, że całkowicie rezygnuję z tureckich seriali. Po prostu zamierzam sięgać głównie po produkcje z platform streamingowych (o czym nieco szerzej piszę gdzieś poniżej).

ja po przejrzeniu tegorocznej letniej oferty serialowej tureckich stacji tv;
No:309, FOX, www.fox.tr

Czynniki zniechęcające

Ponieważ o tym, co mnie wkurza w samych tureckich serialach, napisałam już wcześniej obszerny tekst (link w poprzednim rozdziale), nie będę się powtarzać. Ale są jeszcze inne czynniki zniechęcające mnie do śledzenia całego środowiska wokół turkiszy. Pozwoliłam sobie wymienić te, które uważam za ważniejsze. 

Moja wątpliwa "eksperckość" - niektórzy posadzili mnie w fotelu eksperta i choć na początku trochę się tym zachłysnęłam, nie powiem, że nie, to jednak zaczęło mi się to odbijać czkawką. Ja tego bloga założyłam dla jaj, a pierwotną grupą docelową wcale nie mieli być fani tureckich seriali - a wszystko, czego doświadczyłam, i kierunek, w jakim się to potoczyło... no jakoś tak samo wyszło. Dlatego właśnie nie zdecydowałam się zasiąść na kanapie w Pytaniu na Śniadanie (abstrahując od tego, że primo - chujowo wypadam na żywo, secundo - musiałabym pokazać ryj, tertio - pogardzam państwówką). Czuję się na maksa głupio z tym, że są ludzie, którzy brali i nadal biorą to, co piszę, zupełnie na serio, jakbym naprawdę była jakimś profesorem od seriali. Nie jestem. Moje zdanie to tylko moje zdanie, a to, że coś mi się podoba, nie oznacza, że wam też musi. A jak coś nie podoba mi się tak bardzo, że jeżdżę po tym walcem i wylewam beczkowóz fekaliów też nie oznacza, że wam nie może się podobać. 

Wiecie co? Czekałam, aż urośnie mi pod nosem jakaś konkurencja, jakiś blog, który byłby bardziej rzetelny i przyjazny dla osób, które nie lubią sypania soli w oko. Uściślając, mam na myśli nie blogi ogólnie o tematyce serialowej bądź tureckiej, na których okazjonalnie ukazują się recenzje turkiszy, ani też strony, które publikują głównie streszczenia odcinków seriali puszczanych w naszej telewizji, ale blog z recenzjami na poważnie, zajmujący się wyłącznie tą tematyką, prowadzony przez co najmniej kilka lat. No i się nie doczekałam. Tzn. był kiedyś blog mocno aspirujący do bycia drugą mną (inspiracja moim stylem lvl hard, a tekst o pierwszym sezonie Love 101 dosłownie zerżnięty z mojego omówienia), ale daleko na tym nie zajechał i finalnie wypierdolił się z rowerka (bo królowa może być tylko jedna buahaha). Piszę oczywiście pół żartem, pół serio, bo naprawdę chciałam jakiejś dodatkowej motywacji, a konkurowanie z kimś potrafi dać kopa, no ale nie natknęłam się na jakikolwiek poważny blog recenzencki o tureckich serialach. Jeśli wy takie znacie, to poratujcie linkiem. 

Poważny blog nieco by mnie odciążył i przejął uwagę wszystkich, których mój blog rozczarowuje, bo zamiast ochów i achów, łatwiej tu znaleźć echy i uchy. W środowisku fanowskim zapewne cieszę się bardziej złą niż dobrą sławą, bo nie pierdolę się w tańcu, a fani turkiszy potrafią być drażliwi na punkcie swoich idoli (za dużo toksycznej miłości do chłopów z telewizora). Ja zaś nie uznaję świętych krów i przyznaję, że obraziłam nie jedną i nie dwie, a całą rzeszę fikcyjnych postaci, ale niczego nie żałuję, ani jednej rzuconej kurwy - było warto xD I żeby nie było, ja też kocham chłopów z telewizora, ale nie do tego stopnia, żeby im poświęcać aż tyle uwagi i bronić ich paździerzowych ról w paździerzowych serialach, oni naprawdę tego nie potrzebują - straty moralne rekompensują im gaże. 

Pewnie gdybym była grzeczniejsza i pisała tego bloga w tonie słodkiego pierdzenia, to miałabym więcej czytelników, ale daleko bym na tym nie zajechała, bo na dłuższą metę po prostu nie da się pisać samych peanów. Dzięki kloacznemu językowi opisywania serialowych światów dotarłam do tej garstki ludzi, którzy w pełni rozumieją to, co piszę, i chwytają mój niezbyt elegancki humor oraz ironię (a z moich obserwacji wynika, że jednak większość ludzi nie rozumie języka ironii, więc skupiam wokół siebie elitę intelektualną xD). Właśnie do tych z was chcę w największym stopniu kierować swoją pisaninę - w tym szczególnie do osób, które wchodzą ze mną w interakcję - nie boją się napisać komentarza (komentarze słodzące <3, ale też bardzo szanuję komentarze z innym punktem widzenia) czy przynajmniej zostawią reakcję na fejsie. Dlatego też tak bardzo lubię pisać Zbiorniki - bo przy ich okazji zawsze rozkręca się barwna wymiana komentarzy. 

Mimo że blog nie jest dla mnie źródłem dochodu, to i tak śledzę czasem statystyki. Głównie po to, żeby wiedzieć, czy nie trafiam w próżnię. I właśnie brak interakcji jest kolejnym czynnikiem zniechęcającym. Bo nie wiem, czy to, czemu poświęciłam dużo czasu i pracy, było warte wysiłku. Reakcje to nie tylko wyznacznik jakiegoś tam fejmu, ale przede wszystkim cenna informacja, czy treść dotarła do potencjalnych odbiorców i co oni na jej temat sądzą. Brak jakiejkolwiek reakcji nie daje mi absolutnie żadnej informacji zwrotnej - czy było fajne, czy chujowe, czy weź Wiśnia opuść ten Internet. Obserwatorzy-duchy nie pomagają w rozwoju. 

Inna sprawa to to, że coś w tym naszym środowisku "zdechło". Gdy sięgam pamięcią do początków bloga, to wokół turkiszy była fantastyczna atmosfera (chociażby podczas oglądania nowych odcinków na żywo i wspólnego komentowania na grupach, które potem przygotowywały polskie napisy). Zacierało się rączki w oczekiwaniu na fragmany nowych odcinków, było radośnie i kolorowo. A teraz już nie jest tak fajnie. Ludzie się tak nie angażują, w dodatku niektórzy nie rozumieją, co się do nich pisze odnośnie do wynoszenia linków i podawania publicznie nazw grup. W zeszłym roku działalność zakończyły dwie mocne ekipy, moim zdaniem czołówka polskiego tłumaczenia tureckich seriali na polski. Dla jednej z nich sama coś tak od czasu do czasu dłubałam przy napisach, więc wiem, ile pracy kosztowało opracowywanie tych kosmicznie długich odcinków i to oczywiście pro bono, a ludzie i tak tego nie szanowali. 

Świat według Kiepskich, odc. 528, Mężczyzna w kapeluszu;
ATM Grupa dla TV Polsat

Coraz mniej ogarniam, gdzie można znaleźć dany serial, bo od dawna nie dołączam do nowych grup. A już tego, co tureckiego leci w polskich stacjach tv, nie ogarniam w ogóle, gdyż kompletnie mnie to nie interesuje. Nigdy nie miałam ambicji, żeby być kanałem informacyjnym i ściągać uwagę ludzi doniesieniami z Dizilandu oraz przeglądem ramówek. A zatem wszystkich, którzy tego po mnie oczekiwali, po prostu przepraszam, że nie znaleźli tu satysfakcjonujących odpowiedzi na swoje pytania. 

No a jak już jesteśmy przy tym, co gdzie obejrzeć, to od dłuższego czasu sięgam głównie po produkcje oryginalne Netflixa. Nie dlatego, że tak kocham tę platformę, lecz dlatego, że łatwiej mi pokierować kogoś właśnie tam. Netflix to po pierwsze legalne źródło, po drugie mogę je polecać bez ograniczeń i bez kręcenia, że to tajna grupa, której trzeba szukać kanałami podziemnymi, po trzecie turecki Netflix to alternatywa dla tradycyjnych seriali i szansa na coś innego niż to, czym karmi nas turecka telewizja, po czwarte jest to dla mnie wygoda oglądania - mogę odpalić turkisza na czym chcę, bez kombinowania, pytania kogoś, gdzie coś znaleźć, szukania linków, czekania aż się odcinek załaduje i klikania w reklamy. 

Co dalej?

Moje pisanie będzie miało sens tylko wtedy, jeśli będzie mnie ono cieszyło. Dlatego postanowiłam, że nie będę marnować energii na coś, co już mnie nie jara. Tak jak wspominałam w tekście Plany i nadzieje, coś tu w najbliższym czasie zmienię, m.in. nazwę bloga, a także zacznę częściej pisać o serialach z innych stron świata oraz o innych rzeczach. Liczba omówień tureckich seriali zmaleje, aczkolwiek nie zrezygnuję z nich całkowicie, bo Netflix kręci w Turcji coraz więcej originalsów. Nie wiem, dokąd mnie to wszystko zaprowadzi, ale liczę, że z waszym wsparciem będzie to początek nowego, bardzo ciekawego rozdziału w moim blogowym życiu. 

26 komentarzy:

  1. Mysle bardzo podobnie o roznych etapach ogladania tureckich seriali. To nic nowego tu nie wniesie ale daje znak, ze nadal czytam to co piszesz. Pozdrawiam serdecznie z Gbg!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twego bloga. Te kąśliwe uwagi są zawsze dla mnie takim realnym spojrzeniem na świat serialowy 😊 mi też minęły już czasy zachwyu nad turkiszami. Od kilku lat przerzuciłam się na drsmg 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Niestety, dla niektórych serialowy świat to wciąż "samo życie" ;)

      Usuń
  3. Nic tak nie łączy jak wspólny wkurw i rozczarowanie :D podzielam w pełnej rozciągłości i aż mam ochotę pojojczyć. (temat oczekiwań wobec tłumaczy to mój osobisty konik, nadal daję opiedrol jak tylko gdzieś zobaczę te roszczeniowe i czepialskie wpisy)
    Cieszę, się ze powędrowałaś dalej na wschód i obiecuje nie tylko kadzić ale też zacząć pisać gdy się rozmijamy. Fajting!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, kurwa, oczywiście, że tak xD w końcu wróg mojego wroga to mój przyjaciel (nwm czy to ma w tym kontekście sens, ale com napisał, napisałem :P)
      Brawo za ustawianie do pionu roszczeniowców, tak trzymać!
      Generalnie cyc do przodu i fajting! :D

      Usuń
  4. P. Wiśnio no popieram w całej rozciągłości. Dzięki Pani rozpoczęłam przygodę z serialem koreańskim. Nie żałuję. Pozdrawiam. Turkisze również oglądam ale mało i selekcjonuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo się cieszę :) a selekcja dobra rzecz, człowiek chociaż nie marnuje potem czasu na badziew ;)

      Usuń
  5. Wiśnia, najważniejsze żebyś pisała o tym co sprawia Ci frajdę. Moje początki z turkiszami to już kilka dobrych lat, w ostatnich niewiele się zmieniło na ich podwórku. A te nowe romcomy, dramat...kopia kopii innej kopii. Do starego Kiralika, i innych Ask Yeniden czy Hayat Sarkisi, nie mają szansy nawet się zbliżyć. Również popłynęłam w kierunku min.azjatyckim, choć momentami czuję, jakbym nadal oglądała tureckie dzielnice. Z platformy polecam Kuş Uçuşu, warty zapoznania się, bonusem świetna muzyka i stary dobry duet-petarda. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, część motywów z turkiszy widać też w azjatyckich produkcjach, najwidoczniej są takie prawidła natury, które występują w każdym serialowym uniwersum. Nie dziwota, że Turcy przerobili sporo dalekowschodnich produkcji. Ja się staram wybierać takie dramy, w których najmniej widać te "tureckie dzielnice" :) A Kus Ucusu mam w planach, choć pierwszeństwo ma Wild Abandon (ten o facecie w średnim wieku, który w głębi duszy czuje się punkiem). Pozdrowienia :)

      Usuń
  6. Osobiście zainteresowałam się tureckimi serialami z lekkim opóźnieniem wobec ogólnego trendu. Nigdy też nie byłam, nie jestem i chyba nie będę jakąś mega maniaczką turkiszy. Żeby coś obejrzeć, musi mnie to naprawdę zainteresować. Zwykle oglądam coś w całości albo rzucam po pierwszym sezonie. Wyjątek to u mnie "Doğduğun ev Kaderindir" oglądany od drugiego sezonu. Demet Ozdemir ma tam do grania więcej niż lekkie romansowo-komediowe rzeczy. Jest tam jakaś mądrość. Nie jest to serial wybitny, ale dialogi mają coś takiego, że bohaterowie mówią dokładnie to co powinno paść w danej sytuacji. Pomyślę: zareaguj tak, powiedz to i tak się dzieje. ;) Pozytywnie zaskakujące. Niedawno dowiedziałam się też, że jest to serial na podstawie książki. I tak sobie pomyślałam, że fajny byłby tekst o tureckich książkach wydanych w Polsce. Nadal coś wokół turkiszy, ale już nie bezpośrednio. Może i za eksperta się nie uważasz, ale temat znasz. W końcu powołał się na Ciebie jeden z portali. I za taki fakt należą się gratulacje. Zmiana profilu bloga będzie interesująca. A turkisze też przecież mogą przyjąć formę Zbiorników. Zmęczenie produkcjami telewizyjnymi "na jedno kopyto" w zupełności podzielam. Też wolę to co na Netfliksie. Aktualnie, w poczekalni, na mojej kupce wstydu mam serial "Na skrzydłach ambicji". ;)) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak sobie kombinowałam ostatnio, żeby odejść od pełnowymiarowych omówień turkiszy na rzecz formuły Zbiorników :)
      Pomysł z książkami brzmi dobrze, ale jest jedno ale - musiałabym te książki czytać ;) tzn. ja bardzo lubię czytać, ale ostatnio najczęściej sięgam po fantastykę, a tu tureckich autorów za bardzo nie ma w przekładzie na polski.
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  7. Ja nie mam już ochoty wracać do dizilandu. Na początku oglądałam, bo było to coś świeżego i nieopatrzonego, takie moje guilty pleasure, ale teraz zaczynają zjadać własny ogon i nie mam już takiej frajdy z oglądania.
    Dołączam się do przedmówczyni, czytałabym o tym, co czyta Wiśnia, kiedy nie ogląda seriali:)
    Ze swojej strony o Turcji polecam reportaże Szabłowskiego (Merhaba) i Temelkuran (Turcja:obłęd i melancholia), kryminały Jasona Goodwina o XIX-wiecznym detektywie - eunuchu i smakoszu, no i Pamuka, od którego zaczęło się moje zainteresowanie Turcją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecajki. Pamuka czytałam "Dom ciszy" i "Muzeum niewinności", bardzo podobał mi się styl tego autora :)
      W tej chwili trudno mi powiedzieć, czy coś z tego będzie (czyli z pisania o książkach), no ale pożyjemy, zobaczymy ;)

      Usuń
  8. Witaj Wiśnia :) Pierwszą moją serialową fascynacją były przez lata telenowele latino. Obejrzałam ich od dzieciństwa setki, w telewizji, potem już tylko w internecie. Oglądałam regularnie telenowele gdzieś do 2015/2016 roku. Poźniej latino oglądałam od czasu do czasu jeszcze przez kilka lat i chyba od jakiegoś roku nie widziałam nic. Dzięki tej pasji nauczyłam się hiszpańskiego. Zawsze oglądałam coś z innych krajów, typu USA, Dania, Wielka Brytania, itp. Potem około chyba 2018 trafiłam na coś z Turcji, spodobało mi się. Jednak seriale tureckie, poza jednym, nigdy nie wywoływały mojej "bezbrzeżnej fanowskiej miłości", co było nagminne w przypadku telenowel latynoskich. Moja krótka, chyba 2 czy 3-letnie przygoda z tureckimi serialami zakończyła się całkowitą niechęcią do tych produkcji. Tym wyraźniejszą, bo porównywalną w tym końcowym etapie z moją nową fascynacją, czyli dramami azjatyckimi. Jak na razie seriale azjatyckie są nadal moimi ulubionymi. Można coś bardzo lubić, a potem wręcz czuć niechęć do tego. Pewnego dnia być może będę tak miała z dramami. Nie ma co na siłę trwać ze starymi "miłościami". Ja tą zasadę wyznaję ze wszystkim, nie tylko z serialami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, chyba wszyscy kiedyś oglądali telenowele latino i nucili Cambio doloooor:). Fajnie, że nauczyłaś się dzięki nim języka, ja też sobie obiecuję, że kiedyś się go porządnie nauczę, i też dzięki telenowelom mam jakie takie podstawy, typu Yo soy tu madre:)
      Dla mnie turkisze to były takie trochę guilty pleasure, do pośmiania się. Dramy też od czasu do czasu oglądam. Ostatnio ruszyłam moją, jak ja to nazywam, serialową kupkę wstydu, czyli seriale, które już każdy widział oprócz mnie i od kilku tygodni nucę Horse with no name (prawdziwe perełki muzyczne można czasami znaleźć w serialach).

      Usuń
    2. Święta racja z tym trwaniem na siłę. Ogólnie w życiu kieruję się zasadą, że siłowe rozwiązania nigdy nie są dobre.
      Ja akurat tych latino nie lubiłam tak za bardzo, choć parę oglądałam, jeszcze za dzieciaka. Ale w dorosłym życiu nie widziałam już żadnej i jakoś mnie one nie kręcą. Za to uwielbiałam hiszpańskie El Barco i Aguila Roja, no po prostu cudowne sztosy :D

      Usuń
  9. Ja również odeszłam od turkiszy do seriali z Azji. Tu jest tak duży wybór, że hej. Jestem bardzo ciekawa, które seriale będziesz oglądać i komentować, bo masz rewelacyjne pióro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dzięki :) niedługo biorę się za Zbiornik z moimi ulubionymi koreańskimi aktorami, więc zapewniam, że będzie ciekawie :)

      Usuń
  10. Zaglądam tu zawsze z wielką przyjemnością. Nie oglądam raczej tureckich seriali, wszystkich obejrzanych będzie pewnie 8 , nigdy się nie wciągnęłam :))
    Twoja ironia i sposób recenzowania spodobały mi się na tyle by tu regularnie wracać. No i Zbiorniki mnie bardzo zainteresowały, ja siedzę w azjatyckich dramach od 2016 i choć już oglądam dużo mniej niż kiedyś to bardzo mi się podoba świeże spojrzenie. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że Zbiornik ma aż tylu sympatyków :) Wkrótce będzie kolejny - zapełniony fajnymi tytułami :)

      Usuń
  11. Muszę przyznać, że ja akurat zaglądam na Twojego bloga wyłącznie z powodu turkiszy i od dawna nie znajduję tu lektury dla siebie. Nie jest to absolutnie żadna krytyka, rozumiem, że te seriale przestały Cię kręcić, wolisz oglądać coś innego i pisać o czymś innym. Być może gdybym zdecydowała się obejrzeć coś azjatyckiego, również przeżyłabym fascynację. Ale póki co trzymam się jeszcze turkiszy, lubię czytać o tureckich serialach i śledzić nowinki dotyczące tureckich aktorów. Wydaje mi się, że mam na ten temat sporą wiedzę, ale wciąż nie jest to poczucie, że wiem wszystko i widziałam już wszystko. Seriale tureckie oglądam bodajże od 2017 roku i obejrzałam ich już mnóstwo. Faktem jest jednak, że wcześniej dosłownie je pochłaniałam, zarywałam noce. Wkręciłam się też w odcinki na żywo i każdego dnia oglądałam coś nowego, a potem tłumaczenia. Teraz jak myślę, ile to pochłaniało czasu, sama jestem w szoku. Obecnie oglądam jeden serial telewizyjny (tylko tłumaczenie) i w międzyczasie ze dwa seriale z platform. Ale nadal tylko tureckie. Nie mam już fioła na tym punkcie, ale wciąż nie jestem gotowa na porzucenie dizilandu. Troszkę szkoda, że już nie będzie mi dane przeczytać tutaj recenzji tureckich seriali, bo naprawdę to lubiłam. Niemniej od czasu do czasu będę zaglądać, a nuż pojawi się jakiś turecki hit, który zainteresuje Cię na tyle, byś jednak zechciała skrobnąć recenzję.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Absolutnie nie mam nikomu za złe tego, że przestał odnajdywać tu rzeczy, po które przyszedł. Jest to naturalne zjawisko, i tak jak ja ostygłam w stosunku do tureckich seriali, tak ty czy ktokolwiek inny ma święte prawo znudzić się tym blogiem czy nie znajdować tutaj interesujących treści. Wszyscy jesteśmy konsumentami rozrywki, a że jest to ogromna gałąź, nie należy męczyć się tym, co nas nie jara :)
      Nie mówię, że już w ogóle nie będę pisać o tureckich, ponieważ jedynie dałam sobie furtkę do tego, by się na nich nie zamykać. Więc pewnie jakieś turkisze będą się tu co jakiś czas pojawiały.
      Poza tym wszystkim muszę dodać, że moja obecna praca to kilka godzin dziennie przy monitorze i klawiaturze, więc po powrocie do domu nie mam ani czasu na oglądanie, ani ochoty na pisanie :) pozdrowienia :)

      Usuń
  12. Uwielbiam twoje recenzje są konkretne bez zbędnego słodzenia jak trzeba to i poleci słowo niecenzuralne w punkt. I niestety muszę się zgodzić mi też minął czas w którym tak jarałam się tureckimi serialami.
    Oczywiście będę zaglądać o czym piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Chciałabym, żeby pojawiało się tu więcej rzeczy, ale nie mogę temu blogowi poświęcać tyle czasu, co kiedyś. W każdym razie zapraszam na kolejne wpisy - rzadsze w częstotliwości, ale za to gęstsze w treści. Pzdr :)

      Usuń
  13. Pisz o czym chcesz. A ja z przyjemnością Cię czytam. Mam podobnie z turkiszami

    OdpowiedzUsuń

Chcesz podzielić się swoją opinią? Nie zgadzasz się z moją? Śmiało! Napisz komentarz :)

Copyright © Wiśnia w multiwersum seriali , Blogger